Pov: Will
Od wydarzenia w toalecie minęła doba, a ja siedziałem w swoim pokoju w towarzystwie mamy, która nie odstępowała mnie na krok. Byłem przykryty kocem i piłem herbatę, mając nowe słuchawki na uszach. Ślepo wpatrywałem się w jeden punkt nerwowo tupiąc nogą.
Ciągle miałem wyrzuty sumienia, że tak potraktowałem El, a ona mimo wszystko uratowała mi kolejny raz życie. Ma rację, że jestem dupkiem. Zachowałem się jak świnia, a nawet gorzej. Mogła mnie nie ratować, a mimo wszystko to zrobiła. Jest taka kochana...
- Mamo muszę porozmawiać z El - popatrzyłem na kobietę, która miała przymknięte oczy. - Jasne, ale najpierw wypij herbatę - uśmiechnęła się słabo, a ja posłusznie dokończyłem herbatę.
Wydostałem się z objęć mamy i odkładając kubek na stolik wyszedłem pokoju kierując się w stronę pokoju dziewczyny. Serce zabiło mi mocniej z tego stresu. Nie mam pojęcia co mam jej dokładnie powiedzieć, ale już się nie wycofam.
Zapukałem do jej pokoju, a słysząc ciche "proszę" wszedłem i ujrzałem dziewczynę, która siedziała na łóżku i robiła dziury w kartce długopisem. Posłała mi mordercze spojrzenie i wróciła co dziurawienia kartki. Wciągnąłem głośno powietrze zamykając za sobą drzwi.
- El ja... - nie dokończyłem bo dziewczyna mi przerwała. - Tym razem też ci nie uratowałam życia?! - gwałtownie wstała, a ja pokręciłem przecząco głową. - El uratowałaś i jestem ci ogromnie wdzięczny. Chciałem cię przeprosić za to w toalecie chciałaś dobrze, a ja powiedziałem ci takie okropne słowa. Wcale tak nie myślę nie wiem co we mnie wstąpiło - powiedziałem na jednym wdechu bojąc się, że dziewczyna mi przerwie.
- Przeprosiny nie wystarczą - skrzyżowała ramiona marszcząc brwi. - Ja... Jeszcze raz przepraszam - posłałem jej przepraszające spojrzenie, a ta przewróciła oczami. - Okej to teraz możesz już sobie iść - uśmiechnęła się sztucznie wskazując ręką na drzwi.
Spuściłem głowę i już miałem wychodzić, ale przypomniałem sobie martwą Max u Vecny. El napewno chciałaby to wiedzieć, wiem jak bardzo ważna jest dla niej Max.
- Po drugiej stronie widziałem Max - odwróciłem się w jej stronę, a ona pokręciła głową chcąc zrozumieć o co mi chodzi. - Co? - zmarszczyła czoło podchodząc do mnie. - Byłem w takim miejscu gdzie wszędzie było czerwono i lewitowały fragmenty domu - wytłumaczyłem jej, a dziewczyna pokiwała głową rozumiejąc o jakie miejsce mi chodzi.
- Widziałem martwą Max... Była przywiązana do pnączy na jednej ze skał - przełknąłem ślinę, a szatynka zaczęła przygryzać wargi. - Co to oznacza? - kolejny raz pokręciła głową intensywnie myśląc. - Max tak naprawdę nie żyje... Przywróciłaś do życia tylko jej ciało, a jej umysł nie żyje... - wyszeptałem, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Dzwoń do reszty, a ja zadzwonię do Lucasa - popchnęła mnie w stronę drzwi, a ja posłusznie pokiwałem głową. Sięgnąłem po telefon i w pierwszej kolejności zadzwoniłem do Wheeler'ów jednak coś mi przeszkodziło. Do chaty wbiegła zdyszana Nancy w potarganych włosach, a za nią Jonathan. Odłożyłem słuchawkę i marszcząc brwi podszedłem do drzwi. - Mike zaginął... - odezwała się, a w jej oczach mogłem zauważyć kilka łez.
Otworzyłem szeroko usta, a moje serce zabiło szybciej. Jak to Mike zaginął? Zacząłem się strasznie martwić, a co jeśli stała mu się krzywda? Poczułem jak zbiera mi się na płacz. Chciałem się coś odezwać, ale wielka kula w gardle mi to umożliwiła.
Stałem jak zamrożony na środku salonu. Strach o Mike'a wypełnił całe moje ciało. Czułem jak nogi się pod mną uginają, a mi robi się strasznie słabo. - Jak to zaginął? - wreszcie zdołałem coś powiedzieć. - Dzisiaj rano nie było go w pokoju. Zaczęliśmy go szukać przez jakieś dwie godziny, ale nic z tego - załamana usiadła na kanapie.
CZYTASZ
You are late |BYLER|
Genç KurguKiedy Mike nie odwzajemnia uczuć Will'a ten zakochuje się w kimś innym...