Pov: Will
- Mike?! Mike! - zacząłem szturchać chłopaka, lecz ten nie reagował. Z tego całego stresu nawet nie mogłem stwierdzić czy oddycha. - Pomocy! - krzyknąłem podtrzymując bezwładne ciało bruneta.
Do piwnicy zbiegła w pierwszej kolejności Nancy, a za nią reszta drużyny. - O w mordę on naprawdę krwawi - Argyle chwycił się za głowę, ale każdy zignorował jego głupi tekst.
- Matko trzeba zawieźć go jak najszybciej do szpitala - Nancy kucnęła przy bracie. - Odsuńcie się trzeba zatamować krwawienie - Jonathan podszedł do bruneta i zdjął jego wcześniejszy opatrunek, który był cały we krwi. Ściągnął z siebie bluzę i obwiązał mu ją wokół nogi.
- Boże co oni mu zrobili? - El kucnęła przy brunecie i przejechała palcem po ranie pod jego okiem. Strasznie płakała, a jej ręce drżały. - Zabieramy go! - Jonathan zarzucił Mike'a na swoje plecy i zaczął kierować się w stronę drzwi. - Masz rowery? Tak szybciej dostaniemy się do przejścia - mój brat poprawił chłopaka na swoich barkach.
- Nie ostatnio jechaliśmy nimi pod dom Eddie'go i tam zostały... - odpowiedziała Robin, a Dustin na wspomnienie o swoim zmarłym przyjacielu spuścił głowę. - Musimy jak najszybciej biec - Jonathan nie czekając dłużej poderwał się do biegu. Ja z El biegłem obok niego cały czas wpatrując się w Mike'a. Reszta drużyny pozostawała w tyle.
- Uwaga mamy towarzyszy! - krzyknął Hopper, a następnie zaczął strzelać w kilka demopsów, które zaczęły do nas podbiegać. - Nie dam rady ich wszystkich zastrzelić!
El słysząc zrozpaczony głos swojego taty natychmiastowo do niego podbiegła pomagając mu zabić demopsy. - Nie oglądacie się i zawieźcie go do szpitala! Musimy je zabić - krzyknął Hopper, a my posłusznie zaczęliśmy biec.- Steve dasz radę go złapać? - zapytał zdyszany Jonathan, a chłopak pokręcił twierdząco głową wchodząc do przejścia. - Zrzucę ci go okej? - mój brat już miał podawać bruneta Steve'owi, który był w normalnym świecie, ale Nancy im przerwała.
- Nie! Nie możemy go puścić samego przez przejście! Vecna, ostatnio mnie złapał, kiedy przechodziłam z Robin i innymi. Jonathan musisz dać radę z nim przejść okej? - położyła rękę na jego ramieniu, a ten pokiwał głową wzmacniając ucisk na brunecie. - Uważaj Jonathan - wyszeptałem skupiając swój wzrok na Mike'u, ten pokiwał głową i kucnął przed przejściem.
Ostatni raz na nas spojrzał i z Mike'iem na ramieniu wskoczył do przejścia. Od razu podbiegłem sprawdzić czy są bezpieczni naszczęście wszystko się udało, a Steve pomógł wstać mojemu bratu. - Jedźcie do szpitala i nie czekajcie za nami! - usłyszałem krzyk swojej mamy, ale ja nie mogłem tutaj czekać.
Muszę być cały czas przy Mike'u muszę wiedzieć co z nim. - Zaczekajcie jeszcze za mną! - wszedłem do przejścia ignorując komentarze mojej mamy. Kiedy znalazłem się w naszym świecie chłopaki od razu zaczęli biec do samochodu, a ja tuż za nimi.
Harrington wsiadł na miejsce kierowcy i pośpiesznie odpalił samochód. Ja usiadłem z tyłu, a Jonathan położył Mike'a na mnie tak, że jego głową była na moich kolanach. Poczułem jak cały się rumienie, ale nie ma czasu na miłosne rozmyślenia trzeba zawieźć Mike'a do szpitala.
Kiedy Jonathan usiadł obok Steve'a na miejscu pasażera samochód komendanta odjechał z piskiem opon.
Steve jechał bardzo szybko ignorując fakt, że wjeżdża na kamienie i inne przeszkadzające rzeczy.Spojrzałem na spokojną, bladą twarz bruneta. Wyglądał jakby był pogrążony w dobrym, spokojnym śnie... Szkoda, że to nie prawda.
Mój wzrok powędrował na jego suche malinowe usta, które były lekko uchylone.
CZYTASZ
You are late |BYLER|
Teen FictionKiedy Mike nie odwzajemnia uczuć Will'a ten zakochuje się w kimś innym...