23

359 24 3
                                    

Neptune

- Kiedy wrócicie? 

Westchnąłem ciężko. Ukucnąłem przed moim ulubionym uczniem. Nie, żebym miał faworytów, ale do Claudiusa czułem coś, czego do innych chłopców nie czułem. 

- Niebawem - odparłem, kładąc dłoń na jego ramieniu. 

- Neptune, boję się. Nie chcę, żebyście szli do Desmondii. Przecież to niebezpieczne i głupie. 

Lepiej bym tego nie ujął. Nie mogłem jednak w ten sposób odpowiedzieć chłopcu. 

- Claudius, wrócimy cali i zdrowi. Odnajdziemy ukochaną Erica i sprowadzimy Allie tutaj. Wszystko będzie dobrze. Nie musisz się o nas martwić.

Chłopiec odwrócił głowę w kierunku swoich przyjaciół. Rano przeprowadziłem trening z chłopcami. Na razie zawiesiłem je do odwołania. Nie byłem pewien, kiedy wrócę do Cormac i czy w ogóle to nastąpi. Miałem świadomość tego, że podczas wyprawy do Desmondii z Fiodorem mogłem ponieść śmierć, ale skoro mój chłopak się uparł, nie mogłem zmienić jego planów. 

- Nie jestem naiwny. Wiem, z czym wiąże się wasza podróż. Czasami żałuję, że zaprowadziłem was do jaskini, w której przebywał Eric. 

- Cholera, Claudius. Spójrz mi w oczy. 

Chłopak niechętnie na mnie spojrzał. Mimo, że po części podzielałem jego zdanie, to nie mogłem być aż takim egoistą. 

- Eric potrzebował pomocy. Gdybyś nas do niego nie zaprowadził, umarłby w męczarniach. Jesteś dobrym chłopcem. Nigdy nie obwiniaj się o to, że uratowałeś demona. Gdyby nie ty, Eric już dawno pożegnałby się z tym światem. Jednak to, co robimy my, to nasza sprawa. Jesteśmy dorośli. Skoro Fiodor, król twojej krainy, uważa, że powinniśmy udać się do Desmondii, tak się właśnie stanie. Obiecuję, że gdy wrócimy, sprawdzę twoje postępy w treningu. 

- To prawda, że Will ma teraz nas uczyć? 

- Tak. Poprosiłem go o przypilnowanie was, gdy nas nie będzie. Niebawem jednak wrócę. Mam nadzieję, że wkrótce pokażesz mi nowe techniki, których się nauczysz. Trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj, że jesteś wspaniałym chłopakiem i jestem dumny, że jesteś moim przyjacielem. Nigdy cię nie zawiodę. 

- Obiecujesz?

Claudius wyciągnął w moją stronę mały palec. Nie chciałem składać obietnic, których nie mogłem dotrzymać, ale patrząc w jego oczy przepełnione strachem o przyszłość, nie mogłem postąpić inaczej. Wystawiłem więc przed siebie mały palec i splotłem go z palcem chłopaka.

- Obiecuję. 

Nie poinformowaliśmy oficjalnie poddanych Fiodora, że wyruszamy w podróż. Uznaliśmy, że tak będzie najlepiej. Fiodor miał nadzieję, że wrócimy do Cormac maksymalnie za trzy dni, ale ja nie byłem takiej dobrej myśli. Przed podróżą do Desmondii mieliśmy przecież wstąpić jeszcze do Quandrum. Byłem pewien, że gdy moi bracia usłyszą o pomyśle Fiodora, nie będą nim zachwyceni. Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że tak właśnie będzie. Może im uda się wyrzucić mojemu chłopakowi ten ryzykowny pomysł z głowy. 

Kiedy byliśmy gotowi do wyruszenia w drogę, wsiadłem na plecy Ptysia. Smok miał przenieść nas do Quandrum. Ta podróż nie miała potrwać długo, więc się nie rozsiadałem. 

Za mną na smoka wspięli się chłopcy. Apollo, Ares i Hermes śmiali się, czując podekscytowanie. To miała być ich pierwsza podróż za granice królestwa. Nie byłem pewien, czy biorąc ich ze sobą do Quandrum, nie popełnialiśmy błędu, ale czułem się w obowiązku, aby zapewnić im dobrą opiekę. Byłem pewien, że nikt nie zaopiekuje się szkieletorami tak dobrze jak Effie i Bree. Nie chciałem obarczać tymczasowym rodzicielstwem Bree jako, że była w ciąży, ale obie dziewczyny miały do dyspozycji swoich mężów, czyli moich braci. Poza tym, był jeszcze Romeo, który uwielbiał dzieciaki i zawsze chętnie się nimi opiekował. 

NeptuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz