Rozdział 46

3.8K 166 8
                                    

Oczywiście, że tamten epilog był tylko pięknym żartem na prima aprilis, ale z przykrością muszę oznajmić, że do takiego prawdziwego epilogu zostało nam niedużo czasu.

Miłego czytania 
Vi <3




- Trochę tu pudeł, ale mam nadzieję, że szybko się rozpakujemy - rzucił brunet, obejmując ją.

Kilkanaście minut temu oficjalnie przeprowadzili się do własnego miejsca na ziemi. Tylko oni we dwójkę oraz ich kot. Liczyła, że właśnie tutaj będzie mogła rozpocząć wszystko od nowa, zostawiając przeszłość ze sobą.

- Mam do ciebie niespodziankę - stwierdził Lothair, posyłając jej tajemniczy uśmiech - tak w sumie to nawet dwie niespodzianki - złożył pocałunek na jej czole, po czym chwycił ją za rękę ciągnąc w stronę tylnego wyjścia z budynku.

Mężczyzna poprowadził ją w stronę schodków biegnących w dół kamiennego zbocza, na którym stał ich dom. Stanął przed samym zejściem układając ręce na jej talii i podnosząc. Ona wręcz automatycznie objęła swoimi rękami jego szyję, a nogi zacisnęła wokół jego bioder.

- Zamknij oczy - nakazał robiąc kilka kroków w dół – obiecuję, że cię nie puszczę – przysiągł, widząc jej niepewne spojrzenie.

Zaufała mu jednak i przymknęła oczy wtulając głowę w jego klatkę piersiową tak, aby miał pewność, że nie podgląda. Czuła każdy krok, który wykonywał i liczyła w myślach schodki, po których schodził. Wyczuła moment, w którym zatrzymał się, a do jej uszu dotarły dziwne odgłosy, które była w stanie porównać do uderzenia czymś twardym o ziemię.

- Postawię ci teraz na ziemi, ale nie otwieraj oczu proszę - powiedział Lothair, po czym delikatnie opuścił ją na ziemię.

Nadal nie miała pojęcia, do czego mogłaby przypasować ten odgłos, jednak, gdy po chwili usłyszała także rżenie koni. Mocniej zacisnę oczy, a na jej usta wygięły się delikatny uśmiechu.

- Kurwa, liczyłem, że chociaż przez chwilę będą cicho i będą współpracować – westchnął brunet i wyczuła jak stawał za nią, żeby kolejne słowa wyszeptać do jej ucha – Możesz otworzyć oczy.

Od razu to zrobiła, mrugając szybko kilka razy, żeby przyzwyczaić się do jasnego światła, od którego przez te kilka chwil się odcięła. Gdy jej wzrok się wyostrzył i zauważyła przed sobą znajomą czarną głowę niemal pisnęła z radości, rzucając się w stronę boksu.

Objęła szyję zwierzęcia rękami, a w jej oczach zabłyszczały łzy. Nie mogła uwierzyć w to, co się działo. Wzięła głęboki oddech mocniej wtulając się w sierść klaczy, której nie widziała od tak długiego czasu, a z którą łączyło ją tyle pięknych wspomnień.

Minęła dłuższa chwila, gdy odsunęła się kładąc dłoń płasko na pysku konia.

- Tęskniłam mała – wyszeptała, próbując powstrzymać łzy usilnie cisnące się do jej oczu.

Odeszła kilka kroków do tyłu, obracając się w stronę pozostałych dwóch boksów, w których także stały konie. Pociągnęła nosem, zaciskając oczy, pewna, że jest to tylko piękny sen, z którego zaraz się obudzi.

Nie było tak jednak, wszystkie trzy zwierzęta były prawdziwe i rżały radośnie, przebierając nogami w boksie. Powtórzyła swoje zachowanie z każdym rumakiem po kolei przytulając je i głaskając, nadal powstrzymując się przed totalnym rozklejeniem się.

PromessoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz