Rozdział 23

2.7K 81 3
                                    

Następnego dnia wstałam wyjątkowo przed Vincentem. Kac morderca nie ma serca... Vincent pewnie będzie dzisiaj umierał. Wyszłam z ciepłego łóżka i podreptałam do kuchni żaby zaparzyć kawę i zrobić jakieś śniadanie. Padło na jajecznicę z bekonem i pieczywem. Zanim jednak zaczęłam robić śniadanie wzięłam szklankę wody i tabletkę aspiryny, po czym wróciłam do sypialni. Vincent spał rozłożony praktycznie po całym łóżku. Odstawiłam szklankę na szafkę nocną i usiadłam na łóżku aby obudzić mężczyznę.

- Vincent... obudź się.

Zaczęłam szeptć do jego ucha. Jego dołeczki zaczynały się powoli pojawiać w policzkach.

- Obudź się...

Powiedziałam lekko przesłodzonym głosem.

- Gdyby nie to że boli mnie glowa, kazałbym ci krzyczeć.

Powiedział mocno zachrypniętym głosem. W ogóle nie zachichotałam piskliwie z premedytacją... ani trochę. Vincent syknął odsuwając ode mnie swoją głowę w odruchu bezwarunkowym.

- Mam dla ciebie wodę, aspirynę i filiżankę espresso, co ty na to?

Spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem, kiedy uśmiechnęłam się do niego słodko.

- Wyśmienity pomysł.

- Świetnie, a teraz wstawaj, idę zrobić nam śniadanie.

Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Kiedy wróciłam do kuchni kawa była już prawie gotowa, więc od razu zabrałam się za przygotowywanie posiłku. Kiedy rozparcelowywałam jajecznicę na nasze talerze, w tym momencie Vincent zszedł na dół trzymając pustą szklankę w dłoni.

- Pachnie naprawdę smakowicie.

Powiedział ponuro.

- To zabrzmiało jakbyś wcale tak nie myślał.

Zerknęłam na niego. Pokręcił tylko głową i odłożł szklankę do zmywarki. Wzięłam swój talerz i usiadłam przy wyspie głośno wzdychając.

- Chcesz może oświecić mnie co dokładniej działo się wczoraj?

Zapytał nagle Vincent. Nie mogłam się powstrzymać i zaśmiałam się.

- Naprawdę nic nie pamiętasz?

Zapytałam. Przewrócił oczami i obszedł wyspę aby usiąść obok mnie.

- Pamiętam wszystko się momentu aż Brandon zdmuchnął świeczki.

Zaśmiałam się cicho.

- Tak w zasadzie to nic ciekawego, w końcu dałeś mi poprowadzić swój samochód.

Spojrzałam na niego dumnym wzrokiem. Zamarł zastygając z jajecznicą na widelcu.

- Niemożliwe, kłamiesz.

Odłożył widelec i patrzył na mnie przerażony.

- A jak inaczej mieliśmy dotrzeć do domu sherloku?

- Wiesz co... to cud że nas nie pozabijałaś.

Wywrócił oczami.

- A to niby dlaczego? Sugerujesz, że źle jeżdżę?

- Dokładnie tak.

Potwierdził z pełną buzią. Uniosłam brwi wysoko do góry. Jeszcze zobaczymy. Pomyślałam. Wzięłam nasze talerze zgarniając mu jedzenie z przed nosa i obeszłam wyspę kuchenną.

- Czemu mi zabrałaś?!

Zaprotestował unosząc ręce do góry.

- Skoro źle jeżdżę to nie będziesz jadł śniadanka zrobionego moimi rękoma.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz