Vincent
Nie mogłem zapomnieć widoku jej twarzy. Nie było żadnego sposobu abym mógł o tym zapomnieć, a próbowałem już wszystkiego. Leżałem na kanapie i wpatrywałem się w sufit. Było tak cicho bez niej... Mimo mojego wewnętrznego doła wiedziałem, że postąpiłem słusznie. Ona będzie mogła w spokoju zakończyć studia, a ja... A ja jakoś sobie z tym poradzę. Mimo że już odczuwałem boleśnie jej stratę i poczucie bezradności wiedziałem, że tak po prostu będzie lepiej. Dla niej... Wiem, że cholernie ją skrzywdziłem, jednak łatwiej będzie jej się pogodzić z tym, że ją zraniłem niż z tym, że musimy się rozstać z przymusu. Czułem się okropnie. Brzydziłem się samym sobą wiedząc jak bardzo ją zraniłem... Jakich słów użyłem żeby ją zranić z pemedytacją. Nie mogłem wytrzymać uczucia jakie będzie mi towarzyszyło przez natępne długie dni. Słyszałem charakterystyczny dźwięk, który wydawała z siebie winda podczas otwierania drzwi. W głębi duszy urodziła się nadzieja, że mogła to być Melania. Jednak szybko zwątpiłem w to kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Ona nigdy nie pukała. Wzdychając głośno podniosłem się z kanapy i niechętne poszedłem otworzyć drzwi.
- Sto lat przyjacielu!
Krzyknął Matteo, który trzymał małego Lucę w nosidełku.
- Wszystkiego najlepszego Vincent!
Zawołała Stella wchodząc do mieszkania i od razu podając mi prezent zapakowany z granatowy papier.
- Dziękuję, wejdźcie.
Zaprosiłem ich ponurym gestem dłoni.
- Przepraszamy, że nie mogliśmy przyjechać wczoraj, ale Luca strasznie płakał cały dzień i noc, nie chcieliśmy psuć atmosfery.
Wytłumaczyła się Stella ściągając swój płaszcz.
- Nic się nie stało, wiadomo że zdrowie dziecka najważniejsze...
Zamknąłem drzwi i przeszliśmy do mieszkania gdzie odłożyłem pakunek na blat.
- Jesteś sam?
Zapytał Matteo, który usiadł przy wyspie, a w tym czasie Stella wyciągała młodego z nosidełka.
- Tak... napijecie się czegoś?
Zapytałem chcąc odwrócić uwagę przyjaciela od drażliwego tematu.
- Ja herbatę poproszę.
Uśmiechnęła się Stella rozbierając Lucę z czegoś w rodzaju zimowego kombinezonu. Wstawiłem wodę w czajniku elektrycznym i wyciągnąłem kubki z szafki.
- Co się dzieje? Coś z Benito?
Dociekał Matteo. Człowieku czy to chociaż raz nie możesz się zamknąć do kurwy nędzy?!
- Z Benito wszystko dobrze.
Odpowiedziałem wkładając do kubków torebki z herbatą.
- No to powiesz mi co się stało czy mam zgadywać? Nie jestem ślepy.
Odwróciłem się do niego wzdychając cicho. Jak na złość Stella usiadła obok niego i przysłuchiwała się temu co mówię.
- Skrzywdziłem Melanię... bardzo... czuję się jak nic nie warta kupka gówna i nie mam ochoty się przed tobą tłuaczyć.
Warknąłem powstrzymując się żeby nie pierdolnąć dłonią w blat tak mocno, że z pewnością pękłby na pół.
- Co takiego zrobiłeś? Może nie skrzywdziłeś jej tak bardzo jak ci się wydaję.
Powiedziała Stella niebywale spokojnym głosem. Powiedziałem im wszystko. Słowo w słowo zacytowałem swoje słowa z dzisiejszego ranka, których nigdy już więcej sobie nie wybaczę. Dobrze wiedziałem, że bądą nawiedzać mnie w snach.
CZYTASZ
Perfect Angel [+18]
RomancePierwsza część trylogii „Perfect" 21-letnia Melania Rogers, jest córką znanego właściciela sieci hotelarskiej. Studentka prawa przez przypadek poznaje największego konkurenta jej ojca. Vincent Zelliri, czyli 35-letni Profesor Nauk Prawnych i właści...