Rozdział 43

2.2K 78 0
                                    

Mój ojciec mógł umrzeć... A to wszystko przeze mnie. Powiedziałam w myślach kiedy jechaliśmy do mojego domu rodzinnego aby zabrać moje rzeczy. Weszliśmy do domu, który był skąpany w ciemności.

- Posprzątamy jeszcze w jadalni, Luiza pewnie nie będzie miała siły.

Powiedziałam zerkając do pomieszczenia z korytarza. Zdjęliśmy buty i zaczęliśmy sprzątać. Vincent przynosił nietknięte jedzenie i chowałam je do lodówki, a czyste naczynia układaliśmy w szufladach. Kiedy jadalnia i kuchnia była już posprzątana weszliśmy na górę i przeraziłam się. Spojrzałam do gabinetu ojca, który był tuż obok mojego pokoju.

- Boże...

Szepnęłam widząc z daleka rozrzucone książki, statuetki i roztrzaskane wazony. Stanęłam w progu gabinetu. Wszystko było rozrzucone. Wszelkie dokumenty, teczki, segregatory... wszystko. Weszłam dalej starając nie nie deptać książek i pochyliła się aby podnieść ramkę ze zdjęciem mamy.

- Jak on mógł...

Wyszeptałam sama do siebie patrząc na rozbite szkło. Po drugiej stronie pokoju zauważyłam otwarty album ze zdjęciami, którego nigdy nie widziałam. Podniosłam go i zaczęłam oglądać. Zdjęcia mnie jak byłam mała, zdjęcie mamy, która stała na moście Brooklynskom w Nowym Jorku z malutkim brzuszkiem. Dalej kolejne zdjęcia mamy jak siedziała w restauracji i uśmiechała się do aparatu.

- Nigdy nie widziałam tego albumu. - powiedziałam głośniej. - nawet nie wiem gdzie jest jej grób.

Westchnęłam oglądając jej zdjęcia na jakiejś werandzie z dużo większym brzuchem.

- Naprawdę?

Zapytał Vincent. Spojrzałam na niego i przytaknęłam.

- Wiem tylko tyle, że jest we Francji... i to tyle.

Zamknęłam album, a ramkę ze zdjęciem mamy ustawiłam na biurku tak żeby patrzyła w stronę drzwi.

- Zawsze możemy znaleźć.

Odwróciłam się i zaczęłam iść w jego stronę zabierając album ze sobą.

- W jaki sposób?

Zapytałam.

- Wystarczy że jeden z moich pracowników wpisze dane twojej mamy i już wszystko wiemy.

- Naprawdę bardzo chciałabym wiedzieć.

Vincent objął mnie i pocałował w czoło.

- Kwestia kilku dni... a teraz chodź, nie mamy zbyt wiele czasu, a musisz się porządnie wyspać.

Uśmiechnęłam się lekko i weszliśmy do mojego pokoju. Vincent wyciągnął walizki z góry szafy i pomagał mi pakować większą część mojej szafy.

- Muszę jeszcze zaplanować co ubrać na te egzaminu.

Powiedziałam i spojrzałam co już zdążyliśmy zapakować. Wybrałam więc kilka stylizacji, które pasowały by do takowej okazji. Po jakiejś godzinie zapakowaliśmy wszystko co było mi najbardziej potrzebne.

- Przecież możemy kupić...

Westchnął Vincent mając już dosyć składania ubrań i układania ich w walizce.

- Po co kupować jak mam je tutaj, nie przesadzajmy.

Wszystkie książki, notesy i laptop zapakowałam do osobnej torby. Vincent zaniósł już walizki do auta, a ja stałam w progu pokoju z torbą i albumem w ręku. Gdyby nie ojciec wszystko potoczyłoby się inaczej. Prawdopodobnie teraz byłabym z Vincentem właśnie w tym pokoju, ciesząc się tym, że ojciec go zaakceptował. Zostałby na noc, a Luiza zrobiłaby nam śniadanie. W mojej głowie pojawia się wiele pytań, na które bardzo chciałabym znać odpowiedź.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz