XVII

38 4 0
                                    

        Trzeci grudnia zapowiadał się.... krótko mówiąc chujowo.

        Był śnieg, w zasadzie było bardzo dużo śniegu, który kolorował krajobraz na biało, jednak owemu śniegowi towarzyszył niemiłosierny mróz powodujący lodowisko na ulicach oraz w dosłownym sensie zamarznięte auta.

        Takim właśnie sposobem rodzeństwo rozpoczęło ten cudowny tydzień spacerkiem do szkoły. Nie zrozumcie mnie źle, ta piątka jest przyzwyczajona do takiej temperatury i bardzo ją lubi, jednak nie gdy mając na 8 do szkoły, a sama droga do niej samochodem trwa pół godziny, trzeba wyjść godzinę szybciej niż normalnie, dodatkowo niedokładnie znając drogę pieszo i okropnie marznąć. Jak już mówiłam - dzień zapowiadał się chujowo. 

        Ze względu na super skrót Islandii, spóźnili się na pierwszą lekcję. Szwecja wchodząc do klasy, od razu przeprosił za spóźnienie swoje i jego brata, tłumacząc co je spowodowało. Nauczyciel jednak nie chciał tego słuchać i widocznie życiem  zmęczony kazał im usiąść na swoich miejscach. Tak zrobili. Szwecja od razu próbował ogarnąć czy już coś pisali, Dania zaś standardowo położył się na ławce. Włożył ręce do kieszeni w celu poszukiwania czegoś ciekawego. Po chwili poszukiwań zorientował się, że znalazł tam swojego małego, kudłatego przyjaciela. Idealnie, szczególnie że jest w szkole, do której przyszedł pieszo, więc nie ma opcji by zostawić go w aucie. Ten mały iloraz nie miał gdzie się wpakować tylko do jego spodni. Cudownie. Zamiast na lekcji, skupił się na tym, czy któryś z jego rodzeństwa nie ma dzisiaj ze sobą czegoś bardzo dla nich cennego... Tak myślał myślał i wymyślił - drugi najmłodszy miał kurtkę, która dla niego była bardzo cenna. Teraz pozostaje wymyślić, jak ją mu zabrać. Całą tą burzę mózgów przerwał dzwonek na przerwę. Chłopak szybko się spakował i pognał na następną lekcję. Pod klasą ogarnął plan lekcji Fina:

Geografia,

Matematyka,

Wf,

iiii reszta już nie jest ważna. Gdy Finlandia będzie miał wf, zwyczajnie pójdzie do jego szatni, zabierze jego kurtkę i... zrobi swoje. Odda ją pod koniec dnia, więc nie powinno być problemu, prawda? No cóż, byleby tylko przetrwać jeszcze godzinę z tym ilorazem, jednocześnie nie dopuszczając by ten uciekł. Świetnie. Proste, prawda? Tia......

***

     Dania biegł prędko przez korytarz. Spoiler: jego przyjaciel uciekł. Chłopak widział go, jak ten biegnie środkiem korytarza. Wzrok skupiony miał tylko na nim i na tym gdzie ten biegnie. Uczniowie patrzyli z uśmiechami na zwierzę, potem ze zdziwieniem na biegnącego za nim chłopaka. Dania wkońcu na jednym zakręcie rzucił się na swojego małego przyjaciela i mocno złapał go w dłonie. Jednak robiąc to, wpadł jednocześnie na jakiegoś chłopaka, który akurat w ręce niósł otwartą butelkę z wodą. Skończyło się na tym, że Dania swojego koleżkę złapał, ale wyszedł z tego z mokrym swetrem. Cudownie, szczególnie patrzać na temperaturę... 

     Chłopak którego potrącił chwilę się mu przyglądał. Następnie jakby się otrząsnął i podał mu rękę.

- Matko, przepraszam, nie patrzyłem gdzie idę... - powiedział nie pewnie i jakby zatroskany

Danon trochę nie ogranął co się dzieje, ale złapał za rękę nieznajomego.

- uh.. ale to ja wbiegłem w ciebie, więc to moja wina... chyba.... - on już nie wie co się dzieje.

Wyższy chłopak (oczywiście nie dania) zmierzył go wzrokiem. Zatrzymał go na jego koleżce.

- To wiewiórka?? - zapytał jakby entuzajstycznie. Nie czekając na odpowiedź, kontnuował: - Jak się nazywa?

- Uhhh..? Oh, no tak.. Oscar. Nazywa się Oscar-

- Cudowne imię! - pogłaskał zwierzę po głowie. Wtedy zauważył, że niższy ma mokry sweter. - Cholera, przepraszam, oblałem cię..

-  Oh, spokojnie, to nic takiego.. - schował wiewióra do kieszeni (tak) i zdjął sweterek. Miał pod nim jedynie podkoszulek - Widzisz? i po kłopocie...

- Proszę, przecież zmarzniesz w tym. - chłopak zdjął swoją bluzę i wręczył Danii.

     Dania stał chwilę osłupiały. Nie chciał się kłócić, a miał wrażenie że ta osoba nie przestanie, dopóki nie postawi na swoim. Miał już ubierać jego bluzę, gdy nagle ktoś nałożył na niego inny sweter,wyrwał mu z rąk bluzę nieznajomego i wręczył ją jej właścicielowi. Gdy się odwrócił, zauważył Szwecję. Jak można się domyślić, to on nałożył na Danię swój sweter. 

- Nie pożyczaj mu tego, bo już nie odzyskasz tej bluzy. Mój brat za każdym razem będzie  zapominać by ją oddać, albo ją zgubi, albo zniszczy. W przeciwieństwie do ciebie ja będę mógł napaść na niego w jego pokoju i zabrać to co moje - szybko wyjaśnił, jednocześnie 'odganiając' chłopaka.

______________________

WRACAM MATKO BOSKA, JUTRO KONTYNUACJA PERSPEKTYWY DANII I POCZĄTEK PERSPETYWY NORWEGA (POSTARAM SIĘ.)

        

★ 𝕽𝖔𝖉𝖟𝖊ń𝖘𝖙𝖜𝖔 𝕴𝖉𝖊𝖆𝖑𝖓𝖊 ★ (countryhumans; Nordic brothers)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz