Rozdział 52

235 13 69
                                    

Pov: Will

Zamarłem wstrzymując oddech na długie sekundy, przez co zacząłem się dusić. Spodziewałem się, że ktoś mnie śledził rzecz jasna, ale najbardziej przerażały mnie zdjęcia, które zleciały na podłogę.

Głośno przełknąłem ślinę i schyliłem się podnosząc kilka zdjęć. Na jednym z nich byłem ja i Mike w galerii, kiedy to kłóciłem się z nim, że mnie ignoruje. Następne zostało zrobione, gdy siedziałem sam przy stoliku w salonie gier. Było dokładnie z takiej samej perspektywy, gdzie siedział ten podejrzany facet.

Teraz byłem pewien w stu procentach, że to on mnie śledził i robił zdjęcia...

W moich oczach pojawiły się łzy, a ręce okropnie mi drżały przez co prawie puściłem zdjęcia na podłogę. Gdy spojrzałem na trzecie zdjęcie głośno krzyknąłem odsuwając się w tył. To zdjęcie jest z przed kilku minut, jeszcze wtedy, kiedy Mike u mnie był i razem siedzieliśmy na kanapie. Ten mężczyzna przyszedł pod mój dom, po cichu skradł się do okna i zaczął robić mi zdjęcia, a ja nie zdawałem sobie z tego sprawy.

Natychmiastowo się otrząsnąłem i podbiegłem do drzwi zakluczając je na klucz. Całe szczęście zdążyłem w porę, bo kilka sekund później ktoś zaczął szarpać klamką, a ja byłem pewien, że to ten facet. Aiden napewno go tutaj przysłał i kazał mu mnie śledzić i robić te wszystkie zdjęcia z niewiadomo jakiego powodu.

Nie przypominam sobie, żeby blondyn miał znajomych, ale teraz wiem jak bardzo był mi obcy przez ten cały czas. On zna mnie na wylot, a ja nie miałem pojęcia o prawdziwej wersji jego dopóki nie został aresztowany przez Hoppera.

Podbiegłem do okien i szybko zasłoniłem zasłony, a następnie wbiegłem do swojego pokoju i zakryłem się kołdrą próbując opanować emocje co nie było takie łatwe, bo byłem bliski zawału.

Nie rozumiem dlaczego Aiden mnie prześladuje i sobie mnie nie odpuścił. Nie robię nic złego, jestem w szczęśliwym związku, to że jego chłopak umarł nie znaczy, że ma prawo wyżywać się na mnie i wszystkich innych wokół. Jest teraz w szpitalu psychiatrycznym, a lekarze starają się go wyleczyć. Dlaczego nie może spróbować żyć od nowa? Śmierć jego chłopaka nie jest żadnym usprawiedliwieniem.

Przypomniałem sobie przecież, że tajemniczy mężczyzna cały czas się kręcił wokół mojego domu jeszcze jak Mike był u mnie. Oznacza to, że mógł mu zrobić krzywdę...

Poderwałem się na równe nogi i zacząłem wybierać numer Wheeler'ów, ale przez moje drążące ręce musiałem wpisywać numer kilkakrotnie. W końcu mi się udało, a połączenie zostało odebrane po kilku sygnałach. - Karen Wheeler słucham? - usłyszałem, przyjazny głos mamy Mike'a. Głośno westchnąłem starając się przybrać normalny ton głosu.

- Dzień dobry... Mike jest w domu? - zacząłem nerwowo ściskać kabel od telefonu. - Tak przyjechał przed chwilą zawołać go?
- Nie... Nie trzeba tylko chciałem się dowiedzieć czy bezpiecznie dotarł do domu - odetchnąłem ulgą na myśl, że Mike'owi nic nie jest i jest bezpieczny w swoim domu. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś mu się stało.

- Wszystko okej? Brzmisz jakbyś zobaczył ducha - zmartwiła się kobieta. - Tak, wszystko u mnie okej... Dobranoc - odpowiedziałem i rozłączyłem się nie dając jej dojść do słowa. To chyba było niegrzeczne z mojej strony.

***

Kolejna nieprzespana noc za mną i kolejne problemy o imieniu Aiden. Życzenie śmierci nie jest w moim stylu, ale czasem sobie myślę jakby to było gdyby Eleven zabiła Aiden'a mocami. Chciałabym, żeby to nastąpiło tak szczerze.

- Nie wiem jak wy, ale ja myślę, że baba od matematyki jest w ciąży - siedziałem razem z przyjaciółmi na stołówce. Nawet nie wiem o czym rozmawiali, bo moje myśli znowu zajął Aiden... Wychwytywałem tylko pojedyncze słowa i nie udzielałem się tylko siedziałem w ciszy nerwowo tupiąc nogą.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz