Rano natomiast obudziałam się sama w łóżku. Przez chwilę pomyślałam, że Vincent wcale nie spał, jednak kołdra po jego stronie była wyraźnie rozgrzebana, a na poduszcze była mała karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam.
Nagła sytuacja w firmie, musiałem pojechać tam już o szóstej, zobaczymy się na uniwersytecie. Miłego dnia aniołku.
Nie mogłam powiedzieć, że byłam zadowolona z tego faktu. Chciałam spędzić z nim trochę czasu i może to głupie, ale lubiłam to. Dzisiaj miałam z nim zajęcia z prawa cywilnego. Mogłam go spokojnie obserwować z góry, jednak zauważyłam, że był jakiś spięty. Nie mogłam jednak zbyt wiele myśleć na ten temat, gdyż rozdał nam zadania na ocenę, a sam przez resztę wykładu klikał coś na laptopie. Zmęczona psychicznie po stresie związanym z kolokwium wróciłam do domu. W samotności zjadłam obiad, ponieważ Vincent napisał mi, że powinien wrócić o dziewiętnastej do domu. Kiedy już wrócił nawet nic nie zjadł i poszedł do gabinetu. A może specjalnie mnie unika? Pomyślałam nie mając już innego wytłumaczenia bo sytuacja trwa się już czwarty dzień.
- Julio chyba dzisiaj nie jesteś w humorze... co się stało najdroższa?
Zapytał Theodore odwożąc mnie do domu z uczelni.
- Sama nie wiem... Vincent dziwnie się zachowuje.
- To znaczy?
Dopytał skręcając na skrzyżowaniu.
- Praktycznie w ogóle go nie widuję, nie rozmawiam z nim bo on pracuje od rana do nocy... zachowuje się jakby w ogóle nie spał.
Powiedziałam martwiąc się o mojego udawanego chłopaka. Jeszcze pare dni wcześniej mówił mi takie piękne rzeczy, a teaz w ogóle się nie odywa.
- Porozmawiaj z nim.
- Tylko, że on nie chce rozmawiać Romeo... mówi, że na razie nie ma czasu bla bla...
Pokręciłam głową.
- Posłuchaj... ubierz jakąś super seksowną bieliznę, wejdź do jego gabinetu, zamknij tego laptopa i usiądź mu na kolanach... gwarantuje ci, że zadziała.
- Miejmy nadzieję...
***
Kilka godzin później siedziałam w salonie i oglądałam jakieś totalnie bzdury w telewizji, kiedy Vincent w końcu wrócił do domu. Była prawie dwudziesta.
- Cześć aniołku. - Powiedział idąc w moją stronę. Pochylił się i pocałował mnie w czoło. - pójdę jeszcze na chwile do gabinetu i przyjdę do ciebie.
Powiedział na co tylko westchnęłam. Znowu to samo. Chyba Theodor ma rację. Kiedy minęła godzina, a Vincent nie wracał postanowiłam się skonfrontować. Może nie słowo w słowo jak mówił Romeo ale ładna bielizna była pod legginsami i wielka koszulką. Weszłam do jego gabinetu i od razu ruszyłam w jego stronę. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Odeszłam biurko, zamknęłam klapkę laptopa i odwróciłam obrotowy fotel, na który siedział w moją stronę.
- Co ty robisz?
Zapytał oburzony. Usiadłam na jego kolanach i położyłam dłoń na jego karku.
- Co się dzieje Vincemt?
Zapytałam wprost. Zmarszczył brwi jakby nie wiedział o czym mówię.
- A co ma się dziać?
- Vincent nie denerwuj mnie, nie jesz, nie rozmawiasz ze mną, nawet na mnie nie spojrzysz, nie mówiąc tu o czymkolwiek więcej.
Nie ukrywałam swojego zdenerwowania.
- Wiem o tym, ale mam pewne ważne sprawy do załatwienia i muszę to zrobić.
- Co jest takiego ważnego, że musisz wychodzić o szóstej z domu, a wracasz o dwudziestej? Nawet nie wiem kiedy śpisz.
- Nie mogę Ci powiedzieć bo to dotyczy mojej firmy.
Powiedział kompletnie bez emocji.
- I nie powiesz mi bo myślisz, że powiem ojcu?
Nie odpowiedział. Teraz wszystko zrozumiałam.
- Nie będę Ci już przeszkadzać.
Wstałam i wyszłam z pomieszczenia czując jak pieką mnie oczy.
Dupek. Gbur. Frajer. Nieufny palant. Ruszyłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi trochę mocniej niż powinnam.
Co on sobie wyobrażał? Że będę obojętna na wszystko po tym wszystkim co mi powiedział w niedzielę? Pieprzony idiota! Jeszcze podkreślił, że MOJEJ FIRMY! CO ZA FRAJER TAK ROBI!
Wkurzona zmusiłam się do godzinnej nauki, aby zapomnieć o tej sytuacji. Później wzięłam gorący prysznic o położyłam się do swojego łóżka. Szczerze powiedziawszy ani jednej nocy w nim nie spędziłam, a mieszkam tu już prawie trzy tygodnie. Nie mam pojęcia jak długo kręciłam się po całym łóżku, nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniego miejsca.- Kurwa mać...
Szepnęł sama do siebie mając już dość. Chciałam iść spać, ale obiecałam sobie, że nie będę spać w łóżku Vincenta dopóki nie wróci do normalności. To łóżko nie jest tak bardo wygodne jak łóżko Vincenta, ale co ja mogłam zrobić... Westchnęłam głośno w końcu znajdując sobie jakąś wygodną pozycję. Zaczęłam obserwować zasypiające miasto przez wielkie okna. Nagle usłyszałam kroki, które najprawdopodobniej należały do Vincenta. Chwilę później klamka w drzwiach się poruszyła i wszedł do mojego pokoju. Szybko zamknęłam oczy udając, że śpię i nasłuchiwałam. Delikatnie zamknął drzwi i cichymi krokami zbliżał się w moją stronę. Po chwili poczułam jak kołdrą po drugiej stronie łóżka unosi się, a materac opada pod wpływem ciężaru jego ciała. Przysunął się do mnie. Poczułam zapach jego żelu pod prysznic i proszku do prania. Poczułam jego subtelny dotyk na swojej twarzy, a sekundę później ciepło jego warg na policzku. Czułam jak układa głowę na tej samej poduszce, na której ja ją miałam, ułożył dłoń na mojej talii i westchnęł cicho.
- Nie lubię tych twoich humorków.
Powiedziałam nie otwierając oczu.
- Przepraszam aniołku...
Wyszeptał i znów pocałował mnie w czoło.
- Nie chciałem żebyś poczuła się urażona, po prostu chce jak najszybciej rozwiązać problem.
Uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Tu nie chodzi o mnie, tylko o ciebie, nie możesz tak się zaniedbywać, to nie jest zdrowe.
- Wiem...
Przyznał mi rację i zbliżył się aby pocałować mnie w usta.
- Postaram się aby jutrzejszy wieczór mieć wolny i spędzić czas z tobą.
Dobre rozwiązanie, bo nawet nie pamiętam kiedy ostatnio uprawialiśmy seks.
- Okej...
Powiedziałam cicho i zamknęłam oczy wtulając się w jego ciepłe ciało. Mogę zostać w jego ramionach na zawsze.
CZYTASZ
Perfect Angel [+18]
RomancePierwsza część trylogii „Perfect" 21-letnia Melania Rogers, jest córką znanego właściciela sieci hotelarskiej. Studentka prawa przez przypadek poznaje największego konkurenta jej ojca. Vincent Zelliri, czyli 35-letni Profesor Nauk Prawnych i właści...