Rozdział 9

7.3K 210 1
                                    

Ja wiem, że napisałam "kolejny rozdział będzie w weekend", ale na swoją obronę powiem, że rozdział ma prawie cztery tysiące słów więc mam nadzieję, że odpokutowałam swój grzech ze spóźnieniem się i mi wybaczycie. 

Miłego czytania Vida <3


Tak jak Lothair zapowiedział, pomógł jej z układaniem ubrań w garderobie, także zwracając uwagę na ilość jej sukienek i zapewniając ją, że tutaj nikt nie będzie wymagał od niej specjalnych strojów, nawet, jeżeli postanowi spędzić cały dzień w dresach. To samo tyczyło się fryzur czy makijaży. Według Włocha nie miała się do niczego zmuszać i robić to, na co miała ochotę, chociaż uważała, że mogą być to kolejne puste słowa, które będą tylko, aby ją sprawdzić.

Cały czas zachowywała czujność będąc gotową na każdy ewentualny atak, bo mężczyzna miał idealną sytuację, którą mógł wykorzystać. Jednak z biegiem czasu zauważyła, że jej mąż sam starał się utrzymywać dystans i dawał jej przestrzeń unikając kontaktu fizycznego. Przez całe dwie godziny ich głównym towarzyszem była cicha muzyka przecinająca ciszę, mimo, że brunet próbował ją wypełniać opowiadając o domu, kilka razy zadał jej także pytania, na które odpowiadała głównie krótkimi lakonicznymi odpowiedziami, które za każdym razem wywoływały w mężczyźnie ciche westchnięcia.

Dowiedziała się między innymi o zasadach panujących w posiadłości i stosunkach między ludźmi mieszkającymi w nim. Lothair objaśnił jej po krótce, co znajduje sią, na którym piętrze, obiecując, że jak tylko skończą oprowadzi ją po całej willi i wszystko szczegółowo pokaże, choć już teraz wspomniał o miejscach, w które nie powinna zaglądać sama, (mimo, że wątpiła, że kiedykolwiek odważy się samemu poruszać po posiadłości i raczej resztę życia spędzi w większości w sypialni). Brunet wspomniał także o osobach, do których może się zwracać o pomoc gdyby jego nie było obok.

- Chcesz może zjeść coś zanim oprowadzę cię po domu? – Uniosła delikatnie głowę do góry, gdy Lothair stanął przed nią. Zdążyła już zauważyć i nauczyć się, że nie przepadł on, a wręcz irytował się za każdym razem, gdy schylała głowę, więc nie chcąc oberwać za nieposłuszeństwo próbowała się przyzwyczaić do wpatrywania się przed siebie. Zwykle obierała jakiś punkt znajdujący się w pokoju skupiając na nim swój wzrok, gdy jednak sylwetka mężczyzny na to nie pozwalała, swoje oczy kierowała na jego obojczyki, które znajdowały się idealnie przed nią ze względu na różnicę wzrostu.

- Nie, dziękuję – odpowiedziała cicho, co wyrwało kolejne westchniecie z jego ust.

- Jesteś pewna? Mało zjadłaś na śniadanie, wczoraj na uroczystości też, a obiad powinien być już gotowy. Jeżeli boisz się swojego ojca to spokojnie nie ma go w posiadłości – mruknął mężczyzna, przeczesując dłonią czarne włosy, jednak, gdy dziewczyna potwierdziła swoją decyzję skinieniem głowy, dodał – Jak zgłodniejesz lub zmienisz zdanie to po prostu powiedz – dziewczyna przytaknęła, dając znać, że rozumie.

Tak, więc przez kolejne godziny brunet oprowadzał ją po willi, wszystko dokładnie tłumacząc oraz przedstawiając jej najważniejszych pracowników. Poznała, więc Penelope, która była starszą kobiet odpowiedzialną za prawidłowe funkcjonowanie domu oraz mężczyznę, który zarządzał ochroną całego terenu jak i całej rodziny Diavollo. Mijali także wielu innych pracowników, który witali się z jej mężem skinieniem głowy lub cichym „dzień dobry". Sam Lothair raczej nie zwracał na nich większej uwagi będąc skupionym na niej i dorzucaniu swoich komentarzy do osób czy pomieszczeń, które mijali, a których było mnóstwo.

Zaczynając od piętra gdzie znajdowały się głównie sypialnie oraz pokoje gościnne oraz część należąca do jej męża. Na parterze oprócz dużej jadalni, w której była już wcześniej mieściła się także kuchnia, w której kręciło się kilka osób, a także otwarty i przestronny salon. Resztę parteru zajmował korytarz prowadzący do pokoi dla pracowników. Ostatnim z pomieszczeń tam był gabinet Luigiego Diavollo.

PromessoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz