Rozdział 19

457 27 44
                                    

Pov: Mike

Po wczorajszej kłótni z Will'em nie zmrużyłem oka. Ciągle myślałem o szatynie i o tym jak głupio się zachowałem, zapominając o jego urodzinach.

Jak mogłem zapomnieć o urodzinach swojego najlepszego przyjaciela? Nie ma tutaj żadnego wytłumaczenia. Po prostu jestem dupkiem.

Chcę mu wreszcie wyznać co czuje, bo skrywanie tego w środku jest cholernie męczące. Ale ja nie wiem jak mam mu to powiedzieć potrzebuje z kimś porozmawiać na ten temat.

Sięgnąłem po krótkofalówkę i zadzwoniłem do El jednak po drugiej stronie usłyszałem głuchą ciszę. Bardzo możliwe, że dziewczyna zgubiła krótkofalówkę, albo jest zepsuta. Nie pozostaję mi nic innego jak tylko udać się do domu Hoppera.

Schodząc na dół od razu usłyszałem Argyle'a, który intensywnie rozmawiał z moim tatą. Widząc minę mężczyzny mogłem wywnioskować, że jest bardzo niezadowolony jego obecnością. - Michael gdzie idziesz? - zakładając buty usłyszałem głos swojej mamy. - Do El - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Bądź przed piętnastą okej?

- Okej - odpowiedziałem i poszedłem po rower do garażu. Bardzo dawno na nim nie jeździłem, dlatego był strasznie zakurzony. Głośno westchnąłem i zacząłem go wycierać jakąś szmatką, która znajdowała się pod ręką. Kiedy udało mi się pozbyć większą ilość kurzu to wsiadłem i zacząłem jechać w stronę chatki Hoppera.

Jadąc pod sobą usłyszałem dźwięk zgrzytania. Spojrzałem w dół na wysuszoną trawę i rośliny. Niszczyły się, kiedy po nich przejeżdżałem. Spoglądając w górę zauważyłem wysuszone liście na drzewach, które kolejno po sobie spadały. To już nie to samo Hawkins co kiedyś...

Przez wielką, czarną chmurę miasteczko stało się zdecydowanie za ciemne. Miało się wrażenie, że panuję tutaj wiecznie wczesny wieczór. Słońce nie było tutaj już widoczne...

Nim się zorientowałem dotarłem pod dom Hoppera. Niechlujne położyłem rower na trawę i zapukałem do drzwi. Po długich sekundach otworzył mi Hopper. Posłał mi to swoje spojrzenie, ale przyzwyczaiłem się, że mnie nie lubi.

- Jest El? - zajrzałem do środka. Moją uwagę przykuł Will, który rozmawiał o czymś z swoją mamą. - Co znowu chcesz od mojej córki? Mam dosyć waszego związku.
- Zerwaliśmy i jesteśmy teraz przyjaciółmi - posłałem mu sztuczny uśmieszek. Mężczyzna otworzył szeroko swoje oczy. Zdecydowanie zdziwił się tą informacją i teraz nie wiem czy pozytywnie czy negatywnie, ale chyba to pierwsze.

- Okej - wzruszył ramionami, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Zdaje sobie sprawę jak bardzo pragnął naszego zerwania to teraz może się cieszyć.

Hopper zniknął za drzwiami, a po chwili wyszła El, która nie była w zbyt dobrym humorze. Zdaje sobie sprawę jaki jest tego powód. Jest załamana tym, że nie zdołała uratować Hawkins choć to nie jej wina. Starała się jak mogła by pokonać Vecne.

- Możemy porozmawiać? - zapytałem niepewnie. Nadal nie wiem czy to dobry pomysł. Ona ma wystarczająco problemów na głowie i nie chcę jej swoimi przytłaczać. - Zdaje sobie sprawę, że masz swoje problemy i...
- Oh Mike nie bądź głupi. Zawsze cię wysłucham - przerwała mi zamykając drzwi. Ze smutkiem spojrzała na czarne niebo i zaczęła iść przed siebie, a ja za nią.

- Potrzebuje twojej rady - odezwałem się po chwili milczenia. - Mike... Nie krępuj się i powiedz mi o tym - zauważyła moje zmieszanie i posłała mi ciepły uśmiech.

- Chodzi o Will'a... Ja go kocham i wczoraj chciałem mu to powiedzieć wtedy, kiedy wyszedł z piwnicy, ale za bardzo się boje. On ma chłopaka i do mnie już pewnie nic nie czuje... Mimo, że nienawidzę tego dupka Aiden'a to zależy mi na szczęściu Will'a i nie chcę tego niszczyć. El ja mam tego dość...

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz