Rozdział 28

8.1K 212 33
                                        

Westchnął cicho, powoli podnosząc się z łóżka. Nie chciał przypadkowo obudzić blondynki, która niedawno zasnęła w jego ramionach, wykończona wszystkimi emocjami.

Gdy kilka godzin wcześniej przekazała mu wszystkie najważniejsze informacje wpadła w panikę. Starał się ją uspokajać jednak nie było to takie proste. Cały czas gorączkowo powtarzała, że przeprasza, chociaż jego zdaniem nie miała, za co. Na początku próbował wytłumaczyć jej, że to wszystko nie było jej winą, jednak nie przynosiło to rezultatów, a ona była jakby w transie. Dlatego ostatecznie próbował znaleźć inny sposób, żeby uspokoiła się. Wiedział, że nie powinien się do niej zbliżać i naruszać jej przestrzeni, bo najprawdopodobniej skończyłoby się pogorszeniem jej stanu.

Postanowił, więc po prostu usiąść na podłodze. Zajął miejsce przy jednym z regałów tak, aby mieć ją cały czas na oku, jednocześnie dając jej dużo przestrzeni oraz ewentualną drogę ucieczki. Chciałby wiedziała, że nikt jej nie zaatakuje oraz nie zagraża jej w żaden inny sposób, a jeżeli chciałaby tylko opuścić pomieszczenie to nikt nie będzie jej powstrzymywać.

Nie miał pojęcia ile czasu spędził w jednej pozycji, siedząc na twardej podłodze, jednak późniejszy ból kręgosłupa był tego warty, ponieważ przyniosło to upragnione rezultaty. Stopniowo się uspokajała, a jej oddech się normować, pozwoliła mu się także do siebie zbliżyć i trzymać w ramionach, a następnie wyraziła niemą zgodę na to, aby zaniósł ją do ich sypialni gdzie nie wypuszczając jej ze swoich objęć, cierpliwie czekał aż jej ciało całkowicie się rozluźniło, a ona sama zasnęła.

Naprawdę nie chciał przerywać tego momentu, gdy w końcu mógł bezkarnie obejmować swoją żonę bez obawy, że wywoła tym jej strach. Jednak musiał ją na chwilę zostawić, aby porozmawiać ze swoim bratem. Przed wyjściem z sypialni, ostatni raz popatrzył na sylwetkę blondynki leżącą w jego łóżku, po czym skierował swoje kroki w stronę gabinetu. Liczył, że uda mu się załatwić wszystko na tyle szybko, aby wracając do sypialni nadal zastać śpiącą dziewczynę.

* * *

- Czyli co teraz masz zamiar zrobić? – Zapytał szatyn uważnie się w niego wpatrując. Choć starał się nie pokazywać prawdziwej reakcji na to, co przed chwilą usłyszał i zachować spokój, nie do końca mu się to udawało.

- Na ten moment nie mam pojęcia – westchnął w odpowiedzi starszy z braci stojący przy oknie tyłem do swojego rozmówcy.

- Ja mam pomysł. Wlecimy tam i rozstrzelamy wszystkich, a tego idiotę przywieziemy ze sobą i rozprawimy się po naszemu – stwierdził Lochlan.

- Uwierz, że gdyby to było takie proste to nie stalibyśmy teraz tutaj a byli w samolocie lecącym do Portugalii, razem z najlepszymi ludźmi. Jednak nie mogę tego w taki sposób rozwiązać, wypowiadając wojnę Salvadorowi i jego bandzie. Jego córka jest moją żoną, ślub przypieczętował sojusz. Gdybyśmy go zerwali mógłby zażądać sprowadzenia Azurri do siebie, a do tego nie chcę dopuścić wiedząc, co będzie ją tam czekać – mruknął brunet, przymykając delikatnie powieki, nagle na jego ramiona spadły kolejne kilogramy zmartwień i problemów do rozwiązania.

- Złamał tą jebaną umowę – wykrzyknął szatyn, podnosząc się ze swojego miejsca – Pozwalał ją wykorzystywać, licząc, że nigdy nie wyjdzie to na jaw – tym właśnie różnił się od starszego brata, był o wiele bardziej porywczy.

- Jest to słowo przeciwko słowu, nie mam dowodów, że wiedział o tym. Portugalia może nie jest najsilniejsza, ale zawiązała ostatnio kilka znaczących sojuszy między innymi z Hiszpanią. Rosja od lat w ich klubach pierze pieniądze, więc też pewnie są między nimi jakieś układy. Wejście z nimi w otwarty konflikt w tym momencie byłoby głupotą, szczególnie, że „Camorra" i „Sacra Corona Unita"* nie zaakceptowały jeszcze faktu, że na czele „Cosa Nostry" stoi nowy Capo i wstrzymały współpracę wewnątrz Włoszech. – Odpowiedział spokojnie brunet.

PromessoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz