Rozdział 14

514 29 65
                                    

Pov: Mike

Nie pamiętam nawet, kiedy wczoraj zasnąłem. Dzisiaj obudził mnie hałas opon, które jechały po jakieś wyboistej powierzchni. Zdecydowanie nie lubiłem takiej jazdy. Leniwie uchyliłem swoje powieki i zauważyłem przed sobą pustynie. Czy ja jeszcze śnie? Moje powieki całkowicie się otworzyły, a ja mocno je przetarłem, cicho ziewając.

Ta noc zdecydowanie nie należała do najlepszych. Spałem oparty o szybę, przez co w moim kręgosłupie pojawił się ostry ból, który był wręcz do nie wytrzymania. Dodatkowo prawa strona mojego czoła, była cała odbita od okna i tak samo mnie mocno bolała.

Jechaliśmy po bardzo wyboistej drodze, a z racji, że Argyle jechał bardzo szybko samochód podskakiwał, co było bardzo niewygodne.

Przed nami znajdowała się pustynia. Rozejrzałem się po pustym terenie, który był pozbawiony jakiegokolwiek życia. Po środku nie było kompletnie nic prócz paru wyschniętych krzewów i dużej ilości piachu. Słońce na niebie było dosyć wysoko dlatego obstawiam, że jest już wczesne popołudnie.

Obróciłem się do tyłu, a moim oczom ukazał się Will, który wydawał się na strasznie zmęczonego. Leniwie oglądał widoki za oknem, przytulając do boku Aiden'a. Złapałem z nim kontakt wzrokowy, jednak nie na długo, bo od razu go przerwałem. Wczorajsza sytuacja nie należała do komfortowych, a ja nadal odczuwałem stres. Nie powinienem go dotykać, ale nie mogłem się powstrzymać.

- Dlaczego jesteśmy na jakiejś pustyni? - odważyłem się zapytać, a Argyle odchylił głowę do tyłu uśmiechając się od ucha do ucha. On jest takim psychopatą, ale w pozytywnym znaczeniu. Czy w ogóle psychopata może być pozytywny? No nieważne... W każdym razie ma specyficzne poczucie humoru.

- Jedziemy pod ten adres - odpowiedział. - Na pustyni? Jesteś pewien, że niczego nie pomyliłeś? - wstałem i sięgnąłem po mapę. Chłopak jest wiecznie naćpany, więc bardzo możliwe, że pomylił drogę, bo przecież niemożliwe, żeby tajny projekt Nina znajdował się na pustyni.

- Nie rób z niego głupiego, on jedzie dobrze. Coś ty myślał, że tajny projekt będzie w centrum? - Jonathan zaczął bronić swojego kumpla, a ja przewróciłem oczami. Dlaczego nigdy nie mogę mieć racji? Rzeczywiście taki projekt nie mógłby być w centrum, a pustynia wydaje się być dobrym miejscem do ukrycia go.

Usłyszałem cichy chichot za sobą dlatego też obróciłem się w stronę Will'a. Aiden łaskotał szatyna po szyi, a ten próbował się bronić co mu nie wychodziło. Will wyglądał naprawdę uroczo, ale Aiden już nie i cała ta ich "zabawa" była obrzydliwa.

- Możesz przestać się patrzeć? - blondyn uśmiechnął się sztucznie, a ja otworzyłem usta w celu powiedzenia czegoś, ale widząc wzrok Will'a nie mogłem nic z siebie wydusić tylko zacząłem zatracać się w jego pięknych oczach.

- Tam jest ołtarz! - Aiden wskazał ręką przód samochodu i zaczął się ironicznie śmiać. Will do niego dołączył, a ja zmieszany się odwróciłem. Tak bardzo mam ochotę pobić tego człowieka. - Co jest do cholery? - Argyle pochylił się nad kierownicą patrząc w jeden punkt. Jonathan do niego dołączył chwytając się za głowę.

Spojrzałem w to miejsce i zobaczyłem wielki wybuch. Pomarańczowo-szara kula ognia unosiła się nad lądem i z sekundy na sekundę rozpowszechniała się zajmując coraz większą powierzchnię.
 
Wyglądało to komicznie i przypominał mi wybuch z filmów wojennych. Było to niesamowite, ale zarazem niebezpieczne. Otworzyłem swoje usta z przerażenia, kiedy zauważyłem El, która stała kilka metrów przed tym niebezpiecznym zjawiskiem.

- Tam jest El! - krzyknąłem do długowłosego. Chłopak od razu przyśpieszył i zaczął kierować się w stronę dziewczyny. Byłem spanikowany do reszty. Dlaczego ona nie ucieka? Tak bardzo się bałem, że stanie się jej krzywda.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz