Rozdział 41

6.8K 245 22
                                        

I jak tu go nie kochać?

Ciutkę opóźniony bo miał być wczoraj, ale mam nadzieję, że wybaczycie :>
Miłego czytania
Vi <3


- Czerwony czy różowy? - Zapytał, zwracając jej uwagę.

Blondynka jedynie parsknęła cichym śmiechem zauważając na ekranie dwa sweterki. Był prawie środek nocy, a ona nie była w stanie uwierzyć, że od kilku godzin siedziała na kolanach swojego męża w jego gabinecie i wybierała najróżniejsze rzeczy do ich wspólnego mieszkania - Albo wiesz, co biorę ten czerwony, zachowam resztki godności, ale i tak masz o tym nikomu nie mówić – stwierdził po chwili, dodając ubranie do koszyka, na co ona nie wytrzymała zaczynając się po prostu śmiać - Uwielbiam twój śmiech i naprawdę mam nadzieję, że będę mógł słuchać go jak najczęściej - czuła jak na te słowa na jej policzkach rozlało się ciepło - twoje rumieńce też uwielbiam.

Nadal nie była przyzwyczajona do tego typu komplementów. Owszem nie była w jego towarzystwie już tak spięta i niepewna, pozwalała sobie na coraz więcej swobody jednak nadal nie potrafiła odpowiednio zareagować na takie wypowiedzi usłyszane z jego ust.

- Nad czym myślisz? - Zapytał brunet powodując, że na niego spojrzała. Od kiedy odważyła się pierwszy raz na dłużej zawiesić na nim wzrok polubiła obserwowanie go podczas najmniejszych czynności. Takich jak teraz, gdy wpisywał odpowiednie dane na komputerze, aby zamówić swoje zakupy.

- O tym, że mężczyzna, który miał być największym koszmarem mojego życia, capo włoskiej family Cosa Nostry, właśnie zastanawiał się nad kupnem różowego sweterka dla mojego kota, po czym stwierdził, że kupuje jednak czerwony żeby zachować resztki godności - stwierdziła posyłając mu delikatny uśmiech, na co on zmrużył niebezpiecznie oczy. Być może powinna się teraz przestraszyć, schylić głowę i przepraszać - najlepiej na kolanach jednak bez problemu udało jej się wychwycić delikatne uniesienie się kącików jego ust, co wskazywało na jego rozbawienie jej słowami.

- Przypomnij mi proszę, kiedy z bojącej się własnego męża kobiety zaczęły wyłaniać się rogi – mruknął retorycznie, składając na jej czole pocałunek.

- To źle? - Zapytała niepewnie patrząc na niego uważnie, nadal w jej głowie pojawiało się dużo myśli mówiących jej, że źle postępuje.

- Nie, to bardzo dobrze laleczko - stwierdził pewnie układając obie ręce na jej ciele i przesuwając ją tak, aby siedziała na nim okrakiem - Cieszę się, że postanowiłaś się, chociaż trochę przede mną otworzyć, że nie boisz się mnie, mojego dotyku czy rozmowy. I mam nadzieję, że z biegiem czasu zdołasz mi zaufać oraz otworzysz się na mnie, ale spokojnie nigdzie nam się nie spieszy, będę czekać tyle ile będzie trzeba - zapewnił.

- Już ci zaufałam - wtrąciła nagle, sama nie wiedząc, dlaczego to zrobiła - Jesteś pierwszą osobą, którą naprawdę obdarzyłam zaufaniem. I choć trochę dziwnie się z tym czuję, to wiem, że nie jesteś tak zły, na jakiego wszyscy cię kreują. Nadal trochę się boję, ale ten niepokój będzie mi pewnie towarzyszył przez większość czasu. Zwykle wszyscy mężczyźni od zawsze wzbudzali we mnie przerażenie i panikę, ale cieszę się, że ty nie jesteś jednym z nich - zakończyła sama będąc zaskoczona swoim wyznaniem. Ona nie prowadziła takich rozmów z nikim i raczej była słaba w nich, ale liczyła, że mimo to brunet postanowi to docenić.

- Kurwa kochanie - westchnął mężczyzna przyciągając ją bliżej siebie - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że odważyłaś się mi to powiedzieć i obiecuję, że nie masz powodów żebyś musiała się mnie obawiać. Zrobię wszystko abyś nie straciła do mnie tego zaufania, a wręcz przeciwnie zaufała całkowicie i stuprocentowo tak jak ja tobie - stwierdził składając na jej ustach krótki, słodki pocałunek.

PromessoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz