Rozdział 78. Guzik i Pętelka

54 13 2
                                    





          Od początku czerwca czas płynął szybciej. Nie działo się nic szczególnego, więc w końcu popadł w swego rodzaju rutynę. Życie Severusa wyhamowało do dość komfortowego tempa, za którym w końcu zaczął nadążać.

          Stojąc na dachu Guy's Tower, poprawił kaptur swojego płaszcza, aby ochronić kark od chłodnego wiatru. To miejsce było często wybierane przez Czarnego Pana na spotkania z Severusem.

          – Jak idzie ci praca nad miksturą, o którą cię poprosiłem? – Głos Voldemorta przeciął specyficzną pół–ciszę, która otaczała ich sto sześćdziesiąt jardów nad ruchliwą ulicą.

          – Będzie gotowa na czas, w dniu lipcowej pełni księżyca.

          – Wspaniale.

          Lord Voldemort zamilkł na chwilę. Pustym spojrzeniem czerwonych oczu wpatrywał się w ulicę pod nimi. Severus nie wiedział, co interesującego było w tej konkretnej dzielnicy Londynu. Czarny Pan zawsze stał w tym samym miejscu na dachu i zawsze patrzył się w tym samym kierunku.

          – Myślałeś kiedyś o lataniu? – zapytał niespodziewanie Czarny Pan.

          – Nie przepadam za miotłami, sir – odparł od razu Snape.

          – Kolejna rzecz, którą mamy wspólną. Potężny czarodziej nie potrzebuje miotły ani żadnego innego środka transportu, żeby latać. To dawno zapomniany element magicznej sztuki.

          – W żadnych księgach do Czarnej Magii nie było o tym wzmianki.

          – Bo to nie jest Czarna Magia. To bardzo szczególny rodzaj teleportacji. Całkowicie zwyczajna, choć trudna sztuka. Od wieków prawie zapomniana i wrzucona w grupę mitów, tylko dlatego, że większość czarodziejów jest zbyt słaba, aby przełamać pewne ograniczenia.

          Przez chwilę zamyślił się nad słowami Czarnego Pana. Widział kilka razy, gdy Lord wykonywał taką sztuczkę, ale z góry założył, że ta umiejętność jest czymś tak szczególnym, jak zdolność porozumiewania się z wężami. Latanie wydawało się czymś, co mogło należeć do umiejętności tylko kogoś tak potężnego, jak Lord Voldemort.

          W końcu Snape spędził kilka lat, wertując w bibliotece książki o różnych rodzajach sztuk magicznych i nigdzie nie było wzmianki o tym, jak nauczyć się latać bez użycia miotły lub magicznych stworzeń.

          – Czy ja, tak dla przykładu, dałbym radę przełamać te ograniczenia? – zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język.

          Kątem oka dostrzegł, że na policzku Czarnego Pana pojawiło się niewielkie wgłębienie. Od razu poczuł się głupio. Co strzeliło mu do głowy, aby spekulować, czy jego moc może jakkolwiek umywać się do mocy jego mentora.

          Ku zaskoczeniu Severusa, Czarny Pan nie zrugał go za zuchwałość.

          – Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz. Co prawda nasze nauki się zakończyły, ale może dałbyś radę nauczyć się czegoś więcej.

          – Chciałbym spróbować – odparł niepewnie Snape, czując, że nie powinien się wycofywać w tym momencie.

          – Twoja chęć do nauki napawa mnie dumą. Nie ma w naszych szeregach wielu czarodziejów wykazujących się taką zawziętością. Większości nie przeszkadza bycie przeciętnym.

I Patrz UważnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz