45

305 14 6
                                    

Fiodor

- Jeśli ktoś chce wyruszyć z nami, to jest idealna okazja, aby nas o tym poinformować!

Po długiej rozmowie z Saturnem, Mercury'm i Romeo postanowiliśmy zaangażować także społeczność Cormac do walki o Neptune'a. Nie śmiałem nawet prosić Saturna o to, aby udostępnił mi również swoich poddanych z Quandrum.

Stałem na balkonie swojego pałacu. Za mną znajdowała się trójka przybyszów z Quandrum. Wspierali mnie, ale wcale nie musieli tego robić. Nie, jeśli chodziło o moich poddanych.

- Ja pójdę!

Uśmiechnąłem się do Williama. Mój przyjaciel zgłosił się jako pierwszy, a za nim do walki stali chętni się wszyscy.

- Ja również pójdę! - krzyknął Dragonus, który przyciągał do piersi swoją ukochaną.

- Ja także! - krzyknęła nasza piękna przyjaciółka, która była dyrektorką sierocińca.

- My też idziemy! - wznieśli okrzyk chłopcy, których na wojowników szkolił mój chłopak.

Wszyscy się zgłosili. Absolutnie, kurwa, wszyscy. Chyba nigdy wcześniej nie poczułem w życiu takiego wzruszenia. Chciało mi się płakać ze szczęścia, ale nie mieliśmy na to czasu. Miałem wspaniałych poddanych. Wielu władców mogło błagać o taki lud. Cieszyłem się, że w chwili, gdy mój chłopak był w potrzebie, moi poddani ani przez chwilę nie zawahali się, aby mi pomóc. To oznaczało, że cenili mnie jako władcę. Oczywiście nie mogłem wszystkich zasług przypisać sobie, gdyż byłbym wówczas potworem. Wiedziałem bowiem, że większość z nich robiła to także dla Neptune'a.

- Możecie zginąć - oznajmiłem pewnie, chwytając dłońmi barierkę balkonu. - Musicie być świadomi czyhających na was zagrożeń.

- Dla ciebie zrobimy wszystko, królu Fiodorze! - krzyknęła Olivia, jedna z uległych z klubu grzesznych przyjemności.

- To prawda! - dodała Cyntia, która zrezygnowała z wizyt w klubie kilka miesięcy temu, gdy dowiedziała się, że zaszła w ciążę ze swoim panem.

- Dziękuję wam za to, co dla mnie robicie. Dla mnie i dla Neptune'a - odparłem, choć mój głos łamał się z emocji.

- Królu, za to wszystko, co dla nas zrobiłeś, choć odrobina pomocy z naszej strony naprawdę jest niczym.

Uśmiechnąłem się. Byłem im cholernie wdzięczny za to, że byli gotowi ryzykować własnym życiem. Szczerze miałem nadzieję, że podczas wyprawy do Desmondii nikt nie miał zginąć, ale musiałem być gotów na wszystko. Nie wyobrażałem sobie tego, że miałem pożegnać którekolwiek z moich poddanych, ale rola króla nie zawsze wiązała się z przyjemnymi sprawami.

Rodzice nauczyli mnie, że nic w życiu nie przychodziło bez ciężkiej pracy. Zostałem na tym świecie sam jako młody chłopak. Gdybym miał wsparcie rodziców, może łatwiej byłoby mi stanąć na nogi po ich śmierci, jednak mama i tata nie byli dla mnie najlepsi. Nie można było mówić źle o zmarłych, jednak to, co mi robili, miałem zapamiętać na zawsze.

Po tym, jak zostałem królem, wielokrotnie miałem ochotę się poddać. Życie mnie przerastało. Nie miałem sił, jednak żyłem dla poddanych. Wiedziałem, że nie mogłem zostawić ich samych. Potem na świat przyszli moi synowie, którym oddałem całego siebie. Kochałem ich całym sobą. Musiałem dla nich żyć. Oprócz Apolla, Aresa i Hermesa miałem także mojego Neptune'a. Mojego księcia, o którego miałem zamiar walczyć.

Po mobilizacji poddanych Cormac, wszedłem z powrotem do pałacu. Miałem przy sobie armię liczącą niemal pięciuset poddanych. To była ogromna liczba. Cormac było potężnym królestwem, jednak przez lata byłem tak ślepy, że nie dostrzegałem siły, jaka tkwiła w moim kraju.

NeptuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz