Rozdział 53. Ostatnie odliczanie.

140 24 353
                                    


          "Nie lubię początków i końców. Wolałabym wiecznie dryfować gdzieś pośrodku. Najgorsze w tym konkretnym końcu i początku jest to, że po raz pierwszy w życiu nie mam pojęcia dokąd zmierzam."

          E. Giffin, Coś pożyczonego


          (Polecam włączyć w pętli do momentu następnej piosenki. :D)


          Jednym z ostatnich obowiązków uczniów siódmej klasy było zwrócenie do biblioteki wszystkich książek, które wypożyczyli w trakcie nauki w Hogwarcie. Z tego powodu Severus, Charity i Antonin mieli ostatnią szansę, aby spotkać się przy ich stoliku.

          – Dziwnie się czuję z tym, że nigdy więcej już nie usiądziemy tu do nauki – westchnęła Burbage.

          – Ja się cieszę – odparł Ruski. – Przez ostatnie dziesięć miesięcy spędziłem tu więcej czasu niż przez poprzednie sześć lat.

          – Ja tam czuję się jak w drugim domu – zażartował Snape.

          – Czemu mnie to nie dziwi? – Westchnęła Puchonka.

          – Bo byliście tu współlokatorami? – Rzucił żartobliwie Dołohow.

          – Spadaj. Albo nie – zmieniła zdanie, oglądając się za siebie, żeby sprawdzić, gdzie znajduje się bibliotekarka. – Daj scyzoryk. Mam pomysł.

          Ruski zmarszczył brwi, ale bez słowa sprzeciwu wyciągnął mały, składany nożyk, trzymany w kieszeni spodni i podał go swojej narzeczonej. Charity wygięła kąciki ust w przekornym uśmiechu i rozłożyła ostrze.

          – Chcesz nas zabić, żebyśmy stali się duchami i zostali tu na zawsze? – Zapytał Toni, obserwując jej poczynania.

          – Zaczyna być interesująco – wtrącił z rozbawieniem Snape.

          – Jeśli takie jest twoje specjalne życzenie, Dołohow – mruknęła Puchonka, przekrzywiając głowę. – Jednak nie. Mam na ciebie inne plany.

          – Ja tu stoję i wszystko słyszę – Severus jęknął, krzywiąc się nieznacznie.

          – Gratuluję dobrego słuchu. Zdrowy z ciebie chłopak – Antonin zaśmiał się cicho.

          – Pożyczyć krawat? – Zapytał wymownie Snape.

          – Już tłumaczyłam, że to było nieporozumienie – sapnęła Puchonka, a jej twarz pokryła się rumieńcem.

          – A ja nie chcę znać szczegółów. Wystarczy, że Wilczek szczekał mi o tym nad uchem przez dwie godziny w Pokoju Wspólnym. Był z siebie dumny – westchnął Severus.

          Antonin roześmiał się na głos. W przeciwieństwie do Charity świetnie bawił się podczas słuchania wyssanych z palca przytyków na temat tamtej sytuacji i bynajmniej nie zamierzał nikogo wyprowadzać z błędu. Było to bezcelowe i zniszczyłoby całą zabawę.

          – Po co ja się zaczęłam zadawać ze Ślizgonami? – Westchnęła cicho Burbage. – Nie ważne. Wróćmy do meritum. Chcę zostawić po nas ślad dla późniejszych pokoleń.

          Usiadła przy stoliku i szybko rozejrzała się dookoła, po raz kolejny sprawdzając teren. Poza nimi była tu tylko mała grupka trzeciorocznych Puchonów, która segregowała książki. Burbage pochyliła się nad blatem i przesunęła ostrzem po drewnie. Dębowa deska była jednak na tyle twarda, że nawet wyciągnięty w uroczy sposób język nie pomógł jej osiągnąć celu.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz