♡39♡

834 49 12
                                    

- Dobra, teraz gadaj dlaczego się wczoraj naćpałaś - powiedziała Rose siadając przy stole naprzeciwko mnie

- Nie wiem - wzruszyłam ramionami upijając łyk kawy z kubka który trzymałam w rękach

- "nie wiem" to nie odpowiedź Tommy, co się wydarzyło przed tym wszystkim? - dopytywała a ja czułam się jak zagubione i bezbronne dziecko które nie wie co powiedzieć jednak.. nie ukazywałam tego. Siedziałam z kamienną twarzą patrząc Rosaline prosto w oczy.

- Ja.. - zatrzymałam się na chwilę aby przemyśleć co chce jej powiedzieć a czego nie - po prostu miałam ochotę się naćpać okej? - mówiąc to odczuwałam jakąś dziwną w swoim rodzaju pustkę

- skończ pierdolić, każdy wie że od tak byś tego nie zrobiła - wstała z krzesła i oparła się dłońmi o stół - znowu się pokłóciłyście? - zmarszczyła brwi ale w jej oczach dostrzegłam zmartwienie

- tak, ale wszystko jest okej, to tylko kolejna głupia kłótnia - westchnęłam zbywająco ale.. w duszy czułam coś całkiem innego

- chodź - powiedziała idąc w stronę przedpokoju - chodź mówię - dodała twardo gdy ja nie ruszyłam się nawet na milimetr

Leniwie odstawiłam kubek z kawą na stół i wstałam z krzesła. Podeszłam do dziewczyny która stała w przedpokoju przed wielkim lustrem. Patrzyła w swoje odbicie a po chwili zerknęła na mnie.

- stań tu - chwyciła mnie za biceps abym stanęła naprzeciwko lustra - a teraz popatrz w swoje oczy - puściła mnie a ja zaczęłam przyglądać się swoim źrenicom w odbiciu lustra - nie wiem jak ty ale.. Ja widzę w nich ogromny ból, który mówi że nie masz w to wszystko wyjebane, założę się że rani cie to dużo bardziej niż innych ludzi, racja?

Miała rację. Sama zaczęłam dostrzegać ból we własnych oczach. Ból który był spowodowany obecną sytuacją. To wszystko zaczęło mnie niszczyć. Ale nie tylko mnie. To wszystko niszczy mnie, Leie jak i nasz związek dla którego zrobiłabym wszystko żeby tylko go uratować. Jednak.. chyba nie jestem wystarczająco silna żeby to wszystko naprawić.

- nie zaczynaj przygodny z narkotykami bo to mało opłacalne - poczułam jej dłoń na swoim ramieniu - zniszczysz samą siebie jak i wszystko na czym ci zależy - dodała patrząc w lustro na moje odbicie

- jak.. mogę to wszystko naprawić? - zapytałam zerkając na Rose

- na pewno musisz porozmawiać z Leią o tym wszystkim ale nie możecie się kłócić - przyznała - wasze kłótnie to coś co was niszczy, nie zdziwię się jeśli ona też znalazła coś dzięki czemu zapomina o tym wszystkim - westchnęła

- coś sugerujesz? - zaniepokojona zmarszczyłam brwi

- Nie wiem, sama musisz to rozpatrzeć - odparła - jakby co to pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć, ja ci pomogę a nawet i opieprze kiedy będzie trzeba - zaśmiała się pod nosem

- dzięki - delikatnie uniosłam kącik moich ust

- Nie ma sprawy - odparła

- zawieziesz mnie do domu? - zapytałam wiedząc że mój pojazd znajduje się na parkingu mojego klubu

- pewnie, zbieraj się i jedziemy - powiedziała bez zastanowienia

Ja tylko wróciłam się do stołu na którym leżał mój telefon i portfel. Wzięłam obydwa przedmioty i wsadziłam do kieszeni spodenek. Wróciłam do przedpokoju gdzie Rose zakładała buty. Ja uczyniłam to samo i już po chwili wyszłyśmy z mieszkania Rosaline. Skierowałyśmy się na parking gdzie stał dobrze znany mi Nissan. Wsiadłyśmy do pojazdu i ruszyłyśmy w stronę mojego mieszkania. Przez całą drogę rozmawiałyśmy o mojej sytuacji z Leią. Rose podpowiadała mi jak mogę poprowadzić rozmowę aby wyszła spokojnie a nie jak zawsze kończyła się kłótnią. Po jakichś dziesięciu przegadanych minutach byłyśmy na miejscu. Podziękowałam za podwózkę i zaczęłam iść w stronę wejścia do wieżowca. Gdy już do niego weszłam, nacisnęłam przycisk windy a gdy winda zjechała weszłam do niej i skierowałam się na odpowiednie piętro. Byłam na nim w przeciągu kilku sekund. Już chciałam wyciągać portfel w poszukiwaniu karty do drzwi gdy nagle usłyszałam czyjś głos za moimi plecami.

Chciałam Cię na zawsze ale... (T.2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz