Rozdział 64. Coś, co nie wszystkim imponuje.

59 19 104
                                    

        


          Obudził się ze snu.

          I wylądował w szarej rzeczywistości Spinner's End. Nie wrócił do Dover na noc. Nie miał ochoty ani na przebywanie w pracowni, ani na rozmowę z Rudolfem. Po końcowej przemowie Czarnego Pana, który uprzedził, że nadejdzie dzień, gdy dostaną własne zadania, a do tego czasu: odpowiadają przed osobami, które wprowadziły ich w szeregi. Zaraz za bramami cmentarza teleportował się do własnego domu.

          Pierwszy raz w życiu miał ochotę się napić.

          Stojąc nago w łazience, już po kąpieli, wciąż miał wrażenie, że czuł zapach płonących domów. Cisza panująca w domu odbijała się echem od jego uszu. Ta cisza była inna niż ta w Anslow. Nie niosła za sobą uczucia niepokoju i niepewności, co stanie się za chwilę.

          Było spokojnie.

           Znowu było spokojnie.

          I nie chodziło mu tylko o samotność w domu numer 24. Tłumiony miesiącami gniew zniknął, zostawiając pustkę. Uspokojenie własnych emocji nigdy wcześniej nie było tak proste, jak teraz. Kilka głębokich oddechów, prosta technika Oklumencyjna i... tyle. Oddech uspokoił się, ręce przestały drżeć, kark już się nie pocił, szczęka nie ściskała boleśnie zębów.

          Był spokojny.

          Znów był spokojny.

          Chociaż zrobił to. Dwie godziny temu zabił człowieka. Całkiem realnego, prawdziwego, człowieka z krwi i kości. Nawet jeśli nie taki był zamysł tego zaklęcia. Skutek był oczywisty i musiał się z tym pogodzić. Nie ważne, że nie palił domów, nie znęcał się nad ofiarami i że to był pierwszy raz.

          Włożył czarny płaszcz i maskę, przyjął Mroczny Znak.

          Stał się mordercą.

          Zabił człowieka. Zabił go razem z jego planami, marzeniami, aspiracjami, z całym jego... życiem. Wylał to wszystko razem z jego krwią na tę brudną od popiołów glebę.

          Bez litości.

          Bez namysłu.

          Bez sumienia.

          Sumienie – pusta mrzonka, wewnętrzne poczucie wartości, pozwalające na ocenę zachowań pod względem kwalifikowania je jako złe lub dobre; mające na celu ułatwienie szeregowania działań pod kątem moralnym.

          Co na to wszystko jego własne sumienie?

          O ile można mówić o tym, że ma sumienie. Nigdy nie był niewinny. Prosił o to od samego początku. Upominał się o "swoje", spychając na tył świadomości to, z czym to się wiąże. Teraz zostały już tylko konsekwencje. Lustrzane odbicie nigdy wcześniej nie było tak zdegustowane, gdy patrzyło mu w oczy. Po drugiej stronie szklanego odbicia nie stał już Severus Snape.

          To był wyrzut sumienia.

          Jedna iskra w czarnych oczach, pytająca: dlaczego to zrobiłeś?

          I, o zgrozo, miał odpowiedź!

          Im dłużej o tym myślał, tym łatwiej było usprawiedliwić to, że odważył się unieść różdżkę i wycelować ją w bezbronną osobę. Wystarczyło przeanalizować to wszystko od początku do końca.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz