Rozdział 21

2.9K 82 3
                                    

Melania

Przerażające było t,o że w każdej chwili ktoś mógłby mnie zaatakować, skrzywdzić, porwać lub zrobić cokolwiek innego co mogło mi zaszkodzić. Nie mam pojęcia czego ten człowiek mógłby ode mnie chcieć. Nie mam nawet podejrzeń, ani sugestii. Przez to wszystko nie mogłam się skupić na zdjęciach, a fakt że Vincent miał wrócić do domu dopiero o dwudziestej nie poprawiał sytuacji. Co miałam robić w wiekim penthousie oprócz nauki lub oglądania seriali? Z resztą w domu też nie robiłabym nic innego, miałam jedynie dodatkową opcję pływania w basenie i na tym kończyła się moja rozrywka. Plusami jest to, że poznałam Theodora, mojego szofera który wyglądał jakby miał ci zaraz spuścić niezły wpierdol. Łysy i bardzo dobrze zbudowany facet, który miał około sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Całkiem sympatyczny, z tego co się dowiedziałam był kilka lat starszy od Vincenta, wiec był blisko 40-stki. Jadąc na uniwersytet przedstawił mi nasze wspólne zasady, które w rzeczywistości ustalił sam, ja miałam się do nich dostosować, i tak też zamierzałam zrobić. Nie były jakoś mocno skomplikowane, a z racji że bałam się jak cholera o własne życie zgodziłam się na wszystko. Zanim poszłam na pierwsze zajęcia wymieniliśmy się numerami.

- Będziesz tutaj teraz cały czas tu czekał na mnie? Tyle godzin?

- Dokładnie tak, ale nie martw się mała, mam co robić.

Wychylił się do schowka i wyciągnął z niego grubą książkę z białą okładką, autorstwa Nicholasa Sparksa.

- Nie wierzę... aki twardziel jak ty czyta wierzę... Ty i romansidła? Nawet ja tego nie robię.

Zaśmiałam się pod nosem.

- Bo ty oglądasz seriale o nastolatkach, a ja czytam o prawdziwym życiu kochaniutka.

Już miałam zaprotestować co do seriali ale zrezygnowałam.

- High School Musical jest najlepszy.

- A dla mnie Sparks.

Zaśmiałam się.

- Do zobaczenia, czekam zatem na recenzję i streszczenie.

- Nie ma sprawy.

Puścił mi oczko zanim wyszłam z auta. Fajny gość, muszę przyznać, że bardzo zaskoczył mnie tym Sparksem. Dzisiejszy dzień był chyba najnudniejszym dniem w całym tygodniu, pod wzdgledem tego jaki miałam plan zajeć.

- Siemanko piękna kocico.

Hazel objęła mnie swoim ramieniem witając się.

- Hejka.

Zaśmiałam się trochę niezręcznie.

- Czemu się nie odzywałaś?

- Nie miałam za bardzo czasu, byłam zajęta.

- Mam nadzieję, że teraz już lepiej się czujesz po tym napadzie.

- Tak już lepiej, ale przez moment serio było tragicznie.

Hazel wywróciła oczami poprawiając torbę, którą miała przewieszoną przez ramię.

- Nie mam pojęcia po co Chase miałby to robić... swoją drogą dawno go nie widziałam, jakby zapadł się pod ziemię.

- Może nawet i lepeij...

Westchnęłam wchodząc do sali razem z Hazel. Idąc po stopniach w górę aby zając miejsce w ławce nagle mnie olśniło. Ten facet, który mnie śledził... to ten gość, który pokazał mi dzisiaj Vincent. O mój boże. Usiadłyśmy w ławce i od razu wyciągnęłam telefon aby napisać wiadomosć do Vincenta.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz