33

364 16 2
                                    

Allie

Zmęczona opadłam na łóżko. Miałam ochotę rozpłakać się i schować twarz w poduszkę. Nie mogłam jednak tego uczynić, gdyż mój "ukochany" przerzucił mnie na plecy i zawiesił się nade mną. Oparł smocze łapy po bokach mojej głowy i uśmiechnął się, lustrując gadzimi oczami moje nagie ciało. 

- Rogerze, moje plecy... Tak bardzo bolą...

Mężczyzna westchnął ze złością. Nie rozumiałam, dlaczego był zły na mnie. Nic mu nie zrobiłam. To on nieustannie mnie karcił. To on sprawiał, że płakałam z bólu. Naprawdę nie rozumiałam, jak mogłam oddać mu serce przed utratą pamięci. Czy aż tak bardzo się zmieniłam? Może to ze mną było coś nie tak? 

- Pozwól mi więc zerknąć na twoje plecy, kochanie. 

Smoczy demon przerzucił mnie na brzuch. Cieszyłam się, że nie musiałam na niego patrzeć. Moja radość jednak szybko wyparowała. Stało się to w momencie, w którym Roger zaczął się śmiać. 

- Niech mnie, skarbie. Te ślady po pejczu wyglądają uroczo. Najbardziej jednak cieszy mnie ten tatuaż, wiesz? Należysz tylko do mnie. Do swojej śmierci, Allie. 

- Rogerze, błagam... 

- Zauważyłem, że nie nazywasz mnie swoim kochaniem. Możesz śmiało odzywać się do mnie za pomocą czułych słówek. Przecież mnie kochasz, skarbie. Nie możesz zawsze nazywać mnie po imieniu. Jeszcze przybysze z Quandrum i Cormac pomyślą, iż nic nas ze sobą nie łączy. Do tego nie możemy dopuścić, dziecinko. Musisz wiarygodnie odgrywać swoją rolę przed Fiodorem i Neptunem. Nie spodobała mi się ta dwójka, wiesz? 

- Proszę, nie krzywdź ich. 

- Och, kotku. Nigdy tego nie rozumiałem, wiesz? 

- Czego? 

Roger przesuwał swoimi łapami zakończonymi ostrymi pazurami po moich plecach. Gdyby mężczyzna tylko zechciał, mógłby wbić mi ostry jak szpikulec pazur w szyję. Natychmiast bym się wykrwawiła. Miałam jednak wrażenie, że Roger nie chciał mojej śmierci tak prędko. Pragnął patrzeć na mnie bezbronną i upokorzoną. Podobało mu się to. Tym bardziej nie rozumiałam, jakim cudem mogłam się w nim zakochać. 

- Nigdy nie rozumiałem, kochanie, dlaczego jesteś taka dobra dla innych. Dlaczego nie myślisz o sobie?

- Gdyż nie mam już nikogo, kogo mogłabym chronić. Zostałam na tym świecie sama. Miło jest więc zrobić coś dobrego dla drugiego stworzenia. 

Roger wbił pazury mocniej w moją wrażliwą skórę. Syknęłam z bólu i zaczęłam się wyrywać. 

- Kochanie, denerwujesz mnie. Masz przecież mnie. Kochasz mnie. Nie jesteś na tym świecie sama.

- Rogerze, z całym szacunkiem, ale gdyby naprawdę ci na mnie zależało, walczyłbyś z królem, gdy ten skazał mnie na publiczną chłostę. Nie wytatuowałbyś magią swojego imienia w dole moich pleców. Nie tak powinien zachowywać się dobry mężczyzna. Czy aby na pewno kiedykolwiek cię kochałam, smoczy demonie? 

Moja wypowiedź wywołała burzę. Gdybym wiedziała, że tak to się skończy, trzymałabym usta zamknięte na kłódkę. Niestety było już za późno, aby przetrwać to, co miał zamiar zgotować mi Roger. 

Smoczy demon w jednej chwili wsadził mi do ust knebel. Związał go magią tak, abym nie mogła wydać z siebie nawet jęku. Następnie przewrócił mnie na brzuch i szybkim ruchem przykuł mi nadgarstki do wezgłowia łóżka. Szarpałam się, płacząc bezgłośnie, podczas gdy Roger się rozbierał. Mężczyzna postanowił wykorzystać haczyki zamocowane na daszku łóżka. Uniósł mi wysoko nogi i przywiązał je do haczyków za pomocą lin. W tej pozycji byłam bezbronna i całkowicie otwarta na demona. 

NeptuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz