Rozdział 5

4.2K 108 3
                                    

Melania

Czułam pod sobą coś niesamowicie miękkiego i przyjemnego. Materiał spoczywający na moim ciele był ciepły i przyjemny w dotyku. Zapach panujący w pomieszczeniu, w którym się znajdowałam był inny niż zazwyczaj. Zmarszczyłam brwi i powoli rozchyliłam oczy przyzwyczajając się do ostrych promieni słonecznych, które rozświetlany całe pomieszczenie. Kiedy dostrzegłam wielkie okna od podłogi do sufitu zamarłam i usiadłam sztywno jak struna.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie wiedziałam gdzie jestem. W centrum pokoju znajdowało się wielkie łóżko, na którym właśnie siedziałam i było cholernie wygodne. Po jego bokach stały szafki nocne wykonane z ciemnego drewna, a na nich lampki. Po prawej stronie były dwa duże okna z panoramą na miasto, a po lewej drewniana komoda, prawdopodobnie był skapletowana z szafkami nocnymi. Przede mną były drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do garderoby lub łazienki. Kątem oka dostrzegłam jakby coś poruszało się nade mną.

Spojrzałam w górę i zamarłam widząc coś, czego się nie spodziewałam. Podwieszany sufit. Widziałam siebie w lustrze skąpaną w satynowej pościeli w czarnym kolorze i w równie czarnym za dużym t-shirt. Gdzie jestem?
Zdecydowanie przesadziłam wczoraj. Rozejrzałam się jeszcze raz szukając jakiś szczegółów, które mogłyby mi powiedzieć gdzie jestem. Nie znalazłam jednak nic. Wszystko idealnie posprzątane, nie było nawet pyłku kurzu na szafkach.
W sumie tak sterylnie mogły mieszkać profesor.
Zaśmiałam się cicho i nagle mój uśmiech zniknął z twarzy. Profesor. Jestem u pieprzonego profesora! Potarłam swoją twarz dłońmi.
Boże Melanie co ty odjebałaś, teraz to już w ogóle ci nie odpuści na zajęciach.

Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i nie wiedziałam co robić. Nie mam na sobie sukienki. Rozejrzałam się po pokoju i nigdzie jej nie zauważyłam. Kurwa mać!
Byłam zła na samą siebie.
Co ci odbiło Melanie? Potrzebowałam chwili, aby moje myśli otrzeźwiały. Kiedy się pozbierałam podeszłam do drzwi po lewej stronie tuż obok komody i cicho je otworzyłam. Przede mną rozciagnął się długi korytarz, a na jego końcu były schody prowadzące w dół. Przygryzłam dolną wargę i szłam cichutko w stronę schodów. Nie miałam pojęcia, którą godzina więc wolałabym po cichutku się wymknąć i wrócić do domu. Czarna koszulka była tak wielka, że sięgała mi do kolan, wiec gdybym wyszła na ulicę każdy by pomyślał, że mam na sobie sukienkę. Zeszłam po szerokich, drewnianych schodach widząc salon połączony z kuchnią i jadalnią w jednym wielkim pomieszczeniu.

Całość była urządzona bardzo po męsku, głównie dominowała czerń. Poczułam nagły przypływ śliny kiedy dostrzegłam profesora bez koszulki, jedynie w spodniach dresowych, sączącego kawę z kubka czarnego i uderzającego długimi palcami w klawisze na klawiaturze swojego laptopa. Siedział przy czarnej wyspie kuchennej z granitowym blatem. Odwrócił się, kiedy usłyszał moje niepewne kroki.

- Dzień dobry.

Odkręcił się na hokerze i zsunął okulary ze swojego nosa. Westchnęłam w głębi duszy słysząc jego poranny głos, który z pewnością doprowadziłby do szału nie jedną kobietę.

- Dzień dobry.

Odpowiedziałam powoli zbliżając się w jego stronę i bawiąc się brzegiem długiej koszulki.

- Wyspałaś się?

Usłyszałam nutkę rozbawienia w jego głosie, a to dla mnie nowość.

- Nie było najgorzej, tylko nie mam pojęcia jak się tu znalazłam.

Podeszłam do przeciwnego końca wyspy i spojrzałam na niego pytająco. Mogłabym podejść bliżej, ale bałam się, nie mając pojęcia co wtedy mogłoby się wydarzyć. Uśmiechnął się i oparł łokieć o blat.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz