Rozdział 18

495 33 103
                                    

Pov: Will

W złym humorze wróciłem do chatki. Kolejny raz pokłóciłem się z Mike'iem i czułem się z tego powodu okropnie, ale mam już go serdecznie dosyć. Ciągle ma jakiś problem do Aiden'a.

Kiedy drzwi od chatki otworzyły się od razu udałem się do łazienki. Chciałem teraz pobyć sam i uniknąć pytań dotyczących drugiej strony. Nadal nie wiem skąd wiem o tym, kiedy Vecna zaatakuje i jak on się czuje w danym momencie. Po prostu czuje to w karku. Nie jestem złupiony to jest oczywiste. Przykro mi się zrobiło jak mnie o to osądzili. Jestem na sto procent zdrowy.

Oparłem się rękoma o umywalkę i spuściłem głowę wpatrując się bezczynnie w jeden punkt. Odkąd przyjechałem do Hawkins moje samopoczucie strasznie się pogorszyło, ale nie chciałem nikomu mówić, ponieważ każdy ma swoje problemy.

Podniosłem swoją głowę wpatrując się w swoje odbicie lustrzane. Wyglądałem gorzej niż kiedykolwiek. Moje włosy były zdecydowanie przetłuszczone i nieogarnięte, a oczy spuchnięte i czerwone. Usta były strasznie suche. Czułem się i wyglądałem okropnie.

Westchnąłem wpatrując się w swoje odbicie. Dlaczego wszystko musi być takie trudne?

Nagle światło w łazience zamigotało, a ja przerażony rozejrzałem się wokół. Kiedy wróciłem wzrokiem na lustro zobaczyłem, że ściany i podłoga pokryte są pnączami. Nadal byłem w łazience, ale było tu inaczej. Śmierdziało i było tu bardzo przerażająco.

Nie to się nie dzieje! Nie możliwe, że znowu jestem po drugiej stronie. Proszę niech to będzie tylko kolejny, zły sen. Serce biło mi jak szalone, a ja z trudem łapałem oddech.

Pobiegłem w stronę drzwi, a otwierając je zobaczyłem salon w takim stanie jak łazienka. W domu było strasznie ciemno, a wszędzie roiło się od pnączy i kałuży krwi.

Pokręciłem swoją głową, a łzy strumieniem pociekły po mojej twarzy. Podbiegłem do drzwi wyjściowych, ale one były one przybite deskami. - Nie! - krzyknąłem przerażony. Próbowałem zniszczyć te deski, ale nic to nie dawało.

Patrząc przez okno zauważyłem całkowitą ciemność na zewnątrz i czerwone światło, a do tego błyskawicę.

Tak bardzo się bałem. Wróciłem w miejsce, którego nienawidzę. Ten potwór wystarczająco mnie skrzywdził. Nie chcę przechodzić przez to kolejny raz. Chcę żyć normalnie jak zwykły nastolatek, a nie zmagać się z potworami. Czym sobie zasłużyłem na taki los?

- Will - usłyszałem niski i przeraźliwy głos. Nieznajomy mi głos zaczął mnie przyprawiać o dreszcze. Nie należał do najprzyjemniejszych był strasznie przerażający. Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy zauważyłem nieznajomą postać, która powoli się do mnie zbliżała.

To coś było strasznie przerażające. Miał dwa metry i pokrywały go czerwone pnącza, które wiły się wokół niego. Miał okropnie długie ręce i szpony. Nie miał nosa, ale miał oczy i potrafił mówić. Jego chód był powolny. Wyglądało na to, że nigdzie mu się nie śpieszy.

Z tego co usłyszałem z opisu przyjaciół był to Vecna... Najpotężniejszy czarnoksiężnik, który sprawuje władzę nad wszystkim innymi stworzeniami z drugiej strony. Jest dużo gorszy od Łupieżcy Umysłów. Potrafi mordować nie ruszając się z miejsca, wchodzić do umysłu i wspomnień i inne gorsze rzeczy....

Wrzasnąłem wracając do rozwalania desek. Łzy rozmazywały mi obraz, a ja czułem, że zaraz odejdę od zmysłów. Czułem, że potwór znajduje się coraz bliżej mnie. Nie byłem w stanie rozwalić tych desek. Brakowało mi sił... Poddałem się czekając za swój koniec. Odwróciłem się w stronę potwora patrząc w jego straszne oczy, które nie wyrażały żadnych uczuć. Oparłem się bezwładnie o deski czekając na śmierć na którą chyba zasłużyłem...

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz