13

431 26 4
                                    

Eric

kilka dni wcześniej

- Allie, nie... To niemożliwe...

Uklęknąłem przy mojej ukochanej. Allie klęczała na podłodze, a wokół niej pełno było krwi. Moja dziewczyna poroniła. Nie rozumiałem tego. Przecież była zdrowa. Miała tylko dziewiętnaście lat. Ciąża przebiegała normalnie, więc dlaczego?

- Eric, nie chcę tak żyć! Dlaczego nasza córka umarła?! Co ja zrobiłam?!

- Allie, proszę...

Krzyknęliśmy oboje, gdy przez okno wleciał do łazienki smok. Stwór przy okazji przebił również część ściany. Nic dziwnego. Był duży. Miał ostre zęby i pazury. Patrzył na nas z nienawiścią, choć po chwili doszedłem do wniosku, że tą nienawiść skierował na mnie, a nie na moją dziewczynę.

- Macie natychmiastowo stawić się u króla Desmondii. Mam za zadanie was tam zaprowadzić. Jeśli nie pójdziecie za mną pokojowo, zmuszę was do tego.

Allie przytuliła się do mnie panicznie słysząc ostry głos smoka. Stwór wyszczerzył zęby i buchnął ogniem. Miałem ochotę skręcić mu kark. Czy ten potwór nie widział, że moja kobieta cierpiała? Nie miał w sobie choć grama uczuć? Rozumiałem, że król Desmondii, wielki pan Weston, był podłym draniem, ale dlaczego swoje strażnicze smoki musiał szkolić na tak samo bezlitosne istoty?

Nie miałem jednak wyjścia. Wiedziałem, że musiałem pójść z Allie do zamku króla, jeśli nie chcieliśmy stracić domu. Dotychczas widywaliśmy króla tylko na oficjalnych zgromadzeniach oraz na koronacji. Miałem wtedy piętnaście lat, a Allie czternaście. Wcześniej nasza kraina nie była królestwem i nie miała władcy. Miałem wrażenie, że wtedy było lepiej. Mieliśmy najgorszego króla, jakiego mogliśmy sobie wyobrazić.

- Chodź, kochanie. Musimy iść. Obiecuję, że potem posprzątam łazienkę.

Krwi było tak dużo. Gdy podnosiłem Allie z kafelków, jej nogi drżały. Musiałem trzymać ją z całej siły, choć sam miałem ochotę runąć do łóżka i przepłakać kilka kolejnych dni.

Tak bardzo czekaliśmy na naszego potomka. Byliśmy gotowi na powitanie go na tym świecie. Naprawdę nic z tego nie rozumiałem. Nie miałem pojęcia, dlaczego Allie poroniła, skoro demoniczni i wróżkowi doktorzy ją badali i wszystko było w jak najlepszym porządku.

Obmyłem szybko Allie, patrząc gniewnie na smoka. Ten jednak nic sobie nie robił z mojego gniewu. Nie dość, że rozbił nam ścianę domu, to jeszcze miał czelność parskać na mnie ogniem.

- Wskakujcie na mój grzbiet. Tak będzie szybciej. Nie myślcie, że robię to dla waszego dobra.

Podsadziłem Allie na plecy smoka. Było mi wstyd, że zmuszałem ją do pójścia do pałacu w takim stanie. Nie mogłem jednak jej tutaj zostawić. Poza tym, smok wyraźnie powiedział, że król oczekiwał przybycia naszej dwójki.

Kiedy usiadłem za Allie, smok wzbił się w powietrze. Przelatywaliśmy nad Desmondią, patrząc na smutne demony i pogrążonych w mroku wróżków. Życie tutaj nie było łatwe, ale nie mogliśmy się wyprowadzić. Gdy ktoś próbował opuścić Desmondię, wówczas król wieszał takiego nieszczęśnika przy publiczności. Widziałem już kilka takich egzekucji. Skutecznie odsunęły mnie od pomysłu dotyczącego ucieczki z tego podłego królestwa. Obecnie jedynym sposobem, aby opuścić Desmondię żywym, było zostanie wygnanym.

Wylądowawszy w ogrodzie pałacowym, poczułem się na nie miejscu. Rozglądałem się dookoła, uważnie obserwując patrzących na nas z zainteresowaniem strażników. Tylko tutaj można było spotkać smocze demony. Król Weston zwerbował je wszystkie do swojej straży. W mieście mieszkały więc tylko zwyczajne demony i wróżkowie. W naszej krainie nie było syren, jednak słyszałem, że w innych istniały. Wiele bym dał, aby kiedyś zobaczyć ocean.

NeptuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz