Rozdział 35

2.1K 79 6
                                    

- Ślicznie wyglądasz Meli.

Uśmiechnął się do mnie Drake stojąc oparty o swoje Audi A7. Był ubrany w niebieską kurtkę baseballową i czarne jeansy oraz biały, delikatnie przylegający t-shirt.

- Dziękuję.

Uśmiechnąłem się. Drake zaprosił mnie na domówkę gdzie miałam poznać jego kumpli z drużyny. Pomyślałam, że obcisłe czarne spodnie, bluzka z kolorowym nadrukiem kupiona na dziale męskim oraz skórzana kurtka będą idealnym rozwiązaniem. Nie mogłam ukryć tego, że się stresowałam. Nie znałam tam nikogo oprócz Drake'a. Nie miałam zielonego pojęcia jakie towarzystwo tam będzie. Usiadłam na przednim siedzeniu tuż obok kierowcy, którym był sam Drake.

- Uprzedzam cię z góry, że chłopaki mają specyficzne poczucie humoru...

- Zupełnie tak jak ty.

Uśmiechnąłem się przerywając mu.

- Też

Zaśmiał się. W niektórych momentach jego żarty nie były śmieszne w żadnym stopniu. Typowe suchary.

- Chciałem ci po prostu powiedzieć, że są inni niż wszyscy.

Dopowiedział. Dobra to jest ten moment.

- Ja też chce ci coś powiedzieć.

Powiedziałam czując narastający stres. Drake poruszył się na fotel i powiedział.

- Zamieniam się w słuch.

- Dostałam zaproszenie na pewien bankiet i...

- Tak.

Przerwał mi. Zdezorientowana odchrząknęłam.

- co?

- Pójdę z tobą, bez dwóch zdań.

Zszokował mnie.

- yyy... cóż... - kurwa mać... nie takiej odpowiedzi oczekiwałam. - bardzo mnie to cieszy. - zmusiłam się do uśmiechu. - bankiet jest w ten piątek o siedemnastej.

- Poczekaj... - uniósł palec wskazujący. - w ten, ten piątek?

Zapytał.

- Taaak.

Powiedziałam lekko przeciągle.

- Kurwa przepraszam cię Meli ale nie wiem czy będę mógł.

Proszę odmów. Proszę odmów! Modliłam się w duchu.

- Dlaczego?

Zapytałam udając przejętą.

- W ten piątek mamy ważny mecz, możemy wyjść z grupy jeśli wygramy.

Nie miałam bladego pojęcia o czym on do mnie gada.

- Zrozumiem jeśli odmówisz, nie będę zła, wiem jakie to dla ciebie ważne Drake.

Boże jestem taka fałszywa. Ja skaczę z radości że odmówił!

- Naprawdę bardzo mi przykro Meli.

Położył swoją rękę na moim udzie i pogładził je. Ja pierdole... lepiej mnie nie dotykaj w ten sposób.

- Spokojnie, wszystko rozumiem, nie masz czym się przejmować.

Powiedziałam spinając swoje mięśnie. Weź te rękę! Krzyczałam w środku. Poprawiłam się na fotelu dzięki czemu Drake zabrał swoją rękę z mojego uda. Dzięki Bogu... westchnęłam wewnętrznie. Przez resztę drogi słuchałam jego nudnych opowieści, których doświadczył razem z chłopakami. Szczerze powiedziawszy nie bardzo mnie obchodziły jego przygody... A tak dokładniej to nie interesowała mnie jego osoba. Owszem był fajny, miły, ineligenty, przystojny ale nie dla mnie. Sprawował się dobrze jako zwykły kolega ze studiów, dobry kolega i nic więcej. On sam wyobrażał sobie zbyt wiele, zachowywał się w sposób, który mi nie odpowiadał. Boże jestem taką suką... Drake zaparkował auto przed dużym domem w wiejskim stylu. Ze środka dudniła muzyka oraz kolorowe świała. Już wtedy wiedziałam, że nie będę czuła się tam dobrze. Czy jestem staroświecka? Ruszyliśmy w stronę domu i praktycznie tuż przed drzwiami Drake złapał mnie za rękę. Chciałam zwrócić mu uwagę jednak zanim zdążyłam cokolwiek zrobić usłyszałam gwizdanie.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz