Rozdział 7

3.5K 100 7
                                    

Wieczorem tego samego dnia o godzinie osiemnastej wskoczyłam pod prysznic i zaczęłam się szykować na spotkanie z Chasem. Nie to żebym jakoś bardzo się cieszyła, bądź ekscytowała na to spotkanie, ale przecież nie mogłam się pokazać w dresach prawda?

Wysuszyłam swoje włosy i zaczęłam robić makijaż z delikatną kreską na oku. Włosy spięłam w jeden kucyk na czubku glowu okładając niesforne włosy na odrobinę żelu. Ubrałam się w czarne spodnie jeansowe przylegające do ciała i top na grubych ramiączkach w cienkie prążki. Wszystkie potrzebne rzeczy spakowałam do niewielkiego skórzanego plecaka i zeszłam na dół.

- Wychodzisz gdzieś?

Zapytał tata wychodząc z salony.

- Idę ze znajomymi do wesołego miasteczka.

- To świetnie się składa, bo za chwilę będę miał ważnego gościa i nie chce, żeby ktoś nam przeszkadzał.

Ważny gość przyjdzie do naszego domu? Zmarszczyłam brwi słysząc jego słowa, ponieważ zawsze przyjmował swoich ,,ważnych gości" w biurze, nie w domu. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Zerknęłam na niego i zobaczyłam wiadomość od Chesa.

Chase: jestem pod twoim domem.

- yyy... okej, to ja już pójdę.

Powiedziałam chowając telefon do tylniej kieszeni spodni.

- Miłej zabawy skarbie.

Uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Musiałam przyznać, że dziwnie sie zachowywał, jego dłonie, które dotknęły moich policzków były mokre od potu, a głos lekko zdenerwowany. Chyba faktycznie musiał to być ktoś ważny. Wyszłam z domu zostawiając ojca w korytarzu.

Kremowy, masywny pickup stał przy krawężniku naprzeciwko betonowej ścieżki, po której podążałam żwawym krokiem. Będąc w połowie drogi do auta dostrzegłam srebrnego Lexusa w wersji sedan, który wjeżdżał na nasz podjazd. Przez przyciemniane szyby ciężko było zobaczyć kierowcę jednak przez ułamek sekundy widziałam mężczyznę w ciemnych okularach. Nie miałam pojęcia kim on jest i ignorując to wsiadłam do auta Chesa.

- Hejka

Uśmiechnęłam się do niego. Kurwa moja dupa...

- Gotowa na dawkę adrenaliny?

Zapytał uśmiechając się.

- Zawsze i wszędzie.

Zaśmiałam się. Ruszyliśmy do miejsca docelowego. Wesołe miasteczko było bardziej na uboczu naszego miasta, jednak stosunkowo blisko centrum. Był to ogromny plac z przeróżnymi atrakcjami na przykład gigantyczne diabelskie koło, z którego szczytu było widać całą panoramę miasta. Kolejka górska, która w niektórych momentach pędziła chyba z prędkością 200 km/h.
Były także takie najbardziej popularne atrakcje czyli pokój strachów, boxer, rzucanie krążkami na szklane butelko albo strzelanie do baloników z wodą. Wszystko miało swój klimat, a już w szczególności kolorowe świata, które od zawsze mi się podobały.

Szczerze powiedziawszy dawno nie byłam w tym miejscu mimo tego, że całkiem niedawno skończyły się wakacje. Ostatnim razem byłam tutaj chyba z rodzicami, czyli dawno. Wykupiliśmy bilety na samym początku i weszliśmy na teren, w którym była masa ludzi. Krzyki i piski roznosiły się dookoła, tak samo jak śmiechy czy płacze małych dzieci, które uderzyły się w kolano.

- To gdzie idziemy na początek?

Zapytał Chase pochylając się, abym mogła usłyszeć.

- Tak naprawdę możemy iść gdziekolwiek, zamykają o północy więc mamy czas.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz