Rozdział 25

465 29 138
                                    

Pov: Mike

Tej nocy nie spałem w ogóle. Myślałem o tej całej sytuacji z Will'em. Nie mogę pojąć dlaczego powiedział, że chciałem go zgwałcić. Podobało mu się to. Ja to wiem. Muszę go przeprosić, choć sam nie wiem za co. Potrzebuje szczerej rozmowy z nim.

Otworzyłem leniwie oczy i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kompletna ciemność na dworze, czerwone błyskawicę, a do tego spadały jakieś białe płatki coś podobnego do śniegu. Upewniłem się czy aby napewno jest rano, ale zegar wskazywał godzinę dziesiątą. Powoli podszedłem do okna, a moim oczom ukazała się druga strona. Do naszego świata przeniknęła całkowicie druga strona...

Wyjrzałem przez okno patrząc na brzeg swojego domu. Nasz dom pokrywał mech i coś oślizgłego, a wszędzie były pnącza. Demopsy chodziły po moim podwórku jakby nigdy nic, a w powietrzu latały nietoperze. Druga strona przeniknęła do naszego świata...

***

Obudziłem się głośno łapiąc powietrze. Czyli to był tylko zły sen... Odruchowo spojrzałem w okno i ulżyło mi, kiedy nasz świat był normalny. No może nie do końca, bo na niebie ciągle była ta czarna chmura.

- Mike! Wstawaj bo znowu się spóźnimy! - usłyszałem głos swojej siostry. Próbowałem dojść do siebie po okropnym śnie. Był taki realistyczny... Wszystko co czułem i widziałem wydawało się prawdziwe. - Mike naprawdę cię zamorduje! - Nancy kolejny raz krzyknęła, a ja nie chcąc się z nią kłócić wyciągnąłem pierwsze lepsze ubrania z szafy i udałem się do toalety.

Ogarnięty zszedłem na dół, nie miałem czasu na zjedzenie spokojnie śniadania dlatego zabrałem tosta i zacząłem go jeść w drodze.

Dotarliśmy pod dom Hoppera w zalewie kilka minut. - Jesteśmy pierwsi po co był ten pośpiech? - westchnąłem opierając się o furgonetkę. Bałem się tam wchodzić ze względu na Will'a. Tak bardzo chciałem z nim porozmawiać, ale strach opanował całe moje ciało. Nie wiedziałem co zrobić ze sobą w tym momencie.

- Mike chodź! - zawołał Jonathan, a ja niechętnie wszedłem do domu. W salonie siedziała pani Byers, która nerwowo tupała nogą. Hopper milczał opierając się o kuchenny blat. Przywitałem się z El przyjacielskim przytulasem. - Jak tam nadal cię boli? - zapytała posyłając mi współczujące spojrzenie. - Niestety - westchnąłem rozglądając się za Will'em.

Nagle z pokoju Will'a wyszedł Aiden. Chłopak był w gorszym stanie od mnie. Może i sprawnie chodził, ale miał obwiązany bandaż wokół głowy, plaster pod wargą, a jego oczy były całkowicie podbite. Obstawiam, że ledwo co widzi.

Uśmiechnąłem się sam do siebie. Naprawdę nieźle go urządziłem i byłem dumny z siebie.

Niepokoiło mnie jednak to, że Aiden został z Will'em. Wczoraj bez żadnego pohamowania go popchnął i obstawiam, że jest zdolny do czegoś więcej. Bałem się, że może zrobić mu krzywdę. El obiecała się go pozbyć, ale chyba to nie podziałało.

Nagle z pokoju wyszedł Will. Wyglądał gorzej niż zwykle, a do tego obejmował się ramionami. Nasze spojrzenia się spotkały, jednak nie na długo, ponieważ szatyn spuścił zmieszany wzrok.

Nie mam pojęcia co mu powiem, ale muszę z nim porozmawiać i wyjaśnić raz na zawsze naszą skomplikowaną relacje. Tylko Aiden nie może widzieć jak z nim rozmawiam. Co jak co, ale chłopak umie się dobrze bić, a ja kolejnego kopa w krocze nie chcę. - El - szepnąłem do dziewczyny, która zawzięcie rozmawiała o czymś z Nancy. Cały czas jednak patrzyłem w stronę Aiden'a.

- Hm? - odpowiedziała marszcząc brwi. - Odciągnij jakoś uwagę Aiden'a, ja muszę porozmawiać z Will'em.
- Dobrze dla ciebie wszystko Mikey - zażartowała, a ja przewróciłem oczami. Nienawidzę jak ktoś zdrabnia w ten sposób moje imię. "Mikey" brzmi strasznie dziecinne i dziwnie. Obym to słyszał pierwszy i ostatni raz.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz