11

452 28 4
                                    

Neptune

Weszliśmy do gabinetu dyrektorki sierocińca. Cecelia usiadła na swoim wygodnym fotelu. Za pomocą magii zaparzyła nam herbaty ze smoczego owocu. Fiodor i ja zajęliśmy miejsca po przeciwnej stronie biurka. 

Gabinet Ceceli miał w sobie coś magicznego. Niemożliwym byłoby, żeby nie miał w sobie nic z magii, skoro znajdowaliśmy się w świecie jej pełnym, ale było tutaj coś innego. Coś naprawdę pięknego. Coś przyciągającego. Prawdopodobnie Cecelia udekorowała swoją przestrzeń w ten sposób, aby jej podopieczni również dobrze się czuli. 

Za Cecelią znajdowało się okno, które wychodziło na ogród. Smoczy i demoniczni opiekunowie bawili się z dziećmi. Widziałem tam nawet Vivian. Moją małą księżniczkę. Dziewczynka mnie uwielbiała. Kiedy mnie widziała, za każdym razem podbiegała do mnie i wspinała się na mnie jak jaszczurka. Nazywała mnie swoim wujkiem. Przytulała mnie mocno, jakby nigdy nie chciała mnie puścić. Była śliczna. Nie mogłem uwierzyć w to, że matka i ojciec Vivian zostawili ją samą, gdy miała trzy lata. Nie chcieli mieć dziecka na głowie. Po części mogłem zrozumieć ich spojrzenie na świat, jednak nie mogłem zdzierżyć tego, że taka słodka dziewczynka musiała wychowywać się bez rodziców. 

Ściany pokoju pomalowane były na błękitno i różowo. Z sufitu zwisała lampa w kształcie smoka. Biurko było żywym drzewem, które wyrastało spod fundamentów sierocińca. Znajdowało się tu mnóstwo książek ułożonych na półkach, a w rogu pomieszczenia był kominek. Przed nim znajdował się puchaty dywan, na którym dzieci często siadały, gdy razem z Fiodorem czytaliśmy im książki. 

Kobieta położyła dłonie z różowymi paznokciami na blacie dębu. Spojrzała nam w oczy. 

- Claudius ostatnio znika na wiele godzin - zaczęła, a moje serce na moment przestało bić. - Wiem, że uczy się z tobą magii, Neptunie. Jestem ci za to bardzo wdzięczna. Claudius uwielbia twoje zajęcia. Gdy z nich wraca, zawsze mówi o nich z ogromnym entuzjazmem. Po zajęciach nie wraca jednak prosto do sierocińca. Gdzieś się plącze. Wczoraj złapał go nasz ochroniarz, Levanon. Claudius dotarł prawie do granicy oddzielającej Cormac od Quandrum. 

- Na bogów, nic z tego nie rozumiem. 

Cecelia chwyciła mnie za rękę. Nie miałem jej tego za złe. Czułem, że ona również nie wiedziała, jak pomóc chłopcu. 

- Dobrze, że przyszliście. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Nie chciałam zamykać Claudiusa w podziemiach sierocińca. Wiem, że powinnam zapewnić mu całodobową opiekę, ale boję się, że może to negatywnie na niego wpłynąć. To wrażliwe dziecko. 

- Will nam wczoraj powiedział, że Claudius kradł jedzenie z jego piekarni. 

Kobieta zasłoniła usta dłonią. Wiedziałem, że powiedzenie jej o tym równało się z przykrymi konsekwencjami dla Claudiusa, ale wierzyłem, że chłopak zrozumie, iż zależało nam na jego dobru. Najpierw jednak musieliśmy z nim poważnie porozmawiać. 

- Nie miałam o tym pojęcia. Przecież dzieci w sierocińcu dostają dobre jedzenie. Mają wszystko, czego zapragną. 

- Cecelio, musimy porozmawiać z Claudiusem. 

Fiodor chwycił kobietę za rękę. Spojrzał jej głęboko w oczy. Komuś znajdującemu się z boku mogłoby się wydawać, że rzucał na nią jakiś czar, ale Fiodor miał w sobie taki urok, że nie musiał nikogo czarować. 

- Oczywiście, chłopcy. Porozmawiajcie z nim. Obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby mu pomóc. Nie miałam pojęcia, że sytuacja jest tak poważna. Wstyd mi, że jeden z moich podopiecznych dopuścił się kradzieży. Będę musiała z całego serca przeprosić Willa. 

NeptuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz