Nie było go od czterech dni. Dziewięćdziesiąt sześć godzin, podczas których ich kontakt ograniczał się do wiadomości, które jej wysyłał. Pisał do niej każdego ranka i wieczoru życząc miłego dnia albo dobrej nocy. Często także zadawał pytania, na które lakonicznie odpowiadała. Wczorajszego dnia także do niej zadzwonił niejako zmuszając do przeprowadzenia z nim rozmowy.
Rozmawiali całe dziesięć minut jednak jak na nią było to zadziwiająco dużo. Wiedziała, że chciał, aby mówiła i starała się to robić jednak często przychodziło jej to z trudem. Lothair jednak okazywał jej wiele cierpliwości i wyrozumienia, nie zmuszał jej do wypowiadania słów, ale także sprytnie manewrował rozmową tak, aby krótkie odpowiedzi były niewystarczające. Nadal bała się pytać i prosić, chociaż coraz częściej w jej głowie pojawiały się głosy, które zachęcały ją do zadania jakiegoś pytania albo wypowiedzenia prośby.
Nie mogła także zaprzeczyć, że zaczęła czuć się w jego towarzystwie coraz swobodniej, nie schylała głowy, gdy tylko pojawiał się w zasięgu jej wzroku i potrafiła odwzajemnić krótkie spojrzenia bez obawy, że spotka ją za to kara. Delikatny dotyk, którym ją obdarzał też nie wydawał jej się taki przerażający jak prawie trzy miesiące wcześniej. Gdy rano się budziła często była w jego objęciach, choć gdy kładła się spać znajdowała się na samym skraju łóżka jak najdalej od niego.
Zdążyła przyzwyczaić się już do nowego miejsca i ludzi, choć jej dni mogłyby wydawać się nieco monotonne ona tak na nie, nie patrzyła. Malownicze poranki po śniadaniu często spędzała z Lucią przy kawie przechadzając się po ogrodach, lub pomagając w ogrodzie. Zabierała także Safire na spacery. Popołudniami zaszywała się z książką w bibliotece, albo zwiedzała Palermo i okolice z Amadeą, która pokazywała jej piękne miejsca, czasami wybierały się do różnych klimatycznych kawiarni, albo spacerowały plażą.
Wieczory za to spędzała bardzo często w towarzystwie Lothaira często po prostu trwali w ciszy, ona czytając książkę, a on wypełniając dokumenty. Innym razem oglądali filmy, przy których brunet zawsze wkurzał się na kota, który polubił rozkładanie się na środku łóżka. Zabrał ją także na kilka kolacji do pięknych włoskich restauracji.
Temat tego, co działo się w Portugalii, nie został poruszony ani razu przez te dwa tygodnie, co było dla niej pewnego rodzaju ulgą. Nikt nie patrzył na nią krzywo, nie próbował wyciągać z niej jakichkolwiek informacji i innych szczegółów, a wszystko zdawało się być bez zmian. Nie miała pojęcia ile osób wiedziało o tym wszystkim, ale musiała przyznać, że jak na razie bardzo dobrze maskowali się z tą wiedzą.
- Jak się czuje moja bratowa? – Jej chwilę spokoju z książką w ręce i kotem na kolanach przerwało nagłe i gwałtowne wtargnięcie Lochlana do biblioteki. Zerknęła ostatni raz na zapisane tuszem kartki papieru orientując się, że nawet nie miała pojęcia, co czytała, przez pogrążenie się w myślach, po czym przeniosła swój wzrok na szatyna.
- Dobrze? – Odpowiedziała nie pewnie, będąc zaskoczoną niespodziewanym i dziwnym pytaniem.
- To było pytanie czy odpowiedź? – Zapytał, stając kilka kroków przed nią.
- Odpowiedź – mruknęła dziewczyna.
- Świetnie – Włoch klasnął energicznie w dłonie, powodując, że śpiący do tej pory kot obdarował ich otworzeniem oka – O wąż tu jest.
- To kot – wtrąciła blondynka, odkładając książkę na stojący obok stolik.
Jej relacja z młodszym bratem Diavollo znacznie różniła się od tej z jej mężem. Lochlan był specyficzny, wykazywał się zadziwiającymi pokładami energii, potrafił bardzo dużo mówić i miała wrażenie, że przyciągał każdego do siebie. Tak naprawdę jakby ich nie znała to nigdy nie powiedziałaby, że stojący przed nią mężczyzna jest bratem Lothaira biorąc pod uwagę same cechy charakteru. Bo z wyglądu owszem byli podobni.

CZYTASZ
Promesso
RomanceMiała sześć lat gdy padła decyzja o wydaniu ją za mąż. Wszystkie lata swojej młodości spędziła pośród marmurowych ścian portugalskiej willi ze świadomością, że została sprzedana siedem lat starszemu mężczyźnie. Mężczyźnie, który w przyszłości miał z...