♡0♡

2K 51 33
                                    

Dwa lata później. Czerwiec.

Ból. Od ponad dwóch lat mój najlepszy przyjaciel. Dlaczego najlepszy? Banalna odpowiedź. Nie opuszcza mnie na krok. Nigdy nie sądziłam że właśnie tak będzie wyglądać moje życie. Mam niedługo dwadzieścia cztery lata, siedzę na kanapie we własnym mieszkaniu w Oslo, stolicy Norwegii a moim myślom jak i psychice towarzyszy nieustanny ból który wiąże się z tym że jestem w nieodpowiednim miejscu. Ani razu nie czułam się tu dobrze. Nie wiem czy chodzi tu o klimat, o pracę czy może o ludzi. Czy może po prostu o mnie. Tak. Być może właśnie tak jest. Będąc tu czuje w jakiś sposób puste, która mnie wypełnia. Na zdrowy rozum nie jestem w stanie wskazać powodu tego wszystkiego. Tego bólu, cierpienia, tej cholernej pustki. Ktoś by mógł powiedzieć że znajduje się tam gdzie nie chce, gdzie zostałam przymuszona do wyjazdu. Nie. Tak nie jest. Moim zdaniem cały ból który mnie przytłacza jest spowodowany Leią. Dokładnie tak. Leią Clinton. Już nie chodzi o to że ją kochałam. Bardziej o to że zostawiłam ją bez żadnych głębszych wyjaśnień. Chyba tylko za to się winie do tej pory. Za to że tak bardzo zjebałam naszą relacje. Ale teraz? Teraz już niczego nie naprawie. Jedyne co mogę zrobić to wrócić tam. Wyjaśnić wszystko co miało miejsce dwa lata temu i odejść. Pytacie dlaczego odejść? Odpowiedź może was zdziwić. Mnie cholernie zdziwiła. Może zacznę od początku o co chodzi. Jakieś pół roku temu, o ile nie więcej, William, mój przyjaciel zadzwonił do mnie aby mnie o czymś poinformować. Oczywiście głównym tematem była Leia. To było oczywiste. Ale.. w tamtym momencie usłyszałam też słowa które jak coś magicznego zrujnowały mi życie. Jakby były zaklęte. Niczym jabłko z królewny Śnieżki. "Leia od dzisiaj jest w związku z Megan Graves". Wspaniale prawda? Osoba o którą miałam się nie martwić. Osoba która była tylko przyjaciółką. To właśnie ona jakby nigdy nic, można powiedzieć że odebrała mi osobę którą kochałam. Może jeszcze pół roku temu mogłabym to wszystko naprawić. Na spokojnie porozmawiać. Ale teraz.. teraz za bardzo szanuje szczęście Leii a z tego co wiem jest w cholerę szczęśliwa. Szczęśliwa w ramionach Megan Graves.

- wróciłem!! - usłyszałam krzyk mojego brata kiedy tylko wszedł do mieszkania

- salon! - odkrzyknęłam od niechcenia

- wiem, spędzasz tu całe popołudnia - zaśmiał się wchodząc do danego pomieszczenia

- A co mi zostało innego? - zapytałam znowu zerkając na wielkie okno i krajobraz za nim

- w sumie racja - westchnął i usiadł obok mnie na kanapie

- Jak studia? - zapytałam zerkając na chłopaka który promieniał ze szczęścia

Mateo. Mój mały braciszek który jeszcze niedawno bawił się zabawkami, jeszcze dwa lata temu chodził do liceum. Dzisiaj jest jednym z najlepszych studentów w całym uniwersytecie. Z prędkością światła odnosi sukcesy przez co jestem z niego naprawdę dumna. Nigdy nie sądziłam że ten wyjazd tak mu będzie służył. Ma dopiero dwadzieścia lat a już tyle osiągnięć na koncie. Praktycznie każde stypendium należy do niego co jest naprawdę wyczynem. Cieszę się że chociaż on odnosi jakieś sukcesy z których rodzina będzie dumna.

- wspaniale, naprawdę dziękuję Ci ze zgodziłaś się na wyjechanie tutaj - odparł a ja się uśmiechnęłam. Po chwili oparłam głowę o jego bark - wszystko w porządku? - zapytał ze zmartwieniem w głosie

- uznajmy - westchnęłam - dalej żałuję że to wszystko od tak rzuciłam, że.. zostawiłam Leie bez żadnych wyjaśnień, ona pewnie teraz myśli że jej nie kochałam i po prostu wyjechałam, do tego jeszcze jest w związku z jakąś Megan - prychnęłam

- wracaj tam - powiedział szybko

- co? - zapytałam zdziwiona

- kupuj bilet lotniczy i zapieprzaj tam - dodał patrząc na mnie - mogę tu mieszkać sam, radzę sobie ze szkołą, mam pieniądze, wszystko jest dobrze, ty otworzyłaś trzy kluby i twoja praca skończona, rusz dupę i wracaj tam żeby to wszystko jeszcze naprawić

- to bez sensu Mateo, ona już kocha kogoś innego - westchnęłam

- jeśli polecisz tam z dobrym podejściem, znowu skradniesz jej serce, nie ważne czy kogoś ma, liczy się to czy dalej coś do ciebie czuję, skąd wiesz że Megan to prawdziwa miłość? Może próbuje zagłuszyć tęsknotę za tobą? - dopytywał - wiem że możesz jeszcze wszystko naprawić więc proszę cie, kupuj bilety i zapieprzaj to tego jebanego LA a będę z ciebie naprawdę dumny siostra - zapewnił

- okej, ale obiecaj mi jedno - wzięłam wdech

- hm? - odparł zaciekawiony

- jakby coś się działo, dzwoń, nieważne czy chodzi o twoje samopoczucie czy o pieniądze, po prostu dzwoń - uśmiechnęłam się w jego stronę

Ten tylko mi przytaknął i po chwili wziął mnie w ramiona co było od jakiegoś czasu dosyć częste. Ogółem nasza relacja była bardzo dobra. Nie potrafiliśmy się nawet na siebie obrażać. Po każdej małej kłótni od razu się przepraszaliśmy co było naprawdę dziwne jeśli chodzi o nas. Być może po prostu dorośliśmy do życia ze sobą w zgodzie.

- kupuj ten bilet - powiedział podając mi laptop

Ja momentalnie go włączyłam i weszłam na stronę internetową z biletami do LA. Wybrałam tak naprawdę pierwszy lepszy nie patrząc na cenę. Kierowałam się datą. Po chwili zamknęłam laptop i popatrzyłam szczęśliwa na brata.

- wylatuje za trzy godziny - powiedziałam ciszej

- więc powodzenia - cały czas się uśmiechał

- lotnisko jest godzinę stąd, spakuje się i wyjeżdżam - odparłam

- odwiozę cie na lotnisko - stwierdził

Tak naprawdę po jakiejś godzinie i trzydziestu minutach byłam już w samochodzie. Oczywiście Mateo prowadził. Od kiedy zdał prawo jazdy uwielbiał prowadzić mój samochód. Gdy już byliśmy blisko naszego celu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłam do Williama.

- William Evans, słucham - odezwał się jako pierwszy

- za jakieś pół godziny wsiadam do samolotu, lecę do Los Angeles - powiedziałam w miarę spokojnie

- Nie pierdol?! - wydarł się na co ja aż podskoczyłam

- jeszcze nie zdążyłam - zaśmiałam się - sprawdź sobie w necie kiedy lądują samoloty które niedługo wylatują do LA, przyjedziesz po mnie na lotnisko - dodałam

- oczywiście! Ja pierdole, królowa powraca kurwy! - zaśmiał się a ja słyszałam że nie jest sam

Po chwili się rozłączyłam. Jak się okazało byliśmy już przy lotnisku. Gdy tylko Mateo zaparkował obydwoje wyszliśmy z auta. Stanęliśmy przed jego maską. Ja oczywiście z walizką u boku.

- będę tęsknił - przyznał mój brat

- ja z tobą o dziwo też - przyznałam

- zostało mi dwa lata, jak tylko skończę studia wrócę w rodzinne strony, obiecuje - uśmiechnął się w moją stronę

- trzymam za słowo - odparłam

Przez chwilę staliśmy w ciszy. W komfortowej ciszy. Dopiero po chwili Mateo zamknął mnie w swoich ramionach.

- uważaj na siebie - szepnął po czym ucałował moje czoło

- Ale z tym buziakiem to ty spieprzaj - prychnęłam odsuwając się od niego na co chłopak tylko wie zaśmiał

- sorry, po prostu, będę tęsknił, w cholerę - przyznał

- jeszcze tu wrócę, zobaczysz, jak mi nic nie wyjdzie to wrócę i będę Ci truć dupę - zaśmiałam się

- czekam, a teraz już idź, samolot na ciebie czeka - powiedział po czym ja jeszcze raz się do niego przytuliłam

Po tym wszystkim już ruszyłam w stronę budynku lotniska. Już na samym wejściu wiedziałam że to jedna z lepszych decyzji w moim życiu.

- Los Angeles, królowa powraca - powiedziałam do siebie w myślach na co się uśmiechnęłam..

Chciałam Cię na zawsze ale... (T.2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz