Rozdział 46

2.2K 88 3
                                    

Niedziela rano, mamy spakowane walizki i właśnie jedziemy na lotnisko. Trzymając ciepłą rękę Vincenta nadal zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Jednak robiłam to dla siebie i mojej mamy. Dostaliśmy dokładne informacje od pracownika Vincenta, w którym miejscu pochowane jest ciało mojej rodzicielki. Ktoś mógłby pomyśleć, po co lecę do Paryża skoro i tak mam zobaczyć tylko grób mojej matki, dla mnie było to jednak bardziej istotne niż normalnie.

- Nie masz czym się stresować.

Powtarzał mi Vincent przed wyjazdem z domu, jednak ja zawsze tak miałam. Działo się coś przełomowego w moim życiu, a ja stresowałam się najbardziej na świecie. Czułam że uspokoję się dopiero wtedy, jak będę miała to za sobą, jak postawie pierwszy znicz na grobie mojej matki. Vincent zaparkował auto na strzeżonym parkingu lotniska, po czym zgasił silnik.

- Czekają już na nas.

Powiedział wskazując głową na nieduży samolot w biało granatowym kolorze. Wysiedliśmy z auta i Vincent wyciągnął nasze walizki z bagażnika. Każdy ciągnął swoją walizkę za sobą kiedy szliśmy już w stronę samolotu, a raczej ja ciągnęłam walizkę Vincenta, bo była znacznie lżejsza od mojej. Samolot był już przygotowany do startu, a przed jego schodami czekało na nas dwóch masywnych mężczyzn.

- Dzień dobry panie Zelliri.

Przywitali sie nami i wnieśli nasze walizki do środka.

- Prywatnym samolotem jeszcze nie leciałam.

Zaśmiałam się zanim jeszcze weszliśmy. Vincent uśmiechnął się i pogładził mnie po plecach.

- Przyzwyczaisz się aniołku.

Stewardessa i piloci nas miło powitali. Ostatecznie lot zajął nam pięć godzin. Przez większość podróży spałam skulona na siedzeniu, mimo że Vincent namawiał mnie abym położyła się na łóżku, które było za ścianą. Odmawiałam bo czułam się jakoś bezpieczniej na fotelu, który swoją drogą był bardzo wygodny. Mój mężczyzna natomiast klikał coś na swoim laptopie mając okulary na nosie. Na lotnisku główny w Paryżu wylądowaliśmy o 13:30, a do hotelu dotarliśmy o piętnastej ze względu na duże korki.

- Pierwszy raz przyda mi się język francuski, po tylu latach nauki.

Zaśmiałam się do Vincenta kiedy weszliśmy już do hotelu. Oczywiście on był jego właścicielem więc dostaliśmy najlepszy apartament z widokiem na piękny Paryż. Wierzę Eiffla mieliśmy praktycznie pod nosem.

- O której chcesz tam pojechać?

Zapytał Vincent opadając na pikowaną, czarną kanapę.

- Ogarnę się trochę i możemy jechać.

Vincent skinął tylko głową i bardziej rozłożył się na kanapie, a ja weszłam do luksusowej łazienki w typowym paryskim stylu. Właśnie tak kojarzył mi się Paryż. Piękne widoki, luksusowe apartamenty i dużo turystów. Umyłam twarz i postanowiłam zrobić lekki makijaż. Ubrałam się w czarne obcisłe spodnie, i sweter z grubym splotem gdyż za oknem padał zimny deszcz. Ciemne włosy wcześniej zawinięte w luźny kok teraz rozpuściłam, dzięki czemu włosy układały się w miękkie fale. Wyszłam z łazienki i zauważyłam, że Vincent leży na kanapie oddychając spokojnie. Podeszłam bliżej i uśmiechnęłam się. Tak słodko wygladał jak spał. Nie mogłam jednak mu pozwolić na wylegiwanie się. Pochyliłam się więc w jego stronę i pocałowałam w policzek.

- Kochanie... Obudź się.

Szturchnęłam go delikatnie. Vincent przeciągnął się i otworzył oczy.

- Co się stało?

Zapytał nieprzytomny.

- Zasnąłeś, ale musisz się obudzić.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz