Rozdział 51. Kobiety, które należy kochać.

124 24 243
                                    

          (Proponuję poniższą muzykę włączyć w pętli. Moim zdaniem pasuje do całego rozdziału. :D)


          Święta zakończyły się tak szybko, jak się rozpoczęły. W murach Zamku ledwie zdążyło ucichnąć echo roześmianych uczniów wyjeżdżających na ferie, a już nadszedł dzień ich powrotu.

         Wśród tłumu roześmianych osób znajdował się również Rabastan, samotnie zmierzający w stronę szkoły z peronu w Hogsmeade. Pozwolił grupie znajomych iść przodem, bo miał w planie, aby zagadać jednej szarookiej dziewczyny.

          Kilkaset metrów później napotkał wzrokiem na znajomą sylwetkę, pochyloną nas rozwalonym kufrem. Z cichym westchnieniem zatrzymał się obok niej i, wyciągając wcześniej różdżkę, powiedział:

        – Reparo.

         Urwana rączka walizki, leżącej na zabłoconej drodze samoczynnie wróciła na swoje miejsce, a zerwany pasek przymocował się do drugiej połówki.

          – Dzięki – wymamrotała. – Dwa razy próbowałam i nie zadziałało.

          – Pewnie się zestresowałaś. Pomóc? – Zaoferował i nie czekając na odpowiedź, zaczął zbierać rzeczy, które wypadły z kufra podczas wypadku.

          – Jeszcze raz dzięki – odparła z uśmiechem Rosaline. – Chyba upchałam za dużo rzeczy. Nie chciało mi się ich zmniejszać zaklęciem. Jestem słaba w Transmutacji.

           – Sytuacja opanowana. – Wcisnął ostatnią zgubioną rzecz do kufra i zmniejszy go zaklęciem. – Poniosę. Tak swoją drogą... Czemu nie zostawiłaś tego w pociągu? Skrzaty transportują bagaże jak co roku.

          – Byłam się przebrać, tuż przed dotarciem na peron i kufer nie był zamknięty. Jak wróciłam do przedziału, nikogo już nie było, był już tylko mój bagaż. Zostawiły go – sapnęła ze zrezygnowaniem.

          – Rozumiem. To nic – parsknął – chodź, niezdaro.

          Ruszyli przed siebie, praktycznie zamykając pochód uczniów zmierzających do Zamku. Miał jeden konkretny temat, który chciał poruszyć, ale nie wiedział jak. Brama Zamku była coraz bliżej, co oznaczało, że jego czas sam na sam z młodą kobietą się kończył.

          – Hej, Selwyn – zaczął niezręcznie, przerywając ciężką ciszę. – Co robisz w sobotę?

          – W sobotę? – Zastanowiła się chwilę. – Nic szczególnego.

          – Wyjdziesz ze mną do Hogsmeade? – Zapytał, starając się brzmieć możliwie pewnie.

          – Po co? – Palnęła w odpowiedzi.

          – Widzę, że moje pozytywne nastawienie jest kroplą w morzu potrzeb – wymamrotał, przeczesując ręką włosy. – Skoro mamy już ustaloną datę zaręczyn, chciałbym... zaprzyjaźnić się z tobą.

          – Ach, to... – wymamrotała niepewnym głosem. – Przecież się przyjaźnimy.

          – Jak kumple do picia. Tak naprawdę nie wiemy o sobie nic szczególnego. Czas najwyższy to zmienić.

          – Skoro tak mówisz.

          – Hej – sapnął, nie będąc w stanie powstrzymać lekkiej nuty rezygnacji w głosie – to nie tak, że ja czuję się jakoś szczególnie komfortowo z tym wszystkim.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz