Rozdział 26

471 26 78
                                    

Pov: Mike

Will był przytulony we mnie jeszcze jakieś kilka minut. Czułem, że zdołałem go uspokoić, bo już nie oddychał tak szybko i nie płakał. - Mike? - odsunął się od mnie patrząc na mnie ze smutkiem. - Tak? - odpowiedziałem łagodnie kładąc dłoń na jego policzek. Bałem się, że szatyn się odsunie, ale nic takiego nie nastało on tylko przymknął oczy.

- Przepraszam... - złączył nasze dłonie. Zrobiło mi się gorąco i jestem pewien, że jestem cały czerwony. - Już dobrze... - przejechałem kciukiem po jego twarzy uśmiechając się.

Ta piękna chwila nie trwała jednak długo, ponieważ Will spojrzał na Aiden'a. Podszedł do niego z uśmiechem na twarzy i oparł się czołem o to jego. Uśmiech z mojej twarzy zniknął. Poczułem to cholerne ukłucie w sercu...

- Skarbie tak się bałem - Aiden chwycił jego twarz w swoje dłonie, a następnie ich usta się złączyły. Pośpiesznie odwróciłem głowę w drugą stronę zagryzając swoje policzka.

- Synku tak się bałam - pani Byers odsunęła blondyna od Will'a i mocno go przytuliła. - Mamo ja zrobiłem coś złego - powiedział przez łzy, a ja znowu się przestraszyłem. - Kochanie powiesz nam wszystko w domu okej? A teraz załóż słuchawki - kobieta pomogła wstać swojemu synowi i w ciszy udaliśmy się w stronę domu.

Po kilku minutach dotarliśmy do domu. Wszyscy posłali nam zdziwione spojrzenia, a widząc słuchawki na uszach Will'a popatrzyli na siebie z przerażeniem.

Pani Byers zabrała swojego syna do kuchni i podała mu wodę z tabletkami na uspokojenie. Ja i Aiden przyglądaliśmy się Will'owi. Chciałem mieć go na oku, ponieważ sytuacja z przed kilku minut mocno mnie wystraszyła.

Kiedy Will nieco się uspokoił, a jego emocje opadły usiadł na kanapie. Jego mama mocno go przytuliła i głaskała po ramieniu. Słuchawki zostały nieco ściszone tak, żeby chłopak cokolwiek słyszał. Jego głowa powędrowała na ramię jego mamy, a wzrok miał wlepiony w podłogę. Usiadłem obok Will'a co nie spodobało się Aiden'owi, który próbował się przepchnąć, ale się nie dałem. Zrezygnowany usiadł obok mnie, a ja mogłem być blisko Will'a.

- Synku dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz epizody? - zapytała kobieta, po chwili milczenia. Will postąpił bardzo niesłusznie nie mówiąc nam o epizodach. Powinien nam to powiedzieć, nawet nie chcę wiedzieć co by było gdybym go nie znalazł. Aiden nie byłby w stanie go uratować.

Szatyn przełknął głośno ślinę tupiąc nogą o podłogę. Strasznie się denerwował dlatego posłałem mu zatroskane spojrzenie. - Nie będę się gniewać, po prostu przykro mi, że mi nie powiedziałeś o takiej poważnej sprawie - dodała kobieta bardziej go do siebie przytulając.

- Ja... Ja myślałem, że te epizody nie są poważne, bo Vecna nie chciał mnie zabić, po za tym każdy miał swoje problemy - powiedział słabo pociągając nosem. - Jak to nie chciał cię zabić? - wtrąciła się El, która opierała się o futrynę w towarzystwie Hoppera.

Chłopak posłał jej przepraszające spojrzenie i kolejny raz zamilkł. - Will... Przestać w sobie to ukrywać i powiedz nam wszystko. Nie możesz nas oszukiwać, kiedy Vecna żyje - odezwała się jego mama.

- Ja przepraszam... - spuścił głowę w dół, a kilka łez pociekło po jego twarzy. Jego ręka, która bezwładnie spoczywała na kanapie zaczęła się trząść. Przysunąłem swój palec do jego dłoni i lekko go nim dotknąłem patrząc na chłopaka. Rozejrzałem się wokół, a po chwili złączyłem nasze dłonie.

Szatyn nie wyrywał dłoni jak wcześniej tylko jeszcze bardziej pogłębił uścisk. Spojrzałem na nasze splecione palce i uśmiechnąłem się pod nosem. Kiedy zacząłem powoli głaskać palcem jego dłoń, chłopak nieco się uspokoił, ale tylko trochę bo nadal był strasznie nerwowy.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz