52

321 15 3
                                    

Fiodor

- Moje dzieci! Tak bardzo za wami tęskniłem!

Apollo, Ares i Hermes rzucili się na mnie, przyciskając mnie do podłogi swoimi szkieletorowatymi ciałami. Moi chłopcy przytulali mnie tak mocno, że bałem się, iż mnie połamią. Byłem tak szczęśliwy, że ich widziałem, że się rozpłakałem. 

- Myślałem, że to koniec. Przepraszam, że w siebie wątpiłem. Tak bardzo was kocham, moi synkowie. 

Ares i Hermes wstali. Z radości zaczęli skakać po żyrandolach znajdujących się w holu pałacu Saturna w Quandrum. Postanowiliśmy, że po wojnie z Westonem Desmondem to właśnie tutaj przybędziemy najpierw. Cormac mogło na nas zaczekać. Wrócili tam wszyscy mieszkańcy mojego królestwa, którzy pomagali nam w bitwach z sadystycznym królem Desmondem. Neptune nie puścił jednak do Cormac Claudiusa. Oznajmił, że stał się jego synem, a nasza droga przyjaciółka, która była dyrektorką sierocińca znajdującego się w Cormac, chętnie i z radością oddała swojego podopiecznego w ręce mojego chłopaka. Powiedziała, że będziemy dla Claudiusa wymarzonymi rodzicami. Inaczej być nie mogło. 

Po powrocie do Cormac mieliśmy zaadoptować jeszcze jedną istotkę. Była nią Vivian. Biedna dziewczynka z lekko zniszczoną przez życiowe problemy twarzą, z której wiele stworzeń się wyśmiewało. Vivian pewnego dnia złapała Neptune'a za serce i od tego czasu nie chciała go puścić. Nie miałem nic przeciwko adoptowaniu jej. Cieszyłem się, że w naszym pałacu łącznie miało zamieszkać aż pięcioro dzieci. 

Apollo spojrzał mi w oczy swoimi czarnymi jak otchłań mroku oczodołami. Przytulił się do mnie mocno, wciskając mi kościsty pyszczek w ramię. 

- Bardzo za tobą tęskniłem, synku. Mam nadzieję, że opiekowałeś się swoimi młodszymi braciszkami, kiedy mnie nie było.

W odpowiedzi Apollo polizał mnie po policzku. To wystarczyło mi za odpowiedź. 

Neptune podał mi rękę. Pomógł mi wstać z podłogi. Byłem cały ze śliny moich dzieci, ale mi to nie przeszkadzało. 

- Myślałem, że tylko ja jestem w stanie tak dobrze cię wylizać, kochanie. 

Zaśmiałem się, skradając mojemu chłopakowi pocałunek. 

- To prawda, Neptunku. Nic nie może równać się z twoim językiem. 

- Zapraszam was na kolację za godzinę! Idźcie się umyć czy coś! - krzyknął do nas Saturn, który zniknął za rogiem korytarza ze swoją żoną. 

- Pewnie poszedł pieprzyć się z Effie. Myślisz, że mój braciszek jest bardziej zboczony niż my? - spytał Neptune, na co wzruszyłem ramionami.

- Mam nadzieję, że nie. Nie ma chyba nikogo tak bardzo zboczonego jak my. 

To była święta prawda. 

Poszliśmy z Apollem, Aresem, Hermesem i Claudiusem do sypialni, w której mieliśmy zatrzymać się na tę noc. Wiedziałem, że moje dzieci nie będą miały nic przeciwko temu, aby spać na podłodze. Obiecałem sobie, że później poproszę Saturna, aby przyniósł mi dla moich dzieciaków jakieś posłania. Teoretycznie chłopcy mogli spać w innym pokoju, ale nie wyobrażałem sobie, że nie miałem mieć ich na oku po wydarzeniach ostatnich kilku dni. 

- Claudiusie, wszystko w porządku? Może czegoś ci potrzeba? 

Chłopiec pokręcił przecząco głową. Rozglądał się niepewnie po pałacu tak, jakby nie czuł się tu dobrze. 

- Dziękuję, wszystko jest dobrze. Po prostu przytłacza mnie takie środowisko. 

- Od teraz jesteś księciem - oznajmił Neptune, przez co Claudius spojrzał na niego dużymi oczami. 

NeptuneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz