Fiodor
Pałac w Desmondii był absolutnie zachwycający. Jednak ten, który w nim mieszkał, był potworem.
Kiedy lecieliśmy na Ptysiu nad Desmondią, obserwowałem to, co działo się w na głównym placu. Wokół placu znajdowały się identyczne domki, jednak wiały one pustką i smutkiem. Po uliczkach w królestwie nikt nie chodził. Za to całe życie skupiało się wokół głównego placu przed pałacem.
- To jest chore. To niemożliwe. Jak można być takim potworem?
Im niżej frunęliśmy, tym wyraźniej widziałem koszmar, który mieszkańcy Desmondii musieli przeżywać dzień w dzień.
Na placu zobaczyłem króla Westona Desmonda. Od razu go poznałem. Wyróżniał się na tle innych. On jako jedyny był szczęśliwy. Miał na twarzy szeroki uśmiech, gdy raz za razem uderzał niepełnoletniego chłopca w gołe plecy. Malował na skórze młodego demona czerwone ślady za pomocą pejcza wykonanego ze smoczego ogona.
Weston Desmond miał złote włosy. Mieniły się pięknie w słońcu. Jego ciało było dobrze zbudowane. O wiele lepiej od mojego i Neptune'a. Nie mielibyśmy z nim żadnych szans w bezpośredniej walce. Król zmiażdżyłby nas bez najmniejszego problemu.
Król Desmondii ubrany był w czerwoną szatę. Wyglądał jak dumny władca. Stał na środku placu, wymierzając uderzenia w plecy nieszczęśnika, podczas gdy ja i Neptune obserwowaliśmy z góry ten okrutny spektakl. W końcu wylądowaliśmy na obrzeżach placu, co spotkało się z szokiem wymalowanym na twarzach mieszkańców. Jeden mężczyzna zaczął krzyczeć do nas o pomoc, ale wtedy jeden z królewskich strażników wystrzelił z dłoni wiązkę magii, która momentalnie posłała mężczyznę na ziemię. Byłem pewien, że już nie żył.
- Na bogów. W co my się wpakowaliśmy?
Nie odpowiedziałem na pytanie Neptune'a. Zamiast tego zsunąłem się z pleców smoka i uniosłem ręce w górę na znak poddaństwa. Uśmiechałem się, ale nie przesadnie. Nie mogłem zostać uznany za wariata. Wówczas szybko spotkałby mnie taki koniec, jaki spotkał tego Bogu ducha winnego mężczyznę.
Neptune poszedł w moje ślady. On również zsunął się z pleców Ptysia i wylądował na dwóch nogach. Uniósł w górę ręce i stał za moimi plecami. Może nie było to mądre, aby iść na spotkanie z sadystycznym królem bez broni, ale nie zostawiłem jej na plecach Ptysia bez celu. Musieliśmy pokazać się Westonowi Demondowi z dobrej strony. Musiał nam zaufać. To było niezbędne w celu powodzenia naszego planu.
Kiedy król nas zauważył, przerwał uderzanie w plecy chłopaka. Strażnicy Westona Desmonda go puścili. Chłopiec upadł na kolana. Kulił się ze strachu i z bólu. Na podest wbiegła chyba jego matka. Przytuliła chłopaka do piersi i płakała razem z nim.
Królewscy strażnicy byli zaciekawieni mną i Neptune'm. Oczywiście wystawili w naszym kierunku groty strzał. Wokół nich kotłowała się silna magia. Mogliśmy łatwo ponieść śmierć, ale nie po to tutaj przybyliśmy. Mieliśmy jasny cel. Na razie nigdzie nie widziałem Allie ani smoczego demona o imieniu Roger. Byłem jednak pewien, że gdy pojawią się w zasięgu wzroku, od razu zwrócę na nich uwagę. Rzadko bowiem spotykało się takie międzygatunkowe pary.
Im bliżej nas znajdował się Weston, tym lepiej mogłem mu się przyjrzeć. Zauważyłem, że jego oczy były całkowicie białe. Nie posiadały źrenic. Na podbródku król miał delikatną bliznę, a na jego głowie, lekko po lewej stronie, znajdował się jeden róg. Był złamany, co świadczyło o tym, że Weston musiał niegdyś zetrzeć się z trudnym przeciwnikiem. Mogłoby się wydawać, że taki złamany róg nie będzie dobrze wyglądał na tak wspaniałym władcy, za jakiego król się uważał, ale czułem, że nosił ten róg dlatego, aby przypominać swoim poddanym, że z nimi mógł zrobić coś o wiele gorszego niż złamanie demonicznego rogu.
CZYTASZ
Neptune
FantasyNeptune jest księciem Quandrum, a Fiodor to król Cormac. Kochają się i postanowiwszy żyć razem, przeprowadzają się do krainy Fiodora. Tam Neptune dowiaduje się, że jego ukochany coś ukrywa. To jednak nie jest jedyna zagadka, którą stara się rozwiąza...