Rozdział 38

7K 211 4
                                        

Nie wiem taki mech ten rozdział, ale przydałoby się coś wstawić.
Miłego czytania 
Vi. 

 

Im więcej dni mijało tym bardziej zauważył błąd, który popełnił. Pluł sobie w brodę, że tak bardzo się pośpieszył. Jednak zrozumiał to zbyt późno, gdy jego kobieta znów zaczęła się od niego odsuwać.

Próbował robić wszystko, aby do tego nie dopuścić, jednak nic nie działało. Coraz częściej budziła się w nocy, nie mogą spać przez koszmary, które ją nawiedzały. Na jego dotyk nie wzdrygała się i nie reagowała strachem jak na początku, ale odsuwała się za każdym razem, gdy chociażby przypadkowo ją dotknął. Znów ograniczyła także ilość wypowiedzianych słów i przez większość czasu po prostu milczała, unikając rozmowy, a on czuł się w tym wszystkim nieco bezradny.

Był naprawdę zmęczony wszystkim, co się działo, większość dnia i noce spędzał w gabinecie z niewielkimi przerwami, które w całości poświęcał swojej żonie. Musiał, bowiem ustalić najlepszy plan działania tak, aby jak najskuteczniej, najprościej i najszybciej mógł pozbyć się portugalskiej organizacji. Wykonywał masę telefonów i zdołał wysłać do rodzinnego państwa Azurri swoich ludzi, tak, aby zbierali dla niego potrzebne informacje, pozostając przy tym niezauważeni. Jednocześnie cały czas pozostawał w kontakcie z Castielem, który pałał nie mniejszą nienawiścią do Cacharro, co on. Zdołał poznać szczegóły całej sprawy i zlecił znalezienie wszystkich informacji o nowej partnerce Salvadora, licząc na to, że znajdzie cokolwiek, co mogłoby ułatwić mężczyzną poznanie ostatnich lat życia tajemniczej kobiety i motywy nią kierujące.

Robił wszystko, co w jego mocy jednak nadal miał wrażenie, że było to niewystarczające i mógł robić więcej. Jego plany powolnego oswajania się z rolą bosa centrum włoskiego półświatka wymknęły mu się z rąk szybciej niż by chciał i postawiły przed prawdą i realiami takich zadań. Starał się mimo to pokazać, że wie, co ma robić i nie dawać swoim ludziom powodu, dla którego mieliby się od niego odwracać.

Westchnął, przecierając twarz ze zmęczenia. Choć zegarek wskazywał dopiero godzinę ósmą po południu on miał ochotę jedynie na pójście spać. W gabinecie, bowiem siedział od godziny szóstej rano z niewielkimi przerwami, podczas których próbował nakłonić swoją żonę do spędzenia z nim, chociaż chwili czasu lub rozmowy.

Przeniósł swój wzrok na ekran komputera, który idealnie przedstawiał widok na człowieka, który wynajął całą restaurację, aby zjeść kolację ze swoją kobietą. W normalnych okolicznościach scena ta – wyjęta niczym z romansu – mogłaby być uznana za całkiem romantyczną, jednak tej sytuacji daleko było do normalności. Nowa wybranka Salvadora Cacharro była niezaprzeczalnie ładną kobietą, przynajmniej do momentu aż Portugalczyk nie zaczął opłacać jej operacji plastycznych. Brunet miał wrażenie, że przetestowała minimum połowę zabiegów powiększania, które oferowały kliniki zajmujące się medycyną estetyczną i nie tylko.

Westchnął, przeklinając fakt, że żadnemu z jego ludzi nie udało się jeszcze założyć podsłuchu, który mógł być kluczowy w takich sytuacjach. Sięgnął dłonią po kieliszek wina, nie zwracając nawet uwagi na otwierane drzwi pomieszczenia. Zdążył przywyknąć do tego, że jego brat raczej nie miał zamiaru wykazywać odrobiny dobrych manier, aby zapukać.

- Wiadomo coś? – Zapytał na wstępie szatyn zamykając za sobą drzwi. On jedynie w odpowiedzi pokręcił głową, obserwując postacie widoczne na ekranie – Dzisiaj wino? W francuza się zmieniasz? – Zapytał zaczepnie Lochlan przysuwając drugie krzesło bliżej biurka, aby także móc obserwować transmisję na żywo.

- Poczucie humoru, a raczej jego brak definitywnie odziedziczyłeś po ojcu.

- Spoko, ty zrzędliwość po babci, a ci tego nie wypominam – wzruszył ramionami młodszy z braci, chwytając w dłoń kieliszek wina i wypijając całą jego zawartość na raz – Boże, jakie nie dobre, jak ktokolwiek normalny może coś takiego pić? – Zapytał, krzywiąc się.

PromessoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz