Rozdział 38

2K 77 9
                                    

Vincent

- Przepraszam cię Vincencie, że musiałeś tyle czekać ale wróciliśmy bardzo późno z tego bankietu.

Powiedział David, który w końcu wstał z łóżka dzięki Melanii, która go obudziła.

- Nic nie szkodzi, skorzystałem z okazji aby w końcu się z tobą spotkać.

Rozsiadłem się wygodniej na kanapie w salonie Rogersów. David natomiast usiadł w swoim fotelu i westchnął.

- Chyba już się nie nadaję na takie zabawy, za stary już jestem.

- Mówisz tak jakbyś miał dziewięćdziesiąt lat tato.

Powiedział mój aniołek wchodząc do salonu w rękach trzymając tackę z dwoma filiżankami kawy.

- Już mi wiele nie brakuje słoneczko... - chwycił filiżankę wraz ze spodkiem i upił pierwszy łyk. - jak się czujesz kochanie? Mówiłaś, że źle się czułaś wczoraj.

Melania delikatnie się zaczerwieniła siadając na drugim końcu kanapy.

- Już mi lepiej, Vincent mi pomógł.

Uśmiechnęła się słodko. W jej oczach widziałem, że nadal jest wyczerpana po naszym zbliżeniu, co mnie bardzo satysfakcjonowało.

- Dziękuję ci, że zaopiekowałeś się moją córką, jestem twoim dłużnikiem.

W przeciwieństwie do ciebie umiem się nią zaopiekować.

- Teraz możecie spać spokojnie.

Powiedziałem. David ma takie przekonanie, że wszystko jest okej, tylko ciekawe czy będzie taki spokojny kiedy Melania powie mu o nas. Chyba już nie będzie spał tak spokojnie.

- A jak twoje sprawy we włoszech?

Zapytał przywołując sytuację sprzed roku.

- Wszystko w porządku, tak załatwiłem temat, że ślad po wspólnikach zaginął.

- Dzięki Bogu.

Westchnął w taki sposób jakby wcale nie chciał mi życzyć dobrze i vice versa. David aby zamaskować niezręczną ciszę zaczął opowiadać jakąś sytuację, która wydarzyła się lata temu w jego firmie, totalnie nie interesowały nikogo. Oczywiście z grzeczności udawałem, że słuchałem i potakiwałem lub coś dopowiedziałem co jakiś czas.

- ...słoneczko chyba się nie wyspałaś.

Przerwał nagle zwracając się do swojej córki. Spojrzałem na mojego aniołka i zauważyłem jak przysypia opierając się o bok kanapy. Nieprzytomna spojrzała na ojca marszcząc swoje brwi.

- Co?

Wymamrotała, a ja w środku śmiałem się w niebo głosy. Jej ojciec widzi jak bardzo ją wymęczyłem, szkoda że jeszcze o tym nie wie bo chciałbym widzieć jego minę.

- Idź spać słonko, najwyraźniej jeszcze nie czujesz się najlepiej.

Pokiwała głową i z trudem wstała z kanapy, po czym drobnymi kroczkami powędrowała na górę.

- Ja będę się już zbierał.

Westchnąłem wstając z kanapy.

- Jeszcze raz ci dziękuję Vincencie, wpadnij do nas jeszcze jak będziesz miał chwilę.

Powiedział kiedy byłem już w przedpokoju.

- Z pewnością.

Powiedziałem ściskając mu rękę. Pożegnałem się i ruszyłem do mojego auta. Zanim jednak odpaliłem silnik chwycilem mój telefon i napisałem szybkiego sms'a.

Perfect Angel [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz