Rozdział 5

6.9K 214 17
                                    

Była dziwnie zagubiona i zdezorientowana, nie miała pojęcia jak ma się zachować. Myślała, że Lothaire zachowywał się w jej stosunku uprzejmie tylko i wyłącznie ze względu na ilość ludzi, którzy nie należeli do mafijnego półświatka, dla których sytuacja mogłaby być dziwna. Jednak, gdy w nocy opuszczali malowniczą posiadłość, w której odbywała się ceremonia nie zmienił swojego zachowania. Prowadził ją obejmując delikatnie w talii, a na jej ramiona założył swoją marynarkę samemu pozostając w samej czarnej koszuli. Otworzył jej drzwi jednego ze stojących na podjeździe aut, czekając aż upora się z suknią i wsiądzie, po czym samemu zajął miejsce obok niej dając znać kierowcy, że może ruszyć. Siedział obok niej na tylnym siedzeniu jednak zachowywał odstęp od niej, nie szukał z nią żadnego zbędnego kontaktu fizycznego.

-Jedziemy teraz do mojego rodzinnego domu – odezwał się brunet po chwili ciszy, na co ona przeniosła na niego swoje spojrzenie – Będziemy tam chwilowo mieszkać dopóki nasza posiadłość nie skończy remontu, a ja nie przejmę całkowicie władzy nad biznesem – czuła na sobie jego uważne spojrzenie, – ale spokojnie będziemy mieli własną przestrzeń i prywatność, a do naszej części mało, kto może zaglądać, więc będziemy mieli spokój. W domu mieszaka jeszcze moja rodzina, za to w przybudówce znajdują się pokoje dla ludzi pracujących, których praca wymaga żeby byli na miejscu przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, oraz pokoje niektórych ochroniarzy – dodał, na co pokiwała głową ze zrozumieniem.

Choć nie rozumiała, dlaczego cały czas używał pojęcia „nasza", przecież nie było żadnych „nas". Całe to małżeństwo było ustawione, a on najpewniej wolałby ożenić się z kimś, kogo znał i kochał. Więc dlaczego tak dziwnie ją traktował? Dlaczego jeszcze jej nie uderzył, nie zostawił na jej skórze fioletowych śladów, nie zwyzywał jej utwierdzając ją w przekonaniu, że jest tylko zabawką w jego rękach.

- Ej laleczko prosiłem cię żebyś na mnie patrzyła – mruknął mężczyzna, jednak, gdy ona nadal nie podniosła na niego wzroku, wyciągnął w jej stronę rękę.

Zadziałała instynktownie, odwróciła twarz, kuląc się jak najbardziej była w stanie chcąc uniknąć uderzenia. Jednak brunet, nie zamachnął się, westchnął jedynie delikatnie chwytając za jej podbródek i podnosząc jej głowę tak, aby musiała patrzeć na niego.

- Teraz grzecznie patrz na mnie i posłuchaj uważnie – powiedział, gdy otworzyła oczy spoglądając wprost na niego – Nie mam zamiaru cię bić, nie masz powodów żeby się przede mną chować, kulić albo ode mnie uciekać. Nie zrobię ci krzywdy laleczko – powiedział, przejeżdżając kciukiem po jej skórze – Zrozumiałaś? – Zapytał ją, a jego spojrzenie stało się intensywniejsze.

- Tak zrozumiałam, przepraszam – mruknęła w odpowiedzi, starając się utrzymać wzrok na jego twarzy.

Ta sytuacja nie była dla niej w ogóle komfortowa. Bała się mężczyzny, który, mimo że powiedział, że nie ma zamiaru jej bić mógł przecież zrobić dużo innych rzeczy, które bolałyby podobnie albo jeszcze bardziej. Zastygła w bezruchu pozwalając mu trzymać swoją twarz, choć wszystko w niej krzyczało żeby uciekała jak najdalej. Jednak paraliżujący strach przeważał nad tym uczuciem.

- Nie musisz mnie za wszystko przepraszać – westchnął puszczając jej podbródek.
Kiwnęła głową na znak, że rozumie, po czym wróciła do wpatrywania się w widok, który rozciągał się za oknem samochodu. Choć była noc musiała przyznać, że Włochy były piękne i może na pierwszy rzut oka wydawało się, że nie różnią się zbytnio od jej rodzinnej Portugalii to prawda była taka, że kraj ten był unikatowy i bardzo klimatyczny.

Miała nadzieję, że brunet nie będzie chciał już z nią rozmawiać. Obserwowała jak krajobraz za oknem powoli się zmieniał. Gęste zabudowania ustępowały rozległym pustym przestrzenią z pojedynczymi wolnostojącymi domami. Budynki tutaj różniły się od tych, które obserwowała, gdy przejeżdżali przez centrum Palermo. Wyglądem przypominały bardziej wille niż domy, nasuwające na myśl pewien luksus i bogatych ludzi. Taka też była posiadłość, pod którą się znaleźli. Auto zatrzymało się na podjeździe przed ogromnym, kamiennym budynkiem znajdującym się na wzniesieniu.

PromessoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz