34

64 3 17
                                    


Wiktor:

Benio poddał się leczeniu. Regularnie jeździ na chemioterapie. Bardzo go w tym wspieram razem z naszymi przyjaciółmi.

Szczególnie dzisiaj jest wyjątkowy dzień. Jest taki ponieważ mój Beniś ma dzisiaj urodziny.

Dlatego z tego okazji postanowiłem mu się oświadczyć. Miałem już dość czekania na odpowiednią chwilę.

Mieliśmy dzisiaj oboje wolne ale musiałem przed nim udawać że wybieram się na niespodziewany dyżur bo w bazie przygotowaliśmy małe przyjęcie urodzinowe.

Wziąłem prysznic potem ubrałem się i wyszedłem do łazienki. Poszedłem do kuchni gdzie siedział mój ukochany i jadł śniadanie.

B-Wiktor a ty gdzie się wybierasz?
W-Jak to gdzie na dyżur
B-Przecież masz wolne i mieliśmy spędzić ten dzień razem?
W-Wiem ale zadzwonił do mnie Artur i pytał czy nie przyszedł bym za niego bo on musi jechać z Patryczkiem do lekarza a ja się zgodziłem.
B-Okej...-powiedział ze smutkiem w głosie
W-Ale obiecuje że jak wrócę to jestem cały do twojej dyspozycji
B-Dobrze

Dałem mu buziaka i wyszedłem z domu. Wsiadłem do samochodu i skierowałem się do bazy.

Po dojechaniu na miejsce wysiadłem z samochodu i poszedłem do bazy. Byli już tam wszyscy nas przyjaciele.

Zaczęliśmy dekorować pokój socjalny ozdobami. Dziewczyny zajęły się jedzeniem.
Przyjaciele nic nie wiedzieli o moich zaręczynach.

Po półgodzinie wszystko było gotowe. Teraz wystarczyło ściągnąć tu Benia. To zadanie przypadło Ani.

Wzięła telefon do ręki i wybrała numer do Beniamina. Odebrał za pierwszy razem.

A-Cześć Benio-powiedziała przerażonym głosem
B-Cześć Ania, coś się stało?
A-No wiesz.... Wiktor miał wypadek...
B-Co?! Ale żyje?!
A-Tak to tylko skaleczenie ręki, ale znasz Wiktora zaczął panikować
B-Na pewno wszystko z nim w porządku
A-Tak, prosił byś przyjechał bo potrzebuje trochę czułości
B-Już jadę!-powiedział i się rozłączył

Teraz wszyscy ukryliśmy się żeby potem wyskoczyć i zaśpiewać mu sto lat. Po dziesięciu minutach usłyszeliśmy otwierające się drzwi i kroki.

Gdy Benio wszedł do socjalnego to wszyscy wyskoczyliśmy i krzyknęliśmy sto lat.
Benio był zaskoczony ale szczęśliwy.

Podszedłem do niego i namiętnie go pocałowałem. Zaczęliśmy śpiewać sto lat. Podczas śpiewania zauważyłem że Benio ma łzy szczęścia w oczach.

B-Dziękuje wam bardzo-powiedział wzruszony.

Sonia zaczęła rozdzielać tort. Starczyło kawałków dla wszystkich. Usiadłem na kanapie a obok usiadł mój ukochany.

Gdy zjedliśmy to Beniamin usiadł mi na kolanach i zaczął mnie łaskotać.

W-A to za co?-powiedziałem śmiejąc się
B-Wiktor kłamczuszku fajnie mnie tak okłamywać
W-W innym wypadku niespodzianka by się nie udała
B-Wiem o tym przecież tylko droczę się z tobą-powiedział miziając mnie po policzku

B-Eee.. Wiktor?
W-Tak?
B-Masz śmietanę na nosie
W-Serio nie zauważyłem

Benio wziął palcem śmietanę z mojego nosa a potem oblizał palec. Postanowiliśmy potańczyć.

Jednak po dłuższym czasie zauważyłem że w pomieszczeniu nie ma Beniamina. Postanowiłem pójść go po szukać.

Przy okazji postanowiłem też oświadczyć mu się. Po kryjomu wyjąłem z szafki pudełeczko w którym był pierścionek i schowałem do kieszeni po czym wyszedłem z socjalnego.

Czy to miłość? Beniamin x WiktorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz