Rozdział 15

547 26 113
                                    

Pov: Mike

- Nie wyszło coś prawda? - zapytała smutno, a ja słabo pokiwałem głową. Nie wyszło to mało powiedziane. To moja wina mogłem od razu odwzajemnić jego uczucia. Gdybym to zrobił Aiden'a by nie było.

- Zjebałem do reszty - zacząłem nerwowo bawić się palcami. Dziewczyna zauważając to mocniej ścisnęła moją rękę, a ja byłem jej wdzięczny za to, że jest i mnie akceptuje. Lepszej przyjaciółki nie mogłem sobie wymarzyć.

- Zawsze wszystko jebiesz Mike - zażartowała, chcąc poprawić mi humor. Prychnąłem tylko kręcąc głową. Miała rację nawet jeśli żartowała to ja zawsze wszystko niszczę...

- Ja nie wiem jak go odzyskać... On mnie nienawidzi...
Szatynka już miała mi doradzać lecz przerwał nam Jonathan, który zjawił się z nikąd. - Już czas...

El wciągnęła głośno powietrze i udała się w stronę zamrażarki. Założyła okulary zasłaniające światło zrobione przez mnie. Narazie nie spuszczała ich na oczy. Zaczęła powoli się zanurzać. Obok mnie ukucnął Will i Aiden, a Argyle i Jonathan byli przed nami. Ja i starszy chłopak pomogliśmy jej się położyć, a ona posłała nam ostatni uśmiech kładąc się na powierzchnię wody.

Jonathan położył rękę na jej ramieniu, a ja chwyciłem jej dłoń chcąc dodać jej wsparcia. Strasznie się o nią bałem. A co jeśli coś się jej stanie i nie zdoła uratować Max? Odsuwałem te myśli, ale wszystko jest możliwe.

Mimo, że nie przepadam za rudowłosą dziewczyną to chcę, żeby wszystko poszło dobrze. Strasznie mnie irytuje rzecz jasna, ale widzę jak El na niej zależy, dlatego staram się nie być dla niej wredny.

W pomieszczeniu zamigotały światła, a wzrok naszej piątki powędrował na górę. Twarz dziewczyny przybrała kamienny wyraz i nie okazywała żadnych emocji. Mam nadzieję, że wszystko się uda i pokonamy tego potwora raz na zawsze.

- Znalazłaś ją? - zapytał Will, a ja odwróciłem się w jego stronę. Szatyn nawet na mnie nie spojrzał. Kolejny raz się zmieszałem i wróciłem wzrokiem do dziewczyny. - Tak - odpowiedziała krótko.

***

El leżała w zamrażarce dobre kilkanaście minut i trwała kompletna cisza. Dawaliśmy jej tylko krótkie odpowiedzi i co jakiś czas pytaliśmy o postępy. Nagle dziewczyna zaczęła się strasznie dusić, a jej głowa poruszała się w wszystkie strony jakby chciała się skądś wyrwać. Wyczułem, że jest bardzo źle, bo nawet nie reagowała na imię.

- Wyciągamy ją! - krzyknąłem stanowczo i razem z trójką chłopaków wyciągnęliśmy ją z zamrażarki. Dziewczyna zaczęła głośno kaszleć, a ja tak cholernie się bałem. Nie tylko ja bo w oczach Will'a zauważyłem łzy.

Spojrzałem na bezradną dziewczynę, która dosłownie umierała. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie wiem co mam robić, aż w końcu wpadłem na pomysł. Muszę do niej coś mówić, muszę powiedzieć coś, żeby miała siłę do następnej walki.

- El! Słyszysz mnie? El?! - szatynka nie reagowała, ale za to jeszcze bardziej zaczęła kaszleć. Ścisnąłem mocniej jej dłoń, chociaż wiem, że i tak tego nie czuje. - El... Nie wiem czy mnie słyszysz, ale musisz stamtąd uciekać!

- Posłuchaj... Nie wiem czy mnie słyszysz, ale wiedz, że jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób i nie mogę cię stracić okej? Musisz walczyć - moja przemowa nic nie dawała, a jej stan jeszcze bardziej się pogorszył. Moje ciało opanował cholerny stres. Ona umiera, a ja nie jestem jej w stanie pomóc.

Nie mam pojęcia co mogłoby ją zmotywować do walki. A może jednak wiem...

- El... Max cię potrzebuję. Musisz walczyć dla Max. Jeśli stracisz siły nie zdołasz jej uratować. Walcz dla niej... - mój głos zadrżał, a ja zacisnąłem mocno powieki chcąc zatrzymać łzy.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz