Próbowała, naprawdę próbowała skupić się na trzymanej w rękach grubej książce, jednak przyłapywała się na tym, że, mimo iż jej wzrok przesuwał się po literkach nie miała pojęcia, o czym tak naprawdę czytała. Od półtorej godziny znajdowała się w prywatnym samolocie jej ojca razem z nim samym oraz pięćdziesiątką ochroniarzy.
Za każdym razem, gdy ktoś przechodził obok jej siedzenia wzdrygała się próbowała ze wszystkich sił powstrzymać te odruchy, ale nie wychodziło tak jakby tego chciała. To było silniejsze. Powiedzenie, że się bała byłoby dość dużym uproszczeniem i niedopowiedzeniem, ona była przerażona. Wiedziała, że gdyby któryś z obecnych w maszynie mężczyzn chciał zrobić jej krzywdę nie miałaby żadnej drogi ucieczki. Choć tak naprawdę nigdy jej nie miała, ale sama świadomość, że znajdowała się wysoko nad powierzchnią ziemi, zamknięta w jednym pomieszczeniu z taką ilością osób było dla niej wręcz traumatyczne.
Ucieczka.
To słowo wbrew pozorom często pojawiało się w jej głowie i tak szybko jak się pojawiało tak szybko znikało. Wiedziała, co czekałoby ją gdyby to zrobiła. Nie zdążyłaby się dobrze oddalić, a ludzie jej ojca już byli by wysłani z misją sprowadzenia jej z powrotem do „domu". Potem zostałaby brutalnie ukarana, najpewniej brutalniej niż do tej pory, ale nie miała zamiaru tego testować.
Wyjrzała przez niewielkie okienko spoglądając na niebieską taflę morza śródziemnego. Półtorej godziny temu pożegnała się z rodzinną Portugalią, a także z jedynymi bliskimi jej osobami w życiu, ze wszystkim, co znała i do czego była przyzwyczajona. Choć nadal ubolewała nad faktem, że nie mogła wziąć ze sobą nawet swojego kota, który musiał zostać w rezydencji. Miała zostać całkowicie sama w obcym miejscu z ludźmi, których zamiary nie były jasne, a przynajmniej większość z nich. Wiadome było, że dla rodziny Diavollo na pewno najważniejsze będzie to żeby urodziła przyszłemu bossowi syna. W jej głowie kłębiły się nadzieje, że to wszystko będzie takie proste. Urodzi pierworodnego, kolejnego z Włoskiego rodu i na tym jej zadania się skończą. Gorzej, jeśli pierwsza będzie dziewczynka, albo, gdy na jednym się nie skończy. Wtedy najprawdopodobniej przez całe życie jedyne, co będzie robić to siedzieć zamknięta w domu, aby rodzić dzieci.
Westchnęła cicho, po czym zamarła kątem oka widząc zatrzymującą się przy niej męską sylwetkę. Powoli przeniosła wzrok na Pedra Santos, który był jedynym ochroniarzem, którego imię znała. Odkąd pamiętała pilnował jej bezpieczeństwa jednocześnie nigdy nie robiąc jej krzywdy ani nie będąc wobec niej agresywny. Towarzyszył jej zawsze, gdy była młodsza i opuszczała rezydencję, aby udać się na zajęcia wybrane przez jej ojca, które nie mogły odbywać się w posiadłości, czasami nawet zamieniła z nim kilka zdań. Gdy dorosła czuwał nad tym żeby podczas konnych przejażdżek nie uciekła, była bezpieczna i nie oddalała się za daleko.
- Szef cię wzywa do siebie – powiedział miękko mężczyzna.
Skinęła głową, przełykając głośno ślinę. Odłożyła książkę na siedzenie obok niej, po czym powoli podniosła się ze swojego miejsca i skierowała do drugiego pomieszczenia, w którym przebywał aktualnie jej ojciec. Szybko przeszła pomiędzy fotelami ochroniarzy, nie wiedząc czy bardzie bała się tego, czego jej ojciec od niej chciał, czy spojrzeń, które wyczuwała na swoim ciele z każdym kolejnym krokiem. Zatrzymała się dopiero przed specjalnymi drzwiami prowadzącymi do prowizorycznego gabinetu połączonego z sypialnią.
Uchyliła delikatnie drzwi, wchodząc powoli do środka, gdy usłyszała pozwolenie ze strony swojego ojca.
- Zamknij drzwi i siadaj powiedział twardo mężczyzna wstając ze swojego dotychczasowego miejsca, po czym gdy tylko wykonała jego polecenie zaczął się do niej zbliżać kontynuując – Mówiłem ci to już raz, ale wolę się upewnić, że wszystko zrozumiałaś i nie jesteś tak tępa jak swoja matka żeby coś kombinować. Jutro zgodnie z planem spotkasz się kobietami z rodziny Diavollo, masz się ładnie i grzecznie zachowywać tak, aby nikt nie miał żadnych zastrzeżeń i nie odwołał ślubu. Mam nadzieję, że pokażesz, że będziesz idealną uległą kurwą dla syna tego starego idioty. Jeżeli jednak wykonasz jakikolwiek zły ruch albo piśniesz chociażby słówko, które doprowadzi do zerwania umowy będziesz miała ze mną do czynienia i obiecuję kurwa, że nie będę tak miły jak do tej pory. Dostałem dużo propozycji żeby sprzedać cię komuś innemu, a taki García z chęcią cię poślubi, ale przed tym dostaniesz odpowiednią karę ode mnie i moich ludzi, oni bardzo ubolewają nad faktem, że nie będziesz do ich dyspozycji – warknął, mocno chwytając dziewczynę za jasne włosy i odchylając jej głowę do tyłu, na co dziewczyna pisnęła głośno – Cicho! Rozumiesz, co do ciebie mówię! Urodzisz temu idiocie syna i będziesz posłuszną kurwą tak jak dotychczas tylko z tą różnicą, że grzecznie będziesz się pozwalać pieprzyć do woli jasne? – Chciała pokiwać głową, powiedzieć, że wszystko rozumie, ale bliskość jej ojca i uścisk, w którym ją trzymał nie pozwalał jaj na żadną z tych rzeczy – A teraz odpowiednio pożegnasz się z tatą – ponownie warknął, gwałtownym ruchem szarpiąc za jej włosy tak, aby dziewczyna podniosła się z fotela, a później upadła na kolana przed sylwetką Salvadora Cacharro. Jęknęła z bólu, a po jej policzku popłynęła jedna łza, gdy usłyszała szczęk odpinanej klamry.
CZYTASZ
Promesso
RomanceMiała sześć lat gdy padła decyzja o wydaniu ją za mąż. Wszystkie lata swojej młodości spędziła pośród marmurowych ścian portugalskiej willi ze świadomością, że została sprzedana siedem lat starszemu mężczyźnie. Mężczyźnie, który w przyszłości miał z...