XLVI

22 2 6
                                    

24 grudnia, wtorek, 17:08
     Dania siedział przy ładnie zastawionym stole. Oglądał jak Szwecja donosi kolejne potrawy wigilijne. Norweg siedział po drugiej stronie stołu i przeglądał coś w telefonie. Nerwowo przy tym stukał palcami w stół.
     Z pokoju obok było słychać krzyki. Najmłodsi ponownie się kłócili. Już któryś raz w ciągu dnia poszło im o jakąś drobnostkę. Tym razem jednak, zamiast kolejnym rozbitym naczyniem, kłótnia zakończyła się trzaskiem drzwi. Islandia wparował do pokoju i począł na krześle. Szwecja, który akurat przyniósł barszcz spojrzał na niego pytająco.

—Co się stało?

—Fin wyszedł - odpowiedział mu niewzruszony, obierając mandarynkę.

—Wyszedł? Gdzie? - w przeciwieństwie do Szwecji i Norwegii, Finlandia nie postanowił poinformować rodzeństwa o swoich odmiennych planach co do wigilii. Nie mieli oni więc pojęcia, gdzie ten polazł.

—A skąd mam niby wiedzieć? Serio myślisz, że pytałem?? - wziął owoc do buzi i zaczął go żuć.

—Nie mogłeś go zatrzymać? - widać było, iż najstarszy zaczął się denerwować. Nie widziała mu się wigilia w tak negatywnej atmosferze. - Zapomniałeś jakie dziś mamy święto? To nie walentynki czy cokolwiek innego, aby nie spędzać go wspólnie, z rodziną!

—Oh, poważnie? A kto niby idzie do swojego nie-chłopaka się by nachlać i więcej, zamiast spędzać czas 'z RoDzInĄ' - oboje byli zirytowani samą rozmową.

—To do cholery co innego – i wcale nie idę się nachlać!  Wychodzę dopiero na 20. Norwegia tak samo. Pierdolone 3 godziny dalej spędzam z rodziną! To, że będę spać poza domem, nie oznacza wcale, że mam was w dupie. Jednak patrząc na twoje zachowanie, to ciebie chyba w ogóle nie obchodzą te święta!

—Bo co? Bo pozwoliłem temu debilowie sobie iść w pizdu? Oskrżał mnie kradzież i rzucał we mnie walonymi talerzami! W dupie mam tylko to, w jakim rowie ten dupek skończy!

—A jakby stała się mu to też byś miał go w dupie? Od dwóch dni kłócicie się o jakieś pierdoły, nie możesz go po prostu przeprosić?

—Przeprosić? Ja mam przeprosić go?! Żarty sobie robisz?! Niech go przejedzie pierdolony samochód lub ktoś porwie i, nie wiem, pokroi na części! Gdzieś mam tą całą wigilię! - po tych słowach wybiegł z pokoju.

     Szwecja pobiegł za nim. Z korytarza dobiegało więcej krzyków, w tym wiele, wiele przekleństw i wyzwisk. Następnie był trzask drzwi i cisza. Po kilku minutach najstarszy wrócił do jadalni i w widocznym niehumorze usiadł przy stole. Przetarł rękoma twarz, głęboko westchnął. Spojrzał na braci, wymuszając przyjazny uśmiech na swojej twarzy.

—Może podzielimy się opłatkiem?..

***

     Szedł szybkim krokiem w stronę miasta. Mieszkanie na jednak jego krańcach ma swoje skutki. Nie fatygował się, aby wziąć motocykl. Chciał ochłonąć w ciszy. Co chwilę przecierał zeszklone oczy. Nie chciał pozwolić łzom spłynąć po jego policzkach. Nie chciał okazać słabości.
     Dotarł do pierwszego lepszego parku.  Zszedł z ścieżki. Nie miał zamiaru siedzieć w świetle, czy dopuścić, aby ktokolwiek go zobaczył. Usiadł pod wielkim, starym dębęm - jednym z większych w parku. Może pod nim nikt go nie zauważy? Szczególnie na tle śniegu?
     Nie miał powodu do płaczu, więc dlaczego łzy tak naciskały? O co właściwie kłócił się z bratem? Ciastka z przedwczoraj; wchodzenie sobie w drogę; jego oszczędności... To chyba były główne powody. Reszta to przypadkowo nawinięte obelgi, zastosowane jedynie dla umocnienia argumentów. Nadal jednak nie był to powód do łez. Przecież pieniądze odzyska; nie mógł ich zabrać ktoś z poza domu. Zamknął oczy. Zatkał uszy. Próbował uspokoić myśli; sam oddech. Zaczął cicho łkać. Poczuł, że oczy ma mokre. Wyciągnął telefon.

★ 𝕽𝖔𝖉𝖟𝖊ń𝖘𝖙𝖜𝖔 𝕴𝖉𝖊𝖆𝖑𝖓𝖊 ★ (countryhumans; Nordic brothers)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz