Trzy dni później
Pov: Tommy
- Dobrze pani Henderson, w takim razie życzę powodzenia i sukcesu w biznesie - powiedział mężczyzna wstając i podając mi dłoń
- dziękuję bardzo, miło robiło się z Panem interesy - odparłam z delikatnym uśmiechem
- polecam się na przyszłość - puścił mi oczko - a teraz przepraszam ale jestem strasznie zapracowany od jakiegoś czasu, będę musiał się z panią pożegnać
- ależ naturalnie, nie będę Panu zabierać tak cennego czasu - odparłam - dziękuję za dobry biznes i do widzenia - dodałam
Po chwili wyszłam z biura mężczyzny i od razu skierowałam się do wyjścia z budynku. Gdy tylko z niego wyszłam zauważyłam Williama czekającego na mnie w aucie. Podeszłam do pojazdu i wsiadłam na miejsce kierowcy. Rzuciłam teczkę z dokumentami na kolana Williama na co chłopak momentalnie się uśmiechnął.
- Nie gadaj - odezwał się szczęśliwy - mamy to?!
- bar jest mój - odparłam równie szczęśliwa
- kurwa wiedziałem że łatwo pójdzie - powiedział czytając dokumenty związane z odsprzedaniem mi budynku w którym znajdował się bar
- yeah, możemy jechać do domu - mruknęłam pod nosem wyobrażając sobie ze jeszcze chwila i będę mogła w końcu przytulić moją dziewczynę
- w takim razie ruszajmy - powiedział Will odpalając za mnie auto
Po chwili ruszyłam z miejsca. Mało się zastanawiając pojechaliśmy najpierw do hotelu aby wziąć swoje rzeczy i ogarnąć trochę pokój.
- Ale burdel - podsumował mój przyjaciel
- nie będę mówić nawet kto urządził tu taki burdel - zaśmiałam się pod nosem zbierając rzeczy z podłogi
- Oj już przestań - westchnął także sprzątając
Gdy pokój był w stanie praktycznie idealnym wzięliśmy torby i wyszliśmy z niego. Oddaliśmy klucze przy recepcji i wyszliśmy z budynku. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w drogę.
- O której będziemy w Los Angeles? - zapytał chłopak siedzących obok podczas sprawdzania czegoś w telefonie
- jeśli nie będzie korków co jest mało prawdopodobne to około dwudziestej drugiej - odparłam - nie liczę oczywiście postojów na zjedzenie czegoś i toaletę
- no to mogę śmiało powiedzieć że będziemy około północy - przyznał
- no coś koło tego - przytaknęłam mu
- świetnie, nie będę musiał patrzeć na burdel w moim mieszkaniu bo tak czy siak będzie ciemno - zaśmiał się
- Ale z ciebie idiota - pokręciłam głową z politowaniem
- dzięki, nauczyłem się tego od ciebie - zaśmiał się pokazując mi przy tym środowy palec
- jesteś tępym debilem - westchnęłam skupiając się na drodze
- ktoś musi - wzruszył ramionami nadal tak samo zadowolony
Już nikt więcej się nie odezwał. Jechaliśmy w ciszy przez praktycznie całą drogę. Zapytacie jak to możliwe jadąc z Williamem u boku? To banalne. Evans po jakichś dziesięciu minutach milczenia zasnął jak mały bobas. Dzięki temu miałam spokój przez całą drogę i w pełni mogłam skupić się na jeździe co było na prawdę potrzebne. Przez drogę mijaliśmy chyba z trzy wypadki samochodowe. Najbardziej ruszył mnie jeden z nich bo zaraz obok delikatnie zarysowanego auta leżał motocykl zgnieciony w miazgę. Przysięgam że gdyby był to mój motor to chyba bym sobie tego nie wybaczyła. Każdy wypadek to przecież chwila nieuwagi jednego z kierowców. To oni bezmyślnie odbierają sobie życie lub niszczą swoje pojazdy.
CZYTASZ
Chciałam Cię na zawsze ale... (T.2)
RomanceTom 2. Mówią że ciężko odzyskać człowieka który odszedł. Może i tak. Ale jeśli jest w tym szczypta miłości wszystko staje się łatwiejsze. Do momentu. Mrok i ból zasłonił światło którym byłam. Przepadłam w tym. Przepadłam w cholernym bólu.