Rozdział 32

5.1K 186 12
                                    

Mała niespodzianka w środku tygodnia
Dobranoc i miłego czytania
Vi <3



- To nie jest dobry pomysł Loth – brunet miał ochotę przewrócić oczami na słowa swojego brata – I ja mówię ci to całkowicie serio. Każdy lekarz ci to powie.

- Ja jednak nie prosiłem cię o komentarz akurat na ten temat. I nie jesteś jeszcze lekarzem – skwitował.

- Super, świetnie, bardzo mnie cieszy fakt, że nie jestem jeszcze lekarzem, ale umiem ocenić sytuację. Nie powinieneś się teraz przemęczać i robić żadnego wysiłku fizycznego. Tak w sumie to powinieneś leżeć kurwa na łóżku i odpoczywać. - Lochlan nie dawał za wygraną, przeklinając upartość swojego brata.

- Leżałem.

- Jeden dzień. Następnego dnia o szóstej rano byłeś już na nogach! – Szatyn uniósł głos, wyrzucając ręce w górę, aby jeszcze bardziej okazać swoje niezadowolenie.

- Nie mogę zostawić tego wszystkiego w twoich rękach, bo jeszcze byś coś zjebał – wzruszył ramionami w odpowiedzi, wywołując jeszcze większe niezadowolenie młodszego z mężczyzn.

- Że co przepraszam bardzo? Jakoś byłeś nie przytomny i wszystkiemu podołałem, aż tak we mnie nie wierzysz?

- Jesteś moim bratem, stosuję zasadę ograniczonego zaufania – mruknął Lothair, co spowodowało pełne oburzenia prychnięcie szatyna – Sprzedałbyś to wszystko za carbonarę i dziwki, ze mną na czele – dodał.

- Spierdalaj. Niby starsze, ale intelekt ci nie przybył z wiekiem w genach też go nie odziedziczyłeś – odgryzł się Lochlan – zastanawiam się tylko jak twoja żona z tobą wytrzymuje.

- Widzisz nie dość, że ja mam żonę to ona jeszcze ze mną wytrzymuje, ty nie masz nawet dziewczyny, bo nikt by tego nie wytrzymał.

- Azurra ze mną wytrzymuje.

- Nie zaczynaj tego tematu – mruknął brunet, przymykając powieki.

- Pamiętasz jak kilka lat temu ci współczułem i mówiłem, że nie zazdroszczę? – Zapytał młodszy z braci, na którego ustach błąkał się uśmiech – Cofam te słowa, chciałbym być na twoim miejscu, to musi być zajebiste uczucie, mieć ją. – O Lochlanie Diavollo można było mówić sporo, ale każdy, kto znał go prywatnie wiedział jak bardzo uwielbiał droczyć się ze swoim rodzeństwem.

- Prosisz się o wpierdol – powiedział Lothair, rzucając bratu ostrzegawcze spojrzenie, które wywołało śmiech mężczyzny.

Brunet przymknął oczy, wzdychając głęboko. Obiecał sobie, że gdy tylko odzyska w stu procentach zdrowie i sprawność fizyczną po postrzale to jego brat naprawdę mocno oberwie. Jednak teraz musiał się uspokoić, bo jego stan nie pozwalał mu na takie aktywności.

Chociaż prawego prostego jestem w stanie wyprowadzić w sam środek jego mordy...

- Masz dla mnie jakieś ważniejsze informacje? – Zwinnie zmienił temat ignorując rozbawienie Lochlana.

- Jeżeli pytasz o Cachorro to niestety nie – odpowiedział szatyn nie rezygnując z uśmiechu błąkającego się po jego ustach – Kazałem się skupić na dokładnym przeanalizowaniu jego najbliższych ludzi i rodziny, bo tutaj byłaby najlepsza możliwość żeby uderzyć. Dodatkowo mają przejrzeć wszystko, co wiemy o Azurri, ale może być tutaj problem, biorąc pod uwagę to, że nawet osoby mieszkające z nim w domu nie zdawali sobie sprawy z tego, że była wykorzystywana – dodał nawiązując do prywatnego ochroniarza, którego podstawili Portugalczykom.

- Na pewno jest taka rzecz, której nie udało mu się w stu procentach zatuszować. Chcę wiedzieć o wszystkich jego słabych i mocnych stronach. Nie zaatakuję nie wiedząc wszystkiego.

PromessoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz