Rozdział 47

2.1K 77 0
                                    

Wychodząc z cmentarza stwierdziliśmy, że nie opłaca nam nie wracać do hotelu więc wjechaliśmy do pobliskiej kawiarni, gdzie wypiłam goracą czekoladę. Duża dawka cukru przyda mi się przed dawką informacji, których najprawdopodobniej się nigdy nie spodziewałam. Vincent zamówił czarną, mocną kawę. On również musiał to przetrawić i praktycznie nie odzywaliśmy się do siebie w lokalu. O godzinie osiemnastej wyszliśmy z kawiarni i pojechaliśmy pod adres, który przyslała mi Malvina. Dom okazał się gigantyczną rezydencją, która przytłaczała nawet dom Florencji. Zatrzymaliśmy się przed wielką, żeliwną bramą, która z pewnością była robiona ręcznie i podszedł do nas wielki mężczyzna cały ubrany na czarno.

- A pan to kto?

Zapytał chamsko kiedy Vincent otworzył szybę.

- Jestem Vincent Zelliri, przyjechaliśmy tutaj do Malviny Lefebré.

Mężczyzna spojrzał na mnie i zrozumiał wszystko.

- Otwórzcie bramę.

Powiedział do krótko falówki odchodząc od naszego auta. Wielka brama zaczęła się powolnie otwierać, a my wjechaliśmy na posesję. Podążając kamiennym podjazdem dotarliśmy pod posiadłość.

- Musimy uważać, Clemént był szefem mafii, ktoś z nich musiał przejąć pałeczkę.

Powiedział Vincent zatrzymując auto obok wielkiego Cadillaca.

- Strasznie się boje.

- Spokojnie mój aniołku, jestem z tobą.

Pocałował moją dłoń i wyszliśmy z auta. Weszliśmy po kilku stopniach aby dojść do trzy metrowych drzwi ze zdobieniami. Wcisnęłam dzwonek informując o naszym przyjeździe, a po chwili drzwi się otworzyły.

- Macie idealne wyczucie czasu. - Uśmiechnęła się Malvina, która była ubrana całą na czarno. Wpuściła nas do środka i zamknęła za nami wrota. - zdejmijcie kurtki, ale nie ściągacie butów, posadzka jest strasznie zimna. - posłuchaliśmy się jej i zawiesiliśmy płaszcze na wieszak. - chodźcie, mam nadzieję, że nie mieliście problemu z trafieniem tutaj.

- Nie, prosta droga.

Powiedział Vincent gładząc mnie po dłoni. Malvina poprowadziła nas obok wielkich schodów, które pięły się na górę i weszliśmy do pierwszego pomieszczenia, które było salonem.

- Usiądźcie, chcecie może herbaty?

Zapytała.

- Pewnie.

Przyznałam. Malvina uśmiechnęła się i wyszła, po czym wróciła prawie od razu. Razem z Vincentem usiedliśmy na kanapie, a Malvina usiadła na fotelu obok kominka, w którym ruszały się małe płomienie.

- Widzę, że jesteś bardzo zaskoczona... Od jak dawna wiesz, że nasza mama nie żyje?

Zapytała.

- Dowiedziałam się jakoś pół roku temu, przez całe życie nazywałam inną kobietę mamą.

- Ale chujowo... No cóż teraz przynajmniej poznasz całą prawdę.

- Słyszę, że mamy gości! - Zawołała brunetka, która właśnie promiennie weszła do salonu, a za nią weszła blondynka. - jejku ale wy jesteście podobne, cześć jestem Maria, siostra Malviny, twoją też poniekąd.

Zaśmiała się i orzytuliła mnie. Poniekąd.

- Ja też jestem siostrą Malviny, wyjaśniając tobie mamy jednego ojca, a dwie matki... Jestem Donatella, nawet nie wiesz jak długo czekaliśmy aby ciebie w końcu zobaczyć.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz