Rozdział 14

4.1K 95 11
                                    

Vincent

Mój aniołek płakał w moich ramionach przez dobre 40 minut. Ja nie mówiłem nic, pozwalałem na to aby płakała, tyle ile potrzebowała, żeby wyrzuciła z siebie negatywne emocje i żeby czuła moją obecność. Byłem przy niej dopóki nie zasnęła w moich ramionach. Oddech się uspokoił, stał się miarowy, a ramiona które otaczały moją szyję nie były tak mocno ściśnięte jak wcześniej. Wstałem zatem z dziewczyną na rękach i położyłem ją na łóżku, które było okryte jasnowózową narzutą.

Podeszłam do jej szafy i wyszperałem jakąś zwyklą koszulkę. Rozebrałem ją z dziwnej bluzki, która była uszyta w dziwnym kształcie i z materiałowych spodni. Zdjąłem także koronkowy biustonosz, który miał na sobie wychaftowane wzroki i założyłem koszulkę na jej drobne i jakże seksowne ciałko. Ułożyłem ją na łóżku i przykryłam kołdrą uprzednio zrzucając z niej narzutę. Czując nieprzyjemne uczucie, że mógłbym tak po prostu wyjść z pokoju i ją zostawić. Zatem podeszłam do jej białego biurka i wyrwałem kawałek karteczki z jakiegoś notesu, sięgnąłem po długopis z fioletowym pomponem i napisałem na karteczce.

              ,,Zadzwoń jak się obudzisz aniołku, słodkich snów i miłego dnia                           Twój Vincent”

Położyłem karteczkę na szafce nocnej tuż obok pustej szklanki. Spojrzałem na mojego aniołka i zachwyciłem sie tym jak spokojnie spała mimo tego, że aledwie pół godziny temu wypłakiwała się w moje ramię. Poprawiłem kołdrę aby zakrywając większą ciesc jej ciała i pochyliłem się aby dać subtelnego buziaka w czoło.

- Śpij dobrze aniołku.

Wyszeptałem, po czym cicho wyszedłem z pokoju zamykając drzwi. Zeszłam na dół i ruszyłem wprost do salonu, w którym nadal siedział Matteo i David. Ten pierwszy przysypiał na kanapie podpierając głowę ręką, którą zjeżdżała w dół oparcia kanapy, ten drugi za to siedział jak na szpilkach w szarym fotelu, a jego żona ubrana w długi, satynowy szlafrok z piórkami, niechętnie masowała jego kark.

- Gdybyś jej powiedział nie płakałaby, zrozumiałaby że...

- Nigdy jej tego nie powiem!

Krzyknął prawie wyrywają się w fotela.

- Pewnie krzycz głośniej, bo twoja córka jeszcze tego nie usłyszała.

Powiedziałem złośliwie i padłem na kanapę.

- Luiza przynieś mi leki.

Machnął dłonią na swoją żonę.

- A co ja twoja służąca?

Warknęła przestając masować jego napięte barki. Wstał energicznie i odwrócił się do niej.

- Dobrze, wypierdalaj do sypialni i nie zawracaj mi dupy.

Warknął i ruszył w stronę drzwi. Kobieta ewidentnie się wystraszyła i wkurzyła jednocześnie. Fuknęła i poprawiła swój szlafrok, po czym także wyszła z pomieszczenia. Boże co za ludzie. Przewróciłem oczami i podrapałam się po czole. Już miałem budzić Mattea, kiedy David wrócił do salonu ze szklanka wody i niedużą tabletką w ręce.

- Co to za lek?

Zapytałem.

- Na nadciśnienie.

Usiadł z powrotem w swoim fotelu głośno wzdychając.

- Twoja córka wie, że chorujesz?

- Oczywiście, że wie.

- Nie tylko to powinna wiedzieć.

Powiedziałem do siebie i chrząknąłem. David wziął lek i odłożył szklankę na niski stolik w białym kolorze z połyskującym blatem.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz