Rozdział 47

318 17 107
                                    

Pov: Mike

Kolejny dzień, który dzisiaj mija mi wyjątkowo szybko. Po szkole jak to miałem w zwyczaju pojechałem do Will'a i aktualnie leżę w jego łóżku leniwie przewracając strony książki. Jutro mamy kartkówkę, a Will znowu namówił mnie za wspólną naukę.

Nie wiem jakim cudem się zgodziłem, ale Will ma w sobie coś takiego, że nie mogę mu odmówić nawet jeśli czegoś nienawidzę. Po prostu nie potrafię mu odmawiać. - Co należy do procesów klimatotwórczych? - zapytałem w ogóle nie będąc skupionym na nauce i zadaniach. Byłem skupiony na Will'u i patrzeniu jak intensywnie myśli. - Obieg ciepła, zimna i cyrkulacja atmosfery - odpowiedział na jednym wdechu.

- Dobrze - nawet nie spojrzałem na poprawne odpowiedzi tylko od razu przewróciłem kolejną stronę. - Chyba coś pomieszałem. Daj mi na chwilę - zwinnie wyrwał podręcznik z moich rąk i zaczął coś czytać.

- Wiedziałem, że zrobiłem błąd! Dlaczego mi nie powiedziałeś? Tam pisze obieg wilgoci, a nie zimna - zdenerwowany odrzucił podręcznik w bok, a ja wzruszyłem ramionami nie będąc ani trochę przejęty jego błędem. - Przecież nic się nie stało to tylko jeden błąd.

- Gdybym tak napisał na kartkówce już bym miał odjęty jeden punkt - westchnął, a ja uznałem, że nie ma dalszego sensu z nim dyskutować.

Szatyn zaczął przewracać strony książki nie zwracając na mnie uwagi. Zacząłem się mu przyglądać uśmiechając się pod nosem. Jestem taki zakochany...

- Will możemy już to kończyć? - wstałem z łóżka rozciągając swoje obolałe kości. Chłopak podniósł głowę do góry, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech, który próbował ukryć. Dodatkowo jego policzka pokrywał delikatny różowy kolor.

- Pójdziemy obejrzeć jakiś film? - zapytałem, wręcz błagalnie. Naprawdę mam dosyć tej nauki i dziwię się, że Will od tego nie zwariował. - Zastanowię się jeszcze - zaśmiał się lekko przygryzając wargę.

Wkurzało mnie to jak udaje niedostępnego dlatego też nachyliłem się nad nim i niespodziewanie go podniosłem. Szatyn głośno krzyknął i zacisnął ręce na materiale mojej bluzy.

Owinął nogi wokół moich bioder i spojrzał głęboko w moje oczy. Swoje ręce oplotłem wokół jego talii i poprawiłem go tak, żeby nie spadł. Przybliżyłem się do jego twarzy, a chwilę później nasze usta złączyły się w długim i namiętnym pocałunku.

Nasz wargi pracowały ze sobą idealnie i tak dobrze do siebie pasowały. Kopnąłem drzwi nogą nadal całując się Will'em. Z racji, że miałem zamknięte oczy niewiele widziałem. W końcu jednak dotarliśmy do salonu gdzie od razu położyłem Will'a na kanapie.

Szatyn głośno oddychał, a jego wargi były rozchylone, a ja mogłem stwierdzić, że wygląda cholernie gorąco. Poczułem jak jego ciepłe ręce wplątują się w moje włosy. Zacząłem coraz szybciej oddychać pod wpływem jego dotyku. Jego ręce zaczęły błądzić po mojej szyi, a nawet zaczął je nieświadomie wkładać pod moją bluzę. To niesamowite jak ten chłopak na mnie działa.

Natychmiastowo wpiłem się w jego wargi i zaczęliśmy się szybko całować. Nasze ręce wzajemnie błądziły po naszych rozgrzanych ciałach. Raz po raz zjeżdżałem ustami na jego szyje i robiłem mu kilka krwistych malinek. W pomieszczeniu było słychać tylko nasze głośne oddechy i dźwięk pocałunków. - Mam pomysł - odsunąłem się od chłopaka, który zmarszczył brwi nie wiedząc o co mi chodzi.

Podszedłem do odtwarzacza, który stał na końcu pokoju i włożyłem w nią kasetę z piosenką Every Breath You Take. Już po chwili w całym domu można było usłyszeć pierwsze słowa piosenki. - Mogę cię prosić do tańca? - uśmiechnąłem się szeroko wyciągając rękę w jego stronę. - Jesteś taki głupi - pokręcił głową i chwycił moją dłoń.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz