Rozdział 71. Imperio

101 15 103
                                    

          (Polecam włączyć muzykę w pętli. :) To jedyna muzyka do rozdziału, a na YT nie ma jeszcze długiej wersji.)



          W odczuciu Severusa wczorajsza rozmowa z Czarnym Panem była przynajmniej dziwna. Jeśli można było określić to mianem zwykłej rozmowy, oczywiście. Wbrew swoim przewidywaniom, nie otrzymał żadnego indywidualnego zadania do wykonania. Zamiast tego miał miejsce dziwny, trochę nietypowy wywiad składający się z pozornie nieistotnych pytań na jego temat.

          To w pewien sposób przerastało jego oczekiwania odnośnie do kontaktów z Lordem Voldemortem. Czego się spodziewał? Wszystkiego, tylko nie tego, co miało miejsce. W trakcie naznaczenia został uprzedzony, że kontakt ze strony Czarnego Pana dotyczyć będzie specjalnych zadań, a nie wywiadu środowiskowego.

          Snape nie miał zielonego pojęcia, czy Lord Voldemort interesował się w ten sposób jakimkolwiek innym Śmierciożercą. Stres towarzyszący tamtej sytuacji odbierał mu jednak poczucie wyjątkowości.

          Czy był z siebie zadowolony, że zdobył uwagę czarnoksiężnika? Zdecydowanie tak. Do tego dążył od samego początku. Chciał być niezależny od innych, nawet jeśli zawdzięczał im swój start. Końcowy sukces miał być wynikiem tylko i wyłącznie jego ciężkiej pracy. 

          Był to pewnego rodzaju paradoks.

          W końcu, gdy początkowo dążył do tego, żeby wykazać się swoimi umiejętnościami, chciał zostać zauważony. Gorąco pragnął być docenionym za to, co potrafił. Nietuzinkowe umiejętności w dziedzinie Eliksirów zdawały się w tym momencie tylko dodatkiem do tego, co tak naprawdę interesowało Czarnego Pana. Nie miał jednak odwagi, aby zapytać wprost, o co chodzi, bo jak miałby niby to zrobić? To byłoby jak proszenie się o gniew lidera.

          Na odchodne został uprzedzony, że czarnoksiężnik wkrótce odezwie się do niego ponownie. W jakim celu? Czy wtedy dostanie indywidualne zadanie? A może znów spędzą trochę czasu na rozmowie?

          Tego nie wiedział. Jedyne, co mógł zrobić, to czekać. To było coś, w czym był najgorszy, bo nienawidził bezczynności.

          – Panie Snape – usłyszał od strony drzwi. Złożył gazetę, której i tak nie czytał, i spojrzał w stronę skrzata. – Sowa przyniosła list.

          – Dziękuję – odparł, odbierając przesyłkę od Pryszczatka.

          – Mogę w czymś jeszcze paniczowi pomóc?

          – Nie. To wszystko.

          Elf ukłonił się nisko i wyszedł z salonu.

          Severus obejrzał dokładnie kopertę wykonaną z grubego papieru w kolorze ecru, obwiązaną ciemnozieloną wstążką, której wiązanie zostało zatopione w woskowej pieczęci ze złotymi literami "L" i "A". To i tłoczone na kopercie herby, z których jeden od razu rozpoznał jako ten należący do rodziny Lestrange, zasugerowały mu, co znajdowało się w środku.

          Przeczyścił gardło, które wyschło w przypływie nerwów.

          Nie mylił się. 

          Po przełamaniu pieczęci wyciągnął ze środka składany na pół kartonik w kolorze miętowym, obszyty misterną koronką w tym samym odcieniu zieleni, co wstążka na kopercie. Zdusił w sobie chęć, aby od razu wyrzucić zaproszenie do kosza i przeczytał wiadomość:

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz