Rozdział 40

2.3K 82 2
                                    


Kiedy wróciłam do domu taty nie było w domu. Za to była Luiza, której pomagałam przygotowywać jedzenie i desery na jutrzejszą kolacje.

- Ostatnio często cię nie ma w domu... - zaczęła Luiza mieszając gorąca galaretkę do deseru. - spotykasz sie z kimś?

Zapytała. Zastygnęłam na chwilę w bez ruchu. Skoro jutro mam powiedzieć ojcu ona też powinna wiedzieć, co z tego że troszeczkę wcześniej.

- Właściwie to... tak, mam chłopaka i chcę żebyście go poznali dlatego przyjedzie jutro na kolacje.

Spojrzałam na Luizę, która patrzyła na mnie z uśmiechem.

- Chyba wiem kto to jest.

powiedziała. Zmarszczyłam brwi i poczułam narastający stres. Jak mogłaby się dowiedzieć?

- To znaczy?

Dopytałam.

- To Vincent Zelliri prawda? - Odłożyłam nóż, którym kroiłam cukinię. Szczęka mi opadła. Skąd ona...? - pamiętasz kiedy jakiś czas temu przyjechał wujek Thomas z Danielem? Wtedy kiedy Daniel wrzucił cię do basenu.

- Pamiętam.

Powiedziałam cicho.

- David zaprosił Vincenta, widziałam jak się całujecie w piwniczce z winem.

Zamurowało mnie.

- Naprawdę?

Zapytałam czując lekkie zażenowanie.

- Zobaczyłam jak na siebie patrzycie i było jeszcze kilka takich sytuacji, które potwierdziły mi, że coś jest między wami, wtedy kiedy wróciłaś do domu on przyjechał i bardzo chciał z tobą rozmawiać, musiał cię bardzo zranić ale skoro chcesz aby przedstawić go ojcu jako twojego chłopaka to chyba już jest wszystko dobrze.

Patrzyłam na nią kompletnie zszokowana.

- Nie mogę uwierzyć, że o wszystkim wiedziałaś...

Zaśmiała się. Odstawiła miskę z płynną galaretka na blat i podeszła do mnie okrążając wyspę.

- Wiem że nie byłam dla ciebie taka matka jakiej potrzebowałaś, ale przez długi czas nie wiedziałam jak się zachowywać w stosunku do ciebie... Chciałam uniknąć nienawiści, którą byś poczuła do mnie gdyby się okazało, że nie jestem twoją prawdziwą mamą, teraz łatwiej mi jest się z tobą dogadać, wiesz kim jestem... - zamilkła na chwile. Chwyciła moje dłonie i kontynuowała. - przepraszam cię za te wszystkie lata, wiem że zachowywałam się jak suka jednak na tamten moment nie umiałam inaczej, nie mam swoich dzieci i nie mogłam poczuć tego matczynego instynktu, aby się zaopiekować tobą jak należy. - Poczułam jak łzy zaczynają napływać do moich oczu. Uśmiechnęłam się i przytuliłam Luizę. - przepraszam Cię Melanio.

Powiedziała mocno mnie przytulając.

- Dziękuję ci, to wiele dla mnie znaczy.

W końcu poczułam się jak u mamy... Jej ciepło i czułość, której potrzebowałam jak byłam dzieckiem w końcu została mi przekazana. Fakt, trwało to zdecydowanie za długo, ale było warto. Przytulałyśmy się tak do czasu aż piekarnik zapiszczał informując nas o tym, że spód do tarty czekoladowej, którą przygotowuje jest gotowy. Luiza podeszła do urządzenia i wyłączyła je uchylając drzwiczki piekarnika aby ciasto ostygło.

- Powiedziałaś o tym ojcu?

Zapytałam.

- O czym?

Spojrzała na mnie wyciągając surowe mięso z lodówki aby je przyprawić na jutro.

- O mnie i o Vincencie.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz